Czy Chrome OS przyda się dla programistów?

Wszelkie netbooki mają jedną wielką zaletę: są malutkie i aż się prosi by zabierać je ze sobą w świat. Jak do tej pory żadnego nie kupiłem, bo wiem, że nie uruchomię na nich mojego ulubionego netbeans (środowisko programistyczne, bardzo pomagające w tworzeniu kodu). Zawsze mógłbym ostatecznie zabrać się za edycję jakimś prostym notatnikiem, ale jednak mimo to na zakup się nie zdecydowałem. Po prostu netbooki z definicji nie nadają się do takich zadań. 

Tym samym w ogóle nie rozważam zakupu najnowszej zabawki (jeszcze nie dostępnej na rynku) z zainstalowanym systemem Chrome OS. Nie dość, że to kolejny netbook, to na dodatek bez żadnych aplikacji instalowanych na komputerze. Wszystkie programy muszą być uruchamiane z sieci. W tej chwili w sklepie z aplikacjami dla Chrome nie ma żadnego sensownego notatnika, a edycja kodu za pomocą Google Docs to chyba jednak nie to. To tak jakby pisać aplikację PHP za pomocą Microsoft Word 🙂 Niby można, ale…

Okazuje się jednak, że Google  chce także pomóc programistom. Pojawiła się dziś informacja, że ich platforma do hostowania kodu jaką jest Google Code uzyskała nową funkcję, jaką jest edycja zamieszczonego tam kodu. Niby drobiazg, ale brzmi całkiem dobrze:  wrzucając kod na tę platformę mamy od razu dostępny z każdego miejsca na świecie katalog z naszym kodem, możemy go edytować i od razu nie musimy się martwić o syste kontroli wersji – w każdej chwili możemy wrócić do poprzednich zmian. 

Brakuje na pewno możliwości tworzenia projektów prywatnych (a może za słabo znam Google Code?). Większość kodu jaki piszę, wykonuję na zlecenie konkretnej osoby. Ten kod nie może być dostępny do przeglądania dla każdego. Brakuje mi też możliwości wysłania skończonego zadania na serwer klienta i zainstalowanie tam (ale to być może rozwiąże webowy klient FTP jakim jest net2ftp).

Czyżbym więc któregoś dnia kupił sobie zabawkę z Chrome OS? A jakie jest Wasze zdanie? Czy na takim komputerku będzie dało się wydajnie pracować także  jako programista lub twórca stron internetowych?

0

Uznaj.pl – rewelacyjny pomysł na serwis. Tak rewelacyjny, że zrobiłem do niego wtyczkę :)

Kolejne odkrycie, którym chcę się podzielić: serwis Uznaj.pl. Ile razy zdarzyło się Wam przeczytać naprawdę wartościowy wpis w sieci, jakiś poradnik za który aż się z miejsca chce "kopsnąć" autorowi kilka złotych na piwko w ramach podziękowania? Serwis Uznaj.pl właśnie ma za zadanie wypełnić tę lukę. Po zarejestrowaniu się w nim możemy wygenerować kod ikonki, którą osadzamy na swojej witrynie i odwiedzający mogą kliknąć i przesłać nam małą darowiznę. 

Pomysł fajny. Sam myślałem od jakiegoś czasu o takiej usłudze i tym bardziej się cieszę, że ktoś zdecydował się to zrobić. 

Ma jednak pewne wady:

  • "darczyńca" musi posiadać konto w uznaj.pl i złożyć tam depozyt aby przelać nam pieniądze. Na pewno wiele osób to zniechęci do wpłaty.
  • trzeba ręcznie dodawać kod ikonki do wpisów, stron…
  • kod się gryzie sam ze sobą – na jednej stronie może być tylko jedna ikonka. Jeśli jest ich więcej (na przykład na głównej stronie bloga wyświetlającej kilka wpisów z kilkoma ikonkami), wyświetlana jest tylko ikonka przy pierwszym wpisie.

Co robi Muzungu jak zachwyci go jakiś serwis i dostrzeże w nim błędy? 🙂 Oczywiście siada i pisze plugin do WordPressa, który ułatwi korzystanie z serwisu. Plugin już jest napisany i możecie go pobrać tutaj.

Po instalacji i szybkiej konfiguracji (polegającej na wklejeniu kodu ikonki i zdecydowaniu czy ikonka ma się pojawiać na początku czy końcu wpisu) zapominamy o wszystkim innym. Od tej pory ikonka będzie się wyświetlać przy każdym wpisie i tylko wtedy, jeśli wyświetlamy pojedynczy wpis. Przykład macie na moim blogu, bo oczywiście wtyczkę już uruchomiłem (musicie wyświetlić wpis pojedynczy a nie główną stronę bloga by zobaczyć ikonę). 

Podoba się? To śmiało pobierać i klikać w Uznaj na moim blogu 😉

0

Dziś odkryłem nowego flakera i wtyczkę dla chrome do zrzutów ekranu

A, pomyślałem że mogę się pochwalić raz na jakiś czas internetowymi odkryciami 😉

new.flaker.pl – wygląda na to, że flaker, choć z dnia na dzień coraz bardziej popsuty i z coraz mniejszą ilością ciekawych ludzi, to jednak będzie żył 🙂 Bardzo fajnie, bo to mój ulubiony serwis mikroblogowy i piszę tam zdecydowanie częściej niż tu na swoim blogu.

Webpage Screenshot – świetna wtyczka do Chrome pozwalająca robić zrzuty ekranu i – co ważniejsze – dodawać do nich opisy, szlaczki, strzałki… Na pewno się przy przy wymienianiu korespondencji z klientami. (wtyczka też odkryta dzięki flakerowi)

0

Trochę więcej bezpieczeństwa w WordPress

Każda co bardziej rozgarnięta osoba, wie, że pobieranie wtyczek i skórek do WordPressa z nieznanego źródła prędzej czy później skończy się zainfekowaniem naszej witryny kodem, który będzie nam w jakiś sposób szkodził. Najczęściej dodatek taki wstawi na naszą stronę spamerkie linki, w najciekawszych przypadkach ktoś zdalnie przejmie kontrolę nad naszym blogiem i będzie z nim robił, co chce.

Trafiłem właśnie na informację o dwóch ciekawych wtyczkach, które wyłapią na anszym blogu takie niebezpieczne dodatki. Jedna z nich to Theme Authenticity Checker, a druga to Exploit Scanner. Choć zapewne nie działają idealnie, ale można je traktować jak coś w rodzaju oprogramowania antywirusowe dla naszej witryny. 

Informajcę wrzucam także ku pamięci swojej. A skąd o tych wtyczkach wiem? A stąd. Polecam ten ciekawy artykuł o tym, dlaczego nie powinniśmy szukać w Google darmowych skórek do WordPressa (ale także i do innych systemów CMS)

0

Znowu kurde blog roku

Heloł, meloł wszyscy moi wyczesani czytelnicy! Dzięki, że czytacie mnie od lat. Jeśli chcielibyście docenić, to, że ciągle w ogóle pisze głosując na mnie w konkursie blog roku, to FIGA Z MAKIEM! Nie biorę w nim udziału i nie mam zamiaru brać.

Kolejny raz czytnik RSS zalewa mi fala spamwpisów, w których co drugi bloger zachęca do głosowania na samego siebie. Mało kto tak naprawdę wierzy w wygraną, ale nie o to przecież w całej zabawie chodzi. Chodzi o to by ktoś )czytaj: organizator) zarobił całkiem sporo kasy na smsach wysyłanych przez czytelników zaszantażowanych emocjonalnie przez autora bloga. Autor szantażuje przypadkiem, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze są wysłane smsy i latające w eterze potwierdzenia dostarczenia.

Tak więc jeśli chcesz podziękować mi za to, że pisze bloga, napisz to w komentarzu. Jeśli się upierasz, że 1,23 PLN (tyle kosztuje sms) za takie podziękowanie to żadna kasa i możesz ją wydać na podziękowania… cóż. Jak klikniesz w ten link – wydasz, ja będę bogatszy o zyla, a żaden organizator tej szopki nie dostanie ani grosza. 

A jak nie podziękujesz to też spoko. Nie po to piszę, by mi dziękowano. I tak będę pisał dalej 🙂

0

WP Sprzedawca i różne stawki za dostęp do płatnej treści

Tworząc wtyczkę WP Sprzedawca założyłem sobie, że będzie ona służyła ukryciu treści i pobieraniu za odblokowanie opłaty. Przy czym opłata ta będzie sztywna, taka sama dla wszystkich wpisów. Dlatego też, gdy ktoś mnie pytał czy można zablokować różne wpisy i za każdy żądać inną kwotę, odpowiadałem, że nie.

Traf chciał, że jeden z klientów zamiast mnie o to zapytać, postanowił po prostu wprowadzić taką możliwość. 🙂 I okazało się, że metoda jest bajecznie prosta i aż wstyd, że sam na nią wcześniej nie wpadłem.

Całość sprowadza się do zainstalowania wtyczki w kilku kopiach na serwerze. A jest to możliwe dzięki kilku prostym krokom.

Zakładamy, że masz już zainstalowanego WP Sprzedawcę i kilka wpisów zablokowałeś/łaś już za jego pomocą. Teraz chcesz wprowadzić kolejną stawkę i zablokować kolejne wpisy. Po kolei:

  1. W katalogu wtyczek kopiujemy katalog /wp-sprzedawca i wklejamy go ponownie w tej samej lokalizacji, ale pod inną nazwą (np /wp-sprzedawca-2)
  2. W katalogu /wp-sprzedawca-2 otwieramy do edycji plik wp-sprzedawca.php
  3. Modyfikujemy w nim linijkę ‘Plugin Name: WP Sprzedawca’ (na samym początku pliku) tak by brzmiała ‘Plugin Name: WP Sprzedawca 2’
  4. Wyszkujemy wszystkie definicje funkcji (zaczynają się od słowa function i spacji) i zmieniamy je dodając cyfrę dwa na końcu nazwy. Zmieniamy też owe nazwy w wywołaniach (i odwołaniach w add_action i add_filter) funkcji.
  5. Wyszukujemy w pliku wszystkie wystąpienia zwrotu ‘platny’ i zmieniamy je na ‘platny2’ (powinny to być trzy wystąpienia)
  6. Zapisujemy plik
  7. Konfigurujemy wtyczkę tak samo jak zrobiliśmy to przy pierwszej instalacji. Oczywiście teraz podajemy inne stawki za dostęp do wpisu
  8. Aktywujemy wtyczkę

Od tej pory możemy ukrywać już wpisy i pobierać za nie inną stawkę. Ważne jest aby dodając do nich pole custom field nazywać teraz ‘platny2’ (dla nowej stawki) lub po staremu ‘platny’ (dla stawki starej).

Prawda, że proste? 🙂 Jeśli chodzi o kwestie “prawne” nie mam nic przeciwko muliplikacji instalacji wtyczki na własnym serwerze, więc śmiało – jeśli kupiliście już wtyczkę ode mnie, nie trzeba kupować jej po raz kolejny, aby stworzyć nową stawkę.

Przy okazji warto się zastanowić jakie inne wtyczki możemy w ten sposób powielać by uzyskać dodatkowe możliwości…

0

Rok 2011 rokiem pisania prozą?

Wygląda na to – ale nie chcę zapeszyć – że moje życie powoli zacznie dryfować w kierunku pisania.

Wczoraj, niejako w wyniku docenienia moich wpisów blogowych z pobytu w Rwandzie, zaproszenie do udziału w warsztatach dziennikarskich. Dziesięć dni pracy w terenie, rozmów z ludźmi i na koniec wydanie w postaci książkowej. Jesienią być może repeat na wiekszą skalę (praca w terenie za granicą).

Dziś odebrałem mail wydawnictwa AxelSpringer (przypominam, że niedługo ukaże się książka o WordPressie, a w niej moje rozdziały) z informacją, że to co napisałem zostało zatwierdzone, a tam fragment:

A tekstów gratuluję, bo to się rzadko zdarza, żeby naczelny tak bez mrugnięcia wszystko podpisał! 😉 Mam nadzieję, że to nie ostatni Pański epizod z nami!”

Przepraszam, że ujawniam fragment korespondencji, ale poczułem się dumny jak paw 🙂 I fajnie, bo pisząc tę książkę zauważyłem jakie to łatwe, przyjemne i nawe dobrze płatne. I co najważniejsze, to także mogę robić z każdego miejsca świata 😉

WordPressa jednak nie porzucam. Zbyt dobrze go poznałem, zbyt dobrze mi się w nim pracuje i zbyt dużo osób zgłasza się do mnie z prośbą o pomoc, by zażynał tę kurę 😉 Tym bardziej, że pisanie to jeszcze nic pewnego (pamiętacie jak dokładnie rok temu zapowiadałem, że przerzucam się na drupala i nic z tego nie wyszło)? Najważniejsze w planowaniu jest nic sobie nie zakładać. Jestem optymistą i wiem, że będzie dobrze 🙂

0

Wprawka do bycia ekspatą

Idea życia jako ekspat pociąga mnie od czasów, kiedy jeszcze nie miałem ku temu jakichkolwiek możliwości praktycznych. Móc sobie jeździć po całym świecie i nie przejmować się specjalnie zarobkami, bo pracować możemy tam gdzie akurat jesteśmy. Brzmi wspaniale, co nie? 🙂

Od ponad roku wszystko czego potrzebuję do pracy to miejsce, gdzie mogę posadzić tyłek, laptop na swoich kolanach i połączenie z internetem. Od przynajmniej pół roku intensywnie macam sobie palcem mapę i wyobrażam, że wyjeżdżam do Nepalu, gdzie do Afryki czy Argentyny. Odwagi by to zrobić jednak wciąż nie mam.

To co teraz napisze zabrzmi śmiesznie w zestawieniu do miejsc, które wymieniłem, ale dziś w nocy wyjeżdżam do Poznania 😉 Mam możliwość zatrzymać się tam na tydzień w hotelu z internetem, nic za to nie płacić i zabieram laptop. Czemu więc by nie sprawdzić w mikroskali jak to jest? Czy faktycznie będę umiał się zorganizować, by zamiast zwiedzać całymi dniami, siedzieć po kilka godzin i 'wordpressić'? W domu znajduję setki powodów by nie brać się do pracy. I zawsze sobie mówię, że jakbym wyjechał, to na pewno będzie inaczej. A więc zobaczymy. Ten tydzień wydaje się nieco luźniejszy, więc wiele nie ryzykuję.

0

Kolejny raz czytam, że w Iraku zabijają chrześcijan

I powiem szczerze, że się nie dziwie. W żadnym wypadku nie popieram, smuci mnie to, ale naprawdę się nie dziwie.

W 2003 roku Irak został zaatakowany (jak się teraz okazuje kompletnie bez żadnego mandatu ku temu) przez George’a W. Busha. Facet, który nigdy nie krył się ze swoją religijnością (polecam film “W” Oliviera Stone’a; zaskakująco obiektywny; spodziewałem się, że reżyser Busha przedstawi w jakiś skrajny sposób). Spróbujcie się wczuć w rolę niewykształconego Irakijczyka, który wychował się w pamięci krucjat, a teraz znów jacyś krzyżowcy najeżdżają jego kraj.

W 2009 roku cały fejsbuk rysował karykatury Mahommeta. Osobiście uważam, że to właśnie ta głupia zabawa była punktem zwrotnym.

W 2010 roku ledwo udało się zapobiec organizacji w Stanach dnia  palenia Koranu.

Jak to wszystko sobie przypomnę, naprawdę bawi mnie  oburzenie ludzi zachodniego świata, że w Iraku znajdą się ludzie, którym żyłka po tym wszystkim pękła 😉

To jest pętla wzajemnie nakręcającej się nienawiści. Zaczynało się niewinnie. Najpierw psztyczek w nos jednej stron, potem rasistowskie wyzwiska drugiej. Potem doszło do profanacji symboli religijnych. Teraz mamy zabijanie w imię religii. Ktoś sądzi, że kolejny cios rozwiąże sprawę, zamiast ją zaognić?

0

Jak z przeciętnego ucznia zostałem stypendystą

Na Flakerze ktoś mnie właśnie natchnął do zwierzeń na temat nauki. Jako, że ostatnio nie mam pomysłów na dobre wpisy, to pomyślałem, że może to jednak okaże się godne umieszczenia tutaj, nad tą panią co stoi obok gałęzi i się na Was patrzy (teraz to dopiero Was zacznie irytować ;))

Zawsze się o mnie mówiło: zdolny ale leniwy. Myślę, że wielu z Was też to słyszało. Nigdy niby nie miałem problemów ze zdaniem z klasy do klasy, nigdy też nie miałem specjalnej ambicji by na świadectwie mieć same piątki. Żartowałem sobie nawet, że jestem Człowiek Pi, bo moja średnia bardzo czesto wynosiła właśnie 3,14. I tak sobie się prześlizgiwałem z klasy do klasy. Przez podstawówkę, przez liceum (ja jestem z tych starszych, co do gimnazjum nie chodzili) i przez pierwsze trzy lata studiów. Po trzecim roku jednak coś mną musiało mocno trzepnąć, tak mocno, że po niemal oblaniu roku, zostałem stypendystą. 

Aha, muszę tutaj wtrącić dla wszystkich, tych, którzy czytają ten wpis z nadzieją, że  będzie coś o amfie, jodze  czy innych dziwactwach, które niby magicznie w jedną chwilę zrobią z nas geniuszy, to sorry batory. Ten wpis będzie o systematycznej, metodycznej nauce. Ciężkiej, długotrwałej, ale z jednym pewnikiem: na pewno skutecznej. Metodą na jaką wpadłem, jestem pewien, że mógłbym nauczyć się liczby Pi do milionowej cyfry po przecinku czy też wszsytkich ulic we wszystkich miastach Polski. Wymagać to będzie dużo czasu, ale na 99% nauczę się tego. 

No więc na trzeci rok studiów poszedłem z debilnym przekonaniem. W wakacje spotkałem człowieka, który przy piwie i ognisku wytłumaczył wszystkim zgromadzonym, że skoro skończyliśmy już dwa lata studiów, nikt na pewno nas nie uwali. Bo przecież w te dwa lata Państwo Polskie wwaliło tyle kasy w naszą edukację, że wywalenie nas teraz z uczelni byłoby fatalnym błędem ekonomicznym. I dlatego teraz studia będą już łatwe i właściwie uczyć się nie musimy.

O tak. Byłem wtedy naiwny. Na tyle naiwny, że wierzyłem, że w Polsce ktokolwiek martwi się tym, na co idą publiczne pieniądze 🙂 Ba, że martwią się tym profesorowie, wśród których był i taki, który nam wprost w twarz mówił, że w gruncie rzeczy studenci są dla nich tylko balastem, przeszkadzającym w prowadzeniu badań naukowych. 

…i przez owe debilne przekonanie, trzeci rok skończyłem w ten sposób, że na sześć egzaminów, pięć nie zdałem.

Wtedy przyznam, że poczułem się jak kompletny debil. Pamiętam spojrzenia innych gdy wspominałem ile egzaminów uwaliłem. Nie było to przyjemne. 

Na szczęście były przede mną jeszcze jesienne poprawki. W tym całym stresie i chęci udowodnienia, że jednak debilem nie jestem wypracowałem sobie bardzo dobrą metodę nauki. Tak dobrą, że owe cztery egzaminy zdałem na same piątki (pamiętam zaskoczenie profesorki od genetyki, że można tak się podnieść), a w czwartym roku na koniec miałem taką średnią, że pierwszy raz w życiu załapałem się na stypendium naukowe. Trochę wtopa, bo gdy odkryłem idealną metodę nauki, studia musiałem już kończyć. 

Na czym polega ta metoda? Jak wspominałem jest potwornie trudna, ale na szczęście sam poczatek jest bajecznie prosty. 

Na samym początku weź podręcznik, zeszyt i długopis. (Mówiłem, że proste). Zacznij czytać podręcznik, ale nic nie zapamiętuj. To znaczy nie staraj się nic zapamiętywać, niech się zapamiętuje samo. Kompletnie zero wysiłku. 

Wszystko co musisz tutaj robić, to po każdym akapicie zatrzymać się i zadać sobie pytanie: na jakie pytanie ten akapit jest odpowiedzią? I potem to pytanie zapisać. 

Doszedłem bowiem – jak się potem okazało do genialnego – wniosku, że każdy akapit to jedna myśl. Jeden mem, jeden bit informacji. Autor podręcznika po to dzieli tekst na akapity, aby właśnie odseparować od siebie informacje. I każdy akapit odpowiada na jedno konkretne pytanie. 

Przykładowo, pierwszy akapit tego wpisu odpowiada na pytanie "skąd wziął się pomysł na ten wpis". Ten natomiast akapit rozwiązuje zagadkę o treści "podaj przykłady pytań, na jakie akapity mogą odpowiadać". 

I tak jest w każdej książce. 

Zatem czytamy cały podręcznik, całe 700 stron chemii organicznej i zamiast wkuwać treść na pamięć, po każdym akapicie zatrzymujemy się i zapisujemy pytanie. "Czym jest chromatografia?" "Jaka jest podstawowa różnica między kwasami tłuszczowymi nasyconymi i tymi nienasyconymi?". I tak przez 700 stron, co strona warto sobie jakoś odznaczyć na liście pytań na której stronie jest na nie odpowiedź. 

Jest to dość proste, trwa długo (bo w końcu mamy do przeczytania 700 stron) i na koniec mamy zarąbistą listę kilku tysięcy pytań 🙂

Teraz – niekoniecznie od razu – czytamy listę owych pytań i odpowiadamy na nie. Bez patrzenia do książki. Jeśli nie potrafimy odpowiedzieć, pytanie zostawiamy. Jeśli odpowiedzi nie jesteśmy pewni, pytanie zostawiamy. Jeśli odpowiedź jest banalna – pytanie jakoś wykreślamy. 

Z doświadczenia wiem, że po takiej zabawie 20% pytań zostanie wykreślone.

Teraz zaczynają się schody. Pozostałe pytania musimy w tekście książki odnaleźć i odpowiedzieć na nie. 

Potem kolejna runda bez książki. Zostawianie pytań, wykreślanie, szukanie na nowo. I kolejna runda. 

Tak, jest to nurzące, ale ostrzegałem. Motywacją dla mnie była wiara, że w ten sposób wykuje wszystko na amen.

Dodatkowo urozmaiciłem sobie nieco kolejne czytania pytań w ten sposób, że nie czytałem ich sobie, a innym ludziom z roku 🙂 Wsiadałem w samochód, jechałem do kogoś, i proponowałem, że odpytam tę osobę z materiału. I potem do nastepnej osoby, następnej… Fajnie jest być studentem zmotoryzowanym 😉

Na koniec (niestety nie mogę powiedzieć po ilu iteracjach) mamy całą kartkę pełną skreślonych pytań. To znak, że z egzaminu będzie piątka.

Co więcej, jak się przekonacie, będzie w tej chwili z Was taki kujon, że jak ktoś Was zapyta tuż przed egzaminem "wymień rodzaje mutacji genomowej", nie tylko udzielisz mu prawidłowej odpowiedzi, ale dodatkowo powiesz, na której stronie jest to w książce i który to był akapit 😉

0

Radio Akadera, środa 9:30

Jako, że nadmieniam o wszystkich swoich wygłupach medialnych, to i tym razem informuję. Jutro o 9.30 w Radio Akadera (białostockie radio, ale na stronie można posłuchać online) będzie ze mną mikro wywiad. Oczywiście o Rwandzie i o szkoleniach, jakie tam prowadziłem. 

0

O krok od wojny w Wybrzeżu Kości Słoniowej – Aktualizacja

Zacznę od pochwalenia się, bo jest to trochę jakby w temacie i wydarzyło się dosłownie chwilę temu. Zadzwoniła do mnie pani z radia Akadera (studenckie radio w Białymstoku) z pytaniem czy nie mógłbym wpaść jutro na wywiad odnośnie mojego pobytu w Afryce. Więc jak ktoś jest z Białegostoku, to któregoś dnia (wywiad nie będzie na żywo) o 9.30 będzie mnie można usłyszeć.

A teraz do rzeczy.

Dziś jest ważny dzień w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Rozpoczął się strajk zorganizowany przez pana Allasane Ouattara. Pan ten wygrał – co potwierdzają międzynarodowi obserwatorzy – wybory w listopadzie tego roku. Jednak obecny prezydent – Laurent Gbagbo –  uznał, że wybory zostały sfałszowane i ustąpić nie chce. Sąsiednie kraje zapowiedziały już, że jakby co są gotowe do zbrojnej interwencji by obalić urzędującego prezydenta. Naciski wywierają też USA i Francja.

Więc jeśli Gbagbo się nie ugnie, będzie kolejna wojna.

Więcej informacji

Aktualizacja: ze strajku jednak kompletnie nic nie wyszło. Wszyscy dziś przyszli do pracy jak zwykle. Ludzie tłumaczą się, że strajkowanie oznaczałoby dla nich głód.

0

Kolej na przetarg

Urząd ogłasza przetarg na dostarczenie gwoździ na budowę. Wartość zlecenia: milion złotych. Zgłasza się jedna tylko firma i w ofercie mówi, że gwoździ nie ma, ale może dostarczyć młotki. Co prawda urzędowi młotki są kompletnie niepotrzebne, ale odpowiedź brzmi: "Bierzemy". Bo z tego miliona na gwoździe połowa jest z dotacji unijnych i jeśli się go nie wyda, będzie wyglądało na to, że urząd nie wykorzystuje w pełni naszego wejścia do Unii.

Absurd? Powyższe to tylko alegoria, tego co usłyszałem wczoraj w telewizji. Bo absurd ma większą skalę.

Ministerstwo infrastruktury położyło już podobno tory pod pociągi pendolino i rozpoczął się przetarg na dostawę pociągów. Tory dostosowano do pociągów z wychylnym pudłem; dzięki temu pociągi będą mogły jeździć o wiele szybciej. Zgłosił się tylko jeden oferent i powiedział, że co prawda nie ma pociągów "wychylnych", ale może dostarczyć te bez "wychylnego" pudła. Jeżdżą wolniej, ale ważne, że jeżdżą. 

Cezary Grabarczyk powiedział, że ministerstwo zastanawia się teraz czy pociągów tych nie wziąć. Bo jeśli nie weźmie, przepadnie 400 milionów z unijnej dotacji (drugie tylko Polska musi dołożyć sama). 

Ważne, że słupki się będą zgadzać 🙂

0

Już można tworzyć polskie sklepy internetowe na bazie WordPressa!

Czyż to nie wspaniale? Aż się chce powiedzieć ‘wow’! 😉

Oczywiście przesadzam z tą radością, ale nowość jest. Do tej pory wszyscy miłośnicy WordPressa mieli tylko możliwość skorzystania z jednej z licznych wtyczek do robienia sklepów, ale jedynie z obsługą płatności PayPal lub też w ogóle bez płatności online. Na polskim rynku nie było nic, co by umożliwiało klientom zapłacić na przykład za pomocą mTransferu, czy automatycznej płatności z innych banków. Teraz się to zmieniło!

Jest już wtyczka, dzięki której można zrobić z WordPressa sklep internetowy z prawdziwego zdarzenia. Dodajemy ile chcemy produktów, definiujemy dla nich ile chcemy sposobów dostawy różniących się rodzajem i kosztem. Odwiedzający klika sobie po naszym WordPressie, przegląda produkty, które na nim umieściliśmy, wrzuca do koszyka i idzie płacić.

Wtedy łączy się z Dotpay.pl. Płaci i wraca na naszą blogo-stronę. A my wszystko to widzimy w panelu administracyjnym strony i co więcej dostajemy jeszcze email z informacją o nowym zakupie. Klient też dostaje email, że zostaliśmy poinformowani o zakupie i już bierzemy się do wysyłki. A to wszystko w dużej mierze konfigurowalne!

Dlaczego ja się tym tak zachwycam i stawiam tyle wykrzykników? Cóż, nie będę ukrywał. Taa dam! To ja jestem autorem tej wtyczki 😉

Tym razem nie jest to jakiś taki mini pluginek, a wtyka z prawdziwego zdarzenia. Szesnaście plików jak do tej pory, tysiące linii kodu, pięć czy sześć stron konfiguracyjnych. Kilka miesięcy pisania i testowania.

Pomyślałem, że to wszystko nie zasługuje na wrzucenie gdzieś jako podstrona na moim blogu. Pomyślałem, że taka wtyczka do sklepu internetowego zasługuje na swoją własną stronę internetową. Już nie trzymam dłużej w napięciu: ta strona to tradematik.pl.

A sama wtyczka nazywa się oczywiście TradeMatik 🙂

Na stronie możecie o niej poczytać więcej, możecie się o niej pouczyć albo nawet zajrzeć na forum wtyczki. I co więcej, a nawet przede wszystkim ją tam kupić. Kupić – uznałem bowiem, że wtyczka i tak da Wam miliony złotych zarobku, więc nie jest grzechem pobieranie za nią opłaty, o ileż to niższej niż owe miliony 😉

Ale wiecie co? Ja Was nawet lubię, więc przygotowałem dla Was sztuczkę: każdy, kto wejdzie na stronę wtyczki i dopisze po jej adresie /promo/muzungu będzie mógł kupić ją w promocyjnej cenie 🙂 Żeby nie było zbyt pięknie, promocja taka trwa do niedzieli do północy. Super, nie? 🙂

I tylko nie mówcie nikomu, bo wszystkie paczki wykupią! 😉

0

A wiecie już, że piszę książkę?

Tym się chyba jeszcze nie chwaliłem, a może warto. Nie, nie będzie to książka o Rwandzie, a o… (tadam, jakże by ostatnio miało być inaczej) WordPressie 🙂

Jakiś czas temu zwróciło się do mnie wydawnictwo AxelSpringer z pytaniem czy nie pomógł bym przy tworzeniu kolejnego poradnika z serii KS Ekspert. Tym razem właśnie chodzi o WordPressa. Miałem nadzieję, że napiszę całość (zwłaszcza, że stawka "za stronę" jaką mi zaproponowano bardzo mi odpowiada), ale ostatecznie stanęło na dwóch rozdziałach. Też dobrze. Jeden będzie (a właściwie już jest, bo skończyłem go pisać) o tworzeniu skórek w WordPressie, drugi (jeszcze przede mną) wstępnie można nazwać "praktyczne rozwiązania w wordpressie" i będę w nim tłumaczył jak na bazie WordPressa stworzyć specyficzne rodzaje stron, czy specyficzne działy na naszej stronie (dział pobierania plików, portfolio naszych zdjęć…).

W całości najtrudniejsze jest dostosowanie się do narzucanych przez wydawnictwo reguł. Dostałem cały kodeks zasad pisania i muszę się go trzymać. Nie  jest to tragiczne, ale troche spowalnia prace. Myślę jednak, że ostatecznie wyjdzie to na korzyść czytelnikom – książki KS Ekspert miałem już w swoihc rękach i faktycznie charakterystyczny styl pisania w nich ułatwia kontakt między autorem a właśnie odbiorcą. 

Kiedy książka się ukaże – nie wiem. Ale na pewno Was poinformuję 🙂

0

Chyba używam już Chrome OS

Siedzę na Ubuntu. Tutaj większość zasu spędzam korzystając z przeglądarki Google Chrome i co najważniejsze pobieram ją w wersji dev. Podczas gdy wszyscy o ile wiem mają obecnie w wersji 7 czy 8 u mnie już od jakiegoś czasu leci 9-tka. I od kilku dni mam silne wrażenie, że to co już widzę, jest tym samym co widzą developerzy sysemu Google Chrome OS. Przyjrzyjmy się zatem jak wygląda ów (na razie niby) system w moim przypadku.

To, że można sobie przypinać karty, nie jest żadną nowością, istnieje bowiem od dawna:

Wszystko jednak zmieniło się w chwili gdy wszedłem do Chrome App Store i spróbowałem w przeglądarce zainstalować kilka aplikacji. O dziwo, mimo, że czytałem, że się nie da, udało się. I teraz mój niby pulpit wygląda tak:

Jak widać to co było dotychczas na pierwszym planie, czyli okna najczęściej odwiedzanych stron zostało zredukowane do paska z tytułami owych. Na pierwszym planie są "ikony" aplikacji. Co więcej, pojawiło się do nich dodatkowe menu konfiguracyjne:

Tak mam od kilku dni. Dziś natomiast pobrałem najnowszą wersję dev i zarówno doinstalowałem dodatek ratujący drzewa. Wymieniam oba, bo nie wiem co jest bardziej odpowiedzialne za nową funkcję. Mianowicie od dziś dodatek ów potrafi przy starcie przeglądarki (i raz na jakiś czas) wyświetlić chmurkę "systemową" w lewym dolnym oknie przeglądarki:

Kliknięcie w klucz powoduje otworzenie nowego menu konfiguracyjnego chrome, w którym możemy określić dokładne uprawnienia dla dodatków (czy może otwierać pop-upy, czy może uruchamiać JS i czy na przykład może wyświetlać takie komunikaty jak ten powyżej).

Zastanawiam się czy to już jest Chrome OS? Czy też to macie?

Zastanawiam się też czy system ten byłby dla mnie. Pomijam kontrowersje prywatnościowe. Zwyczajnie zastanawiam się powstaną na niego aplikacje, które umożliwią mi pracę nad stronami internetowymi. Czy będzie jakaś choćby namiastka IDE dla PHP? Czy taki plik utworzony w tym IDE będę mógł zsynchronizować przez FTP ze stroną na serwerze? Byłoby ciężko, ale nie sądzę aby wykonanie takich aplikacji nie było możliwie (no może nie całe IDE, ale choćby notatnik z obsługą FTP byłby do zrobienia). 

0

Moja prezentacja na temat tworzenia wtyczek

Niedługo na stronie WordCampu pojawią się wszystkie prezentacje, ale postanowiłem, że już teraz na swoim blogu zamieszczę tę, którą używałem podczas tłumaczenia w jaki sposób tworzy się wtyczki do WordPressa.

0

Filmy z WordCampu

Osoby, które nie były, osoby, które były, ale chcą zobaczyć jak wypadły jako prelegenci lub po prostu "przeżyć to jeszcze raz" informuję, że wszystkie filmy z WordCampu są już dostępne w sieci w serwisie YouTube.

Na początku miałem się nie przyznawać, ale jak na siebie patrzę z boku to jednak wypadłem przynajmniej średnio a nie fatalnie, jak o sobie myślałem. Na ekranie nie widać jaki zestresowany byłem w środku (jednak widać, że stres ów odbił się na jakości merytorycznej wystąpienia). 

W sobotę jestem od części 18. W niedzieli jeszcze siebie nie znalazłem 🙂

0

To ja też napiszę, że wróciłem z WordCampu

Dopiero o 23:00 ale wróciłem.

"Straciliśmy dwa z trzech silników" – takie słowa padły całkiem na poważnie w czasie mojego powrotu z WordCampa. Całe szczęście, że wypowiedział je konduktor w pociągu, a nie pilot w samolocie i całe nieszczęście, że prze to jechaliśmy żółwim tempem.

Ale dojechaliśmy.

Wrażenia?

WordCamp uważam za udany. Największe rozczarowanie to chyba ilość uczestników – na 200 zarejestrowanych zjawiło się około 60 osób. Nie dotarł także jeden prelegent, ale za to w ostatniej chwili zgłosił się nowy.

Byliśmy chwaleni jako organizatorzy za ogarnięcie wszystkiego, więc chyba tu było ok 🙂 Uczestnicy, czego nie zapowiadaliśmy, dostali po kubku i koszulce, identyfikator, który właśnie wszyscy chwalą i torbę z castoramy 😉 Chciałem ogłosić, że casto nie było sponsorem campa.

Przeglądam wpisy innych uczestników, rozmawiałem z wieloma osobiście i co chwila pojawia się kwestia mniejszego lub większego rozczarowania poziomem prezentacji. Muszę przyznać rację; nie do końca się zrozumieliśmy kto na campie się zjawi. Praktycznie nie było treści do zupełnych nowicjuszy, przez to kilka osób wyszła już pierwszego dnia. Za to na sali byli praktycznie sami developerzy stron opartych o WordPress. Moja prezentacja o tworzeniu wtyczek okazała sie przez to dość niepotrzebna – tłumaczyłem oczywiste oczywistości dla ludzi, którzy dawno ten etap mają za sobą. Śledziłem komentarze na blipie (flaker tu kompletnie nawalił; choć było wiele osób, które z flakera znam, na stronie wiało pustkami) i najlepszym przykładem złego dobrania treści do uczestników było zdziwienie oglądających, że we wtyczce nie użyłem MVC 🙂 To ja może skorzystam z okazji i wyjaśnię:

Celem prezentacji było wyjaśnienie jak zrobić prostą wtyczkę pzez osobę, która dopiero raczkuje. Jeśli bym tam wplótł MVC rozmyłbym tylko główny przekaz (cały czas pamiętajcie, że zakładałem, że na sali są nowicjusze). A po drugie…: MVC dla jednego formularza? 😉 Poważnie? Jeśli poważnie w ten sposób piszecie swoje rzeczy, to ja się zastanawiam, gdzie tu jest miejsce na myślenie o wydajności 🙂

Onet

Dzięki onetowi mieliśmy na prezentacji swojego własnego Steve'a Jobsa prezentującego nowy gadżet 🙂 Onet bowiem właśnie nasz camp wybrał na premierę swojego nowego pomysłu, jakim jest blogujacy.pl. To platforma blogowa dla zwykłych użytkowników oparta właśnie o WordPressa. Wypas 🙂

Ludzie

Fajnie było zobaczyć te wszystkie twarze, które znaliśmy do tej pory tylko z avatarów. I dobrym tu pomysłem było zamieszczenie owych avatarów na identyfikatorach, dzięki czemu szybko poznawało się kto jest kto. 

Dobra kończę. O WordCampie będę jeszcze pewnie pisał. Teraz tylko na szybko melduję się wróciłem i idę spać 🙂

0

Niespanie

3:22

Fajnie jest tak czasem sobie nie pospać w nocy. Nawet jeśli jutro z rana trzeba jakoś zacząć podróż do Łodzi. W internecie już pusto, wszystko słonka na GG poszły spać, a ja siedzę i oglądam kolejny wykład o programowaniu 🙂

(uprzedzam, że ten wpis powstał tylko dlatego, że przemyślenia w nim zawarte są o 180 stopni różne od tego, co myślę o niespaniu na codzień)

0

Dojazd na WordCamp z Białegostoku przez Warszawę (i inne miasta)

W sieci pojawiają się już wątki komunikacyjne* odnośnie dojazdu na WordCamp wspólnym samochodem. Pomyślałem, czemu by nie zapytać? 🙂 

Nie mam samochodu, ale jadę do Łodzi w piątek przez Warszawę z Białegostoku. Jeśli ktoś po tej trasie będzie także jechać i chce zabrać pasażera, to zapraszam do kontaktu 🙂 kkarpieszuk@gmail.com

Jak się nikt nie zgłosi, jutro, tak jak planowałem, idę kupić bilet na pociąg.

*) Inne propozycje wspólnej jazdy, jakie widziałem:

Z Legnicy/Wrocławia jest tutaj: http://www.wordpress.org.pl/Dojazd-na-WordCamp-Polska-t11498.html

Z Krakowa jest tutaj: http://wordcamp-polska.pl/aktualnosci/program-konferencji/ oraz tutaj http://www.goldenline.pl/forum/1352018/spotkanie-fanow-wordpressa/s/3#38700380 

0

Ktoś od kogoś ściąga? ;)

Obudził mnie dziś rano wpis na Facebooku, w którym Paweł Lipiec informuje nas – organizatorów WordCampa (to już ten weekend!) – że felernie wybraliśmy sobie datę, bo w tym samym czasie odbędzie  się Blog Forum Gdańsk 🙂 A ja się zastanawiam, czy to my źle wybraliśmy datę, czy to ktoś inny jednak był tym drugim, kto postanowił zrobić forum w tym samym terminie co my będziemy mieli swoje. 

O Blog Forum Gdańsk dowiedziałem się dopiero dziś, na trzy dni przed nim. Albo jestem źle poinformowany, albo… nie wiem. Według mnie taka informacja raczej nie powinna sama z siebie mnie ominąć, bo staram się śledzić co się blogowym świecie dzieje. (Co więcej wrzuciłem informacje o tym na naszą listę mailingową organizatorów i także  nikt z nas wcześniej o tym nie wiedział). Czy ktoś z Was może wiedział o tym i może zdradzić od kiedy to jest w sieci?

Właśnie – strony internetowe 🙂 Tutaj jestem niemal pewien, że  ktoś najpierw usłyszał o nas, a potem wpadł na pomysł by w tym samym czasie zrobić podobną imprezę. Spójrzcie na naszą stronę, na dział Materiały, a potem na stronę Blog Forum Gdańsk, ten sam dział 🙂 Plagiat to oczywiście nie jest, ale przyznacie, że przynajmniej mogli zmienić kolejność obrazków do pobrania 😉 Albo jakoś bardziej inaczej podpisać. To nie może być przypadek, że dwie różne firmy zrobiły tak podobne strony i żadna wcześniej nie widziała poprzedniej. A że my jesteśmy czyści – w sensie, że nie ściągaliśmy od nich – jestem dość mocno przekonany 🙂

No nic. Do zobaczenia już w sobotę! 😉

1

Województwa autouzupełnione

Trafiłem dziś na fajny obrazek przedstawiający mapę USA z podziałem na poszczególne stany. Tylko, że stany nie były podpisane swoimi nazwami. Zamiast tego ktoś wpisał nazwę stanu do Google i na mapę naniósł pierwszą automatyczną podpowiedź, jaką podsunęła ta wyszukiwarka.

Pomyślałem jak by wyglądała taka mapa dla naszego kraju. Znalazłem obrazek, wpisałem w  google nazwy poszczególnych województw, przepisałem na obrazek. I oto wynik:

O ile w przypadku Stanów Zjednocznych mapka jest zabawna, to nasza mapka co najwyżej bywa zabawna w niektórych województwach. Bo w niektórych aż się robi smutno, że właśnie takie wyrażenia ludzie wpisują najczęściej w wyszukiwarkę. I popatrzcie jak często się to powtarza.

P.S. Sorry za literówki na mapce. Dopiero teraz je widzę

0

Książka Dzisiaj Narysujemy Śmierć już dostępna w sprzedaży! Warto ją kupić właśnie dziś

Książka o Rwandzie "Dzisiaj Narysujemy Śmierć", która powstała z moim małym udziałem, o którym już pisałem tutaj trafiła właśnie do księgarni. Cena jej wacha się pomiędzy 30 a 40 złotych. Ja właśnie chwilę temu kupiłem dwa egzemplarze – jeden dla mnie, jeden na prezent 🙂 Książkę mam także w formacie PDF na dysku, otrzymałem za darmo od autora, ale uważam, że warto mieć na półce coś w pewnym sensie "swojego" 😉

Jeśli ktoś chciałby ją także kupić, polecam aby zrobić to dziś jeszcze przed północą. Trwa właśnie Dzień Darmowej Dostawy – wymienione sklepy wysyłają zamówiony towar bez doliczania opłat za wysyłkę. Kupiłem w księgarni KDC.pl. Wysyłka tam faktycznie jest za darmo, a książka mimo o jest o jakieś 7 złotych tańsza niż w sklepie internetowym wydawcy. 

To tyle 🙂 Idę tymczasem czekać na dostawę i kupować kolejne prezenty na zbliżające się święta. 

0

Znów dziennikarzom za bardzo się nie udaje

Wygląda na to, że Maciej Firlej dostał posadę korespondenta ze Stanów Zjednoczonych na kształt jakiejś emerytury czy lekkiej i przyjemnej pracy w ramach podziękowania za trudniejsze rzeczy, jakie robił jako korespondent wojenny.

Dziś o 8:30 rano TVP.info łączyło się z nim na żywo w sprawie cablegate. Pan Maciej powiedział, że obecnie nic nie wiadomo, poza fragmentami wycieków jakie ukazały się w kilku gazetach online, a sama strona Wikileaks jest shakowana. Trcohę jakby Maciej Firlej wszystko co zrobił to przejrzał strony tych gazet i to wszystko. 

Panie Macieju, już dzień wcześniej o 22.30 pojawił się wyciek na stronie Wikileaks i każdy może go sobie swobodnie czytać i przeglądać (kolejne materiały są dodawane ustawicznie). Trochę wtopa, że po dziesięciu godzinach jeszcze pan o tym nie wiedział 🙂

0

Jest!

Jest czwarta nad ranem, a ja właśnie jestem zachwycony! Właśnie skończyłem oglądać film i jestem pewien, że trafi on na moją listę filmów ulubionych. Film, który obejrze na pewno jeszcze dziesiątki razy.

Ten film to “Nazywam się Khan”, po prostu rewelka. Połączenie Forresta Gumpa ze Slumdogiem i z dokładką kilku nowych rzeczy. Film o upośledzonym umysłowo facecie islamskiego pochodzenia, który przemierza Stany Zjednoczone bo chce spotkać się z prezydentem tego kraju. By mu powiedzieć, że nazywa się Khan i nie jest terrorystą.

Tyle, bo nie wiem co więcej napisać. Obejrzyjcie trailer, obejrzyjcie film. Trwa 2,5 godziny ale mimo to cały czas się cieszyłem, że jeszcze trwa i nie chciałem by się skończył.

Oto trailer.

0

Czas na odwrotny adBlock?

Widzieliście już? Na pewno widzieliście, ale i tak w skrócie opiszę: USA wetknęło paluchy w ICAAN i zablokowało całemu światu dostęp do kilkudziesięciu stron. Na razie torrentowych, ale skoro takie blokuje, czemu nie miało by w przyszłości blokować innych, które np ujawniają tajne dane na temat działań wojennych?

Blokada jest łatwa do obejścia, bo zablokowane zostały tylko domeny internetowe stron, nadal można na nie wejść jeśli ktoś zna ich adres IP. Bardziej techniczne osoby już teraz mogą sobie dopisać odpowiednie reguły przekierowań w /etc/hosts, tak by wszystko działało po staremu.

A mi właśnie przyszedł pomysł na wtyczkę do przeglądarek, która będzie robić to sama automatycznie. Coś na zasadzie działania adBlocka, tylko w odrotną stronę: instalujesz wtyczkę, ta pobiera z sieci otwartą bazę takich zablokowanych stron. I działa na zasadzie: "Jeśli adres jaki user wpisał w pasek adresu znajduje się na liście zablokowanych, olej szukanie jej adresu IP i po prostu połącz z tym IP, jaki mam zapisany we własnej bazie".

Ktoś napisze? To może być sukces w obecnej sytuacji (ja niestety pisać wtyczek do przeglądarek nie umiem). A może coś takiego już jest?

0

ScribeFire dla Chrome – zobaczmy czy to działa

Zainstalowałem sobie właśnie wtyczkę ScribeFire dla Chrome i ten wpis pisze za jej pomocą. Jeśli wpis się pojawi i nie będzie żadnych z tym problemów, to chyba można powiedzieć, że ją polecam 🙂

Ze ScribeFire miałem do czynienia ostatni raz w 2008 roku, wtedy jako wtyczką do Firefoksa. Nie przypadł mi do gustu, bo działał kiepsko. Jeśli jednak od tamtej pory coś się zmieniło, mam nadzieję, że da się go używać.

Czym jest ScribeFire? To wtyczka umozliwiająca publikowanie wpisów na własnym blogu (nie tylko opartym na WordPress) bez konieczności logowania się do panelu administracyjnego, odnajdywania odpowiedniej strony itd. Klikamy guzik wtyczki i już mamy okno edycji wpisu. Jeśli przy wtyczce zostanę dlużej, spodziewajcie się tutaj więcej krótkich notek – do tej pory przed zamieszczaniem ich powstrzymywała mnie właśnie konieczność odbębnienia tego calego rytuału logowania – pisania – publikowania. 

0

Jeśli coś jest złe, zróbmy to!

Steve Jobs zwykł twierdzić, że netbooki są złe, a teraz wydał netbooka MacBook Air.

Steve Jobs jeszcze wiosną tego roku twierdził, że multitasking w kieszonkowych urządzeniach jest pomyłką, a kilka dni temu hucznie wprowadził to rozwiązanie w iOS.

Chyba odkryłem metodę na przewidywanie jakie kolejne nowości pojawią się w produktach Apple 🙂 Czy komuś przychodzi do głowy jeszcze jakaś rzecz, którą Steve skrytykował, a nie mam jej (jeszcze) w produktach jego firmy?

0

Beat this, antyfaszysto!

Wydaje się, że wszyscy faszyści mają świetnego haka, którym – jak im się wydaje –  rozkładają na łopatki osoby, które próbują z nimi dyskutować.

Jeśli zarzucisz takiemu, że treści jakie propaguje są faszystowskie, zaraz ci odpowie, że masz się douczyć czym jest faszyzm, bo tak naprawdę powinieneś powiedzieć o nazizmie. Jeśli zarzucisz nazizm – wytłumaczą ci, że tu chodzi o ksenofobię. Jeśli nie spodoba ci się czyjaś wypowiedź z uwagi na nacjonalizm, znów jesteś odesłany do książek, bo tu przecież mowa o jakimś antyjudaizmie. I takie mielenie kilku pojęć w kółko, pojęć które dla osoby, która specjalnie nie chce się zagłębiać w psychikę osób wykolejonych są tożsame i ma prawo do takiego ich pojmowania.

Takie powiedzenie: “Pudło, nie trafiłeś z określeniem kim tak naprawdę jestem. Zgaduj dalej dlaczego jestem marginesem społecznym, a póki co ja będę się czuł słownikowo wywyższony”. I wszystko jest według nich ok. Siedzą sobie na tym marginesie, a póki margines nie jest nazwany, nie widzą żadnego problemu.

0