Klikanie w reklamy Google na własnej stronie skutkuje wyrzuceniem z programu Adsense 🙂 No żesz… Korci 🙂
Złośliwość
Linux.pl :: Strategia czasu rzeczywistego – 0 A.D. uwolniona
“0 A.D. jest wieloplatformową strategią czasu rzeczywistego, wzorowaną na popularnej pozycji z tego gatunku – Age of Empires.”
via Linux.pl :: Strategia czasu rzeczywistego – 0 A.D. uwolniona.
Brzmi super, bo Age of Empires to jest chyba jedyna rzecz za jaką tęsknię na Linuksie (o zgrozo gra zrobiona przez MS, ale naprawdę świetnie).
Jednak to nie pierwsze takie ogłoszenie, że jakaś firma uwalnia kod gry, a potem z tego g* wychodzi. Ciekawe jak będzie tym razem.
Klasa!
Ale film właśnie widziałem!
Zapiera dech w piersiach, tym bardziej, że opowiada prawdziwą historię. I wkurzył mnie niesamowicie, bo opowiada o tych czasach w życiu, w których jakoś strasznie nie znoszę. Co więcej opowiada właśnie w ten sposób, aby wkurzyć. Siedzisz przed ekranem i czujesz niemoc.
(btw. To nie jest kolejny tekst sponsorowany)
Film nosi tytuł Klass i leżał u mnie na dysku już jakiś czas, bo nie znoszę skandynawskiego kina. Nie znoszę, bo widziałem dwa filmy Aki Kurosmaki (nawet nie chcę sprawdzać czy dobrze napisałem) i było to o dwa filmy za dużo. No ale dziś, nie mogłem znaleźć nic ciekawszego, więc zaryzykowałem. Rezultat: właśnie skończyłem oglądać i zamiast iść spać, piszę o wam o wrażeniach z projekcji 🙂
Film jest o licealnej klasie (bez obaw, nie zdradzę smaczków, więc możecie śmiało czytać) i o klasowym popychadle. Jest też oczywście klasowy macho, który popychając popychadło pokazuje co chwila, że jest samcem alfa w tym stadzie szczeniaków. Potem pojawia się, ktoś, kto chce popychadłu pomóc i sprawa się tak komplikuje, że widz sam, uprzedzony delikatnie na wstępie o zakończeniu, zaczyna się godzić z tym, co ma nastąpić.
Powinien go obejrzeć każdy rodzic, każdy licealny uczeń i każdy nauczyciel. W czasie filmu przypominały mi się wydarzenia, na bazie których film mógłby być wzorowany. Strzelaniny w amerykańskich szkołach, dziewczynka w Gdańsku, która upokożona przez klasę się powiesiła. Które zakończenie tu się pojawi? A może jeszcze coś innego?
* * *
Wiek licealny to najgorszy wiek w życiu człowieka, takie jest moje zdanie. Wszyscy przez niego przechodzimy i zapominamy, przez co ostatecznie wydaje nam się, że wcale nie było tak źle. Mi się jednak zdarzyło wrócić do liceum po kilku latach jako nauczyciel i zobaczyć to wszystko jeszcze raz, tyle, że już mądrzejszy życiowym doświadczeniem. Widziałem te wszystkie kąsanie się młodych wilków, widziałem klasowe popychadła. Kurde, jakie to było wszystko durne. Kumpel się źle ogolił? – wyśmiać! Ktoś inny założył koszulkę niepopularnego zespołu? – wyśmiać! Byle tylko uwaga innych wyśmiewających nie skupiła się na nas. Nie ma co się okłamywać: wszyscy albo leczyliśmy swoje kompleksy poniżając innych, albo byliśmy poniżani. Trzeba to przetrwać, a chyba jest z tym coraz trudniej.
* * *
Najlepszy cytat z filmu: “Mam wejść czy wyjść?”. Mocne.
* * *
Podsumowując podejrzewam, że Estończycy potrafią robić dobre filmy. Wiele lat temu byłem w Akademii Filmowej w Tallinie, gdzie pokazano mi produkcję tamtejszych studentów. Ponoć dostała jakieś nagrody i się nie dziwię. Niestety nie pamiętam już tytułu, ale film był świetny. Opowieść o złotej rybce, sparafrazowana, sielska i uwspółcześniona. Tak ją pamiętam.
Fajny koncert dziś w Trójce
Sądząc po radiowej zapowiedzi dziś o 20.00 szykuje się fajny koncert w radiowej Trójce. Egipski zespół zagra mieszankę muzyki afrykańskiej i bluesa znad Missisippi. Brzmiało to bardzo ładnie w radiowym jinglu.
Niekiepskie CV
How To Create A Great Web Design CV and Résumé? | How-To | Smashing Magazine.
Przyznam, że widziałem już kilka fajnych projektów i zastanawiam się nad tym czy i sobie nie zrobić coś a’la w podobie.
Opony, odszkodowania, kosiarki, stroje sportowe czyli Blogvertising mi płaci
Pamiętacie idiotyczny tekst sprzed dwóch tygodni? Okazuje się, że wcale nie było to takie głupie. Zarobiłem za niego 35 złotych (pieniądze już widzę na moim koncie w Blogvertising), a napisanie go zajęło mi jakieś 20 minut. Wychodzi całkiem niezła stawka za godzinę, więc uprzedzam, że jako wciąż bezrobotny (ale nie nierób; przyjąłem sobie zadanie wysyłać przynajmniej jedno CV dziennie i póki co trzymam się go) raczej nie odpuszczę sobie takiej okazji na kilka złotych.
Tak, wiem, że nie podoba się Wam (a przynajmniej jednej osobie, która zamieściła pod tekstem w komentarzu link do bloga mekka) takie wspieranie preclowania, ale przyznam, że nie mam większych oporów przed tym (choć jakieś mam). Klient, autor strony chce być na pierwszym miejscu wyników wyszukiwania. Może za to zapłacić dla Google, może zapłacić dla firmy pozycjonerskiej. Nie kradnę Wam przy tym kontentu (jak było to opisywane na blogu mekka, btw mój blog Konrad jest w Rwandzie, też tego doświadczył), nie spamuję Wam skrzynek, nie zmuszam do czytania. Fakt, że całość zmienia skuteczność wyszukiwarek, ale nie ma róży bez kolców.
Niestety sam Blogvertising nie ułatwia roboty, bo teksty trzeba pisać pod idiotyczne słowa kluczowe. Tym razem jest to po kolei: opony, odszkodowania, holowanie, kosiarki, wypożyczalnia samochodów Gdańsk, spływy kajakowe i stroje sportowe.
OK, na siłę mógłbym sklecić coś w rodzaju tekstu: “Muszę się zgłosić do punktu wypłaty odszkodowania i znaleźć holowanie, bo jak wsiadłem do swojej kosiarki, zarzuciłem na ramę stroje sportowe, to zaraz po chwili pękły mi wszystkie cztery opony w niej, tak że spływy kajakowe, na które jechałem mogę sobie już wybić z głowy i pozostaje mi co najwyżej wypożyczalnia samochodów Gdańsk“. No ale co z tego, skoro choć to może już i ma jakiś skład gramatyczny, to nadal jest bez sensu?
Jutro napiszę coś niesponsorowanego, obiecuję 😉 Tymczasem kończę na razie i oznajmiam, że właśnie zarobiłem kolejne 16 złotych.
* * *
Tak naprawdę miałem zamiar w tym wpisie połączyć przyjemne z pożytecznym i pojechać po pozycjonowanych stronach (poklikajcie sobie w nie, grafika i wykonanie miodzio, jedna nawet składa się z samych kodów błędu PHP), ale te powyższe zdanie naprawdę napisałem na poczekaniu, więc odpuściłem sobie całą resztę. Wymóg jest aby każde z pozycjonowanych słów pojawiło się dwa razy i wymóg został spełniony. Nie będę więc siebie i Was męczył 🙂
Histmag.org ? Obama: dość zwalania winy na kolonializm
Histmag.org ? Obama: dość zwalania winy na kolonializm. Kubeł zimnej wody.
WordPress SEO – Przewodnik
WordPress SEO – Definitive Guide To High Rankings For Your Blog.
Wrzucam na bloga, żeby mieć to jakoś zapamiętane i przeczytać kiedyś w przyszłości, bo – jako, że gdy mam zlecenie/pomysł na stronę pierwsze co się zastanawiam, to to, czy da się to zrobić w WordPresie – na pewno się przyda. Myślę, że także i Wam, więc zamiast w zakładkach, ląduje to tutaj. Dużo do czytania.
A jednak Google OS
Official Google Blog: Introducing the Google Chrome OS.
Z jednej strony bardzo dobrze. Zwłaszcza, że obiecują, że będzie szybko, a tego mi właśnie w moim obecnym Ubuntu brakuje. A patrząc jak działa Google Chrome, można by uwierzyć im na słowo.
Z drugiej strony mają zamiar oprzeć to na jądrze Linuksa. Więc nie będzie to zupełnie nowy system operacyjny, a być może kolejna dystrybucja GNU/Linux; może bardzo zmodyfikowana. Mam tutaj nadzieję, że faktycznie wywalą to wszystko co obecnie spowalnia inne dystrybucje.
W każdym bądź razie możecie się spodziewać, że będę jednym z pierwszych, którzy przynajmniej wypróbują to na własnej skórze.
Książka na podstawie bloga z Afryki wydana
Nie, nie moja (ale wiedziałem, że klikniecie w czytniku RSS na sam widok tytułu wpisu 😉 )
Pamiętacie blog “Do ciepłych krajów”? Tego gościa, co jechał na rowerze z zamiarem objechania całego tego kontynentu, ale niestety z powodu nieoczekiwanych zdarzeń w Kinszasie przerwał swoją wyprawę? Ja bloga – niestety nie od początku – czytałem z zapałem. Świetnie napisany, spokojny; widać, że człowiek ma poukładane w głowie (nawet mimo naprawdę odważnego zakończenia swojej przygody).
Dziś właśnie widziałem tą książkę na półce w Empiku. Na początku przyciągnęła mnie jaskrawą okładką, gdy oglądałem dział z literaturą podróżniczą (rekonwalescencja i poszukiwanie pracy nie zabiły we mnie tęsknoty za wielkim światem). W pierwszej chwili nie skojarzyłem co to jest, ale dość szybko przypomniałem sobie o blogu i że w prywatnej korespondencji z jego autorem dowiedziałem się, że jest plan aby blog ukazał się pismem drukowanym. I jest! Kurcze, bloga cały czas mam w RSS, mógł napisać i na blogu, a nie człowiek przypadkiem się dowiaduje.
Moja recenzja tej książki będzie krótka, gdyż jeszcze jej sobie nie kupiłem 🙂 Treść jak już wspomniałem znam (choć nie w całości). Obiecywałem sobie, że książkę kupię jak tylko się ukaże, ale nie wiedziałem jaka będzie moja sytuacja finansowa.
No ale odnośnie recenzji: na pewno zabrzmię jak Jaś Fasola – ekspert od malarstwa współczesnego, który zachwalał ramę obrazu zamiast jej wnętrza. Otóż powala książki gabaryt: prawie 500 stron. Człowiek się nieźle rozpisał, więc będzie na pewno dużo do czytania. Ciekaw jestem ile z tego już przeczytałem.
Podoba mi się też opracowanie graficzne i nawiązanie książki do bloga. Co chwila w treści pojawiają się mapki (coś, czego brakowało mi w wersji elektronicznej). Fajne jest też wplecenie w treść także komentarzy pod wpisami na blogu. Najciekawsze pytania jakie czytelnicy zadawali Pawłowi i odpowiedzi na nie także są w książce. Wiedziałem, że książka będzie wydawana przez małe wydawnictwo i bałem się, że sobie nie poradzi, ale jestem pozytywnie zaskoczony. Całość wygląda bardzo dobrze, a jeśli treść książki nie odbiega od treści bloga, można się spodziewać, że będzie co czytać!
Minus: cena. Kurde, książki są i tak drogie, ale 39 złotych w Empiku (online nieco taniej) to jak dla mnie teraz kwota bardziej niż zaporowa. Ja wiem, że 500 stron, ja wiem, że koszty, promocja i Pawłowi się w ogóle należy finansowa gratyfikacja za taki kawał dobrej pisaniny. Ale ja z zakupem (bo na pewno kupie) poczekam na razie na stałą pensję.
* * *
Uczciwie informuję, że post ten zawiera link referencyjny do jednej z księgarni online, w której jestem partnerem w progrmie partnerskim. Jak ktoś z Was kupi tą książkę przez link dostanę 5%. Dlaczego wybrałem tą księgarnię a nie inną napiszę kiedy indziej.
Dlaczego Afrykańczycy nie mogliby być terrorystami?
Na blogu Heleny znalazłem taki właśnie tekst. Można by się chwilę zastanowić czy publikacja go nie jest przejawem rasizmu, ale jak Helena pisze tekst został wymyślony przez samych Afrykańczyków. Widać więc, że potrafią się śmiać sami z siebie 🙂
Pozwoliłem sobie przetłumaczyć (w dość luźny sposób) go na język polski. Podejrzewam, że tekst był pisany po 11 września 2001 roku, niektóre punkty ewidentnie nawiązują do tamtych właśnie wydarzeń (cztery loty, prowadzenie samolotu przez terrorystów).
Oto tłumaczenie.
1. Zawsze się spóźniamy. Spóźnilibyśmy się na wszystkie cztery loty.
2. Ładne dziewczyny w samolocie rozproszyłyby nas.
3. Rozmawialibyśmy za głośno, co zwróciło by wszystkich uwagę na nas.
4. Jedzenie i drinki na pokładzie sprawiłyby, że zapomnielibyśmy po co właściwie wsiedliśmy do tego samolotu.
5. Nie potrafimy rozmawiać bez gestykulowania. Żeby coś powiedzieć zapewne odłożylibyśmy broń, bo potrzebne by nam były ręce.
6. WSZYSCY byśmy chcieli usiąść za sterami samolotu.
7. Pokłócilibyśmy się nawzajem w samolocie i zaczęli bić.
8. Nie potrafimy dotrzymywać sekretów. Na tydzień przed akcją wszystko byśmy wygadali.
9. Na szybie w kabinie pilotów umieścilibyśmy flagę naszego kraju.
10. Poprzewracalibyśmy się jeden przez drugiego, by tylko znaleźć się na zdjęciu robionym przez któregoś z zakładników.
Niektóre punkty nad wyraz wyglądają realnie 🙂
Urząd Pracy zatrudni webmastera
Bo obecnie pracującego wypadałoby wypierdolić z roboty.
Co robi przeciętny białostoczanin szukający pracy i mający dostęp do internetu? Wchodzi na www.pup.bialystok.pl (koniecznie z www z przodu, bo bez www trafiamy na pierwszą niekompetencję admina strony).
I dalej w lewym panelu klikamy na Oferty pracy. I czekamy.
Czekamy.
Idziemy zrobić sobie kawę.
Pijemy kawę i dalej czekamy.
Próbowałem tydzień temu i było tak samo jak dziś. Dziś jednak postanowiłem nie dać tak łatwo za wygraną, przestać na chwilę być przeciętnym białostoczaninem szukającym pracy i powęszyć nieco. W pasku statusu podczas czekania wyświetla nam się www.epuls.praca.gov.pl, więc wklepmy ten adres ręcznie.
Dalej to samo. Pomyślałem, że wpadłem więc właśnie na aferę grubymi nićmi szytą – Ministerstwo stworzyło portal, który nie działa. I wszystkie PUP-y do niego linkują i dupa blada.
Dla potwierdzenia swojej teorii wszedłem na przykład na stronę PUP-u w Toruniu i tam linkują do jakiegoś http://www.psz.praca.gov.pl. I to działa.
To czemu my tutaj na Podlasiu, w regionie o jednym z największych odsetków ludzi bezrobotnych w Polsce linkujemy do strony, która chyba chwilowo nie działa?
Z odpowiedzią przyszedł Google i jego cache.
I wszystko jasne. Epuls nie działa już od ponad 3 miesięcy. Webmaster/admin sstrony PUP-u się tym nie przejmuje.
Walka z bezrobociem, k*wa mać…
Reklama w internecie, pozycjonowanie, gadżety reklamowe i torby reklamowe czyli poezja plugawa
Jest taki serwis w sieci który pozwala blogerom co nieco zarobić (ikonkę widzicie wyżej). Przynajmniej taką mam nadzieję, bo właśnie mam zamiar się splugawić i napisać coś, co Was zapewne nie interesuje, coś co mnie nie interesuje i do tego zrobić to za pieniądze. Dokładnie 35 złotych.
Zasady są proste. Muszę napisać jakiś tekst, który w temacie i w treści będzie zawierał takie zwroty jak reklama w internecie, pozycjonowanie, gadżety reklamowe, długopisy reklamowe i torby reklamowe. Frazy te w tekście muszą wystąpić co najmniej dwa razy, zatem nie bez powodu wymieniłem je właśnie przed chwilą: połowę roboty mam już odwaloną 🙂
O ile orientuje się w tym całym SEO (pozycjonowanie) tekst, który piszę nie musi mieć jakiegokolwiek logicznego sensu. Tu chodzi jedynie o to, że my blogerzy wwalamy na swoje blogi t frazy, linkujemy je, a potem google odwiedza bloga i uczy się, że np najlepsze długopisy reklamowe są na stronie takiej a takiej.
A więc skoro z jednej strony to co piszę nie musi mieć sensu, a z drugiej strony nie wiedzieć czemu nadal to czytacie, skoro już na samym wstępie napisałem, że nie znajdziecie tu nic ciekawego, to powiem wierszyk 🙂
miałem cztery kolorowe
nowiuteńkie długopisy reklamowe
spojrzałem krótko na nie
pomyślałem: opiszę pozycjonowanie!
a co jeszcze powiecie
jeśli opiszę też czym jest reklama w internecie?
opis zamieszczę jednak nie dziś
bo teraz muszę już iść
na koniec tylko wam powiem
że tutaj się rymuje torby reklamowe
tak samo jak i gadżety reklamowe
(ale to już siara zupełna)
i bęc
Drętwe, co nie? 😉 Ale zobaczymy. Jak mi Blogvertising zaakceptuje to uprzedzam, że takich rzeczy tu może się pojawiać więcej 😉
Kurs sprzedaży na Allegro za darmo w sieci
Nie wiem czy śledzicie moje inne blogi / strony. Jeśli nie śledzicie to zamieszczam tutaj informację, która mam nadzieję zainteresuje przynajmniej część z Was.
Od kilku dni na moim blogu o aukcjach internetowych zamieszczam kolejne wpisy, które składają się na kurs sprzedaży na Allegro. Tak więc jeśli ktoś z Was chciałby sobie dorobić, a może nawet uczynić z Allegro swoje główne źródło utrzymania (ja tak miałem przez dwa lata), to zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że moje jako takie doświadczenie pomoże Wam w uniknięciu błędów przy sprzedaży i nauczy jak prowadzić ją w sposób optymalny.
Jak się zmieniał Michael Jackson
Każdy ponoć dziś musi coś napisać o Michaelu Jacksonie. No to teraz ja.
Witrualna Polska postanowiła w dniu jego śmierci prześledzić obrazek po obrazku jak zmieniał się muzyk.
Jestem zboczony biologicznie, bo spodziewałem się takich obrazków:
Kurcze, nie trafiłem. Fotki były inne
Moje trzy grosze
Oszukała Skarb Państwa na dwa grosze – zapłaci 130 zł grzywny.
Z jednej strony to dobrze. Mieliśmy już takiego jednego, pokrzywdzonego przez US, co to niby rozdawał swój chleb za darmo do organizacji pomocowych, które nic o jego chlebie nie wiedziały.
Z drugiej strony w przypadku tej babki kontrol skarbowa mogła to zrobić rzetelniej. Babka się tłumaczy, że na kase nie nabijała, bo kasa jej nie działała / nie wiedziała jak i się nie dowiemy jak było naprawdę. Bo kontrol wpadła raz i wypadła. I mandat.
Facio od chleba był prześwietlany całkiem ładnie. Kontrol odwiedzała go incognito kilka razy i ani razu na kase nie nabił sprzedaży. I dopiero na koniec kontrol się ujawniła, a facet wymyślił, że powodem tego że kupił 5x ton mąki, z których wyszło mu 2x ton chleba sprzedanego, bo 3x oddał do stołówek dla bezdomych (czego w stołówkach nikt potwierdzić nie chciał).
A babke raz i tyle. (No chyba, że tutaj znów media nie mówią wszystkiego i babka nie nabijała przychodu na kase notorycznie – przy facecie od chleba też dziennikarze nie byli zainteresowani obiektywnym przedstawieniem sprawy)
Microsoft pomoże oszczędzać prąd
Tak przynajmniej piszą tutaj. A ja ciągle dobrze pamiętam jak Bill Gates zapytany kilka lat temu dlaczego Windows tak wolno startuje, odpowiedział, że to nie jest problem, bo sam swojego komputera nigdy nie wyłącza i innym radzi to samo.
Upadek białostockiej stoczni
Taką ulotkę znalazłem wczoraj w swojej skrzynce pocztowej. To już drugi raz, poprzednia przyszła jakieś kilka miesięcy temu przed wyborami nwego zarządu w administracji osiedla czy coś. Myślałem, że to pojedynczy wybryk zbzikowanego dziadka, któremu już nie wszystko w głowie się układa tak jak trzeba, ale teraz dostałem znów.
Wrzucam to tu ot tak sobie. Czytać całości nie trzeba (ja nie przeczytałem). Polecam zwrócenie uwagi na skład logiczny 🙂
James Joyce ze swoim strumieniem świadomości może się schować.
Fajny filmik z fajną muzyczką
Polskę, w tym i Białystok, w którym mieszkam odwiedzili chłopaki ulicy z Ugandy. O przyjeździe wiedziałem od dawna (współorganizowała go moja znajoma), ale jak na złość chłopaki ze swoimi tańcami pojawili się w Białymstoku gdy ja akurat byłem w szpitalu. Na szczęście obejrzałem sobie całe to wydarzenie w telewizji, pokazywano to nawet kilka razy.
A jak ktoś nie widział to na blogu Heleny Goldon (pamiętacie ją?) pojawił się teraz bardzo fajny filmik z tego wydarzenia z bardzo fajną afrykańską muzyczką 🙂 Można sobie włączyć dla samej muzyki, zrobić głośno i pójść na przykład nakarmić kozy (jeśli ktoś ma).
LiveLeak, czyli po polsku: bez sumienia
LiveLeak walcząc z jutubem i przegrywając tę walkę stawia wszystko na jedną kartę. Robi się z niego serwis do wrzucania filmów z wszystkim co obrzydliwe i prostackie. A jeśli przy ym na filmie jest krew lub ktoś umiera to jeszcze lepiej.
Pisałem już o takim filmiku w artykule Czacha dymi. Filmik oczywiście był na LiveLeak-u.
Dziś po sieci chodzi film pokazujący umierającą młdoą Irankę postrzeloną podczas demonstracji opozycji w Iranie. OK, filmik jest wszędzie, jest i na YT bo tu akurat tym razem nie chodzi o pokazanie śmierci samej w sobie, a pokazanie jak naprawdę wygląda obecnie Iran. Władze cenzurują media, więc ludzie wychodzą na ulice z telefonami i potem wrzucają takie zdjęcia i filmy do sieci. Usuwanie takich filmów przez zachodnie serwisy byłoby jeszcze większym chyba nieporozumieniem.
Czym się jednak różni film z Iranką wrzucony na YouTube od tego na LiveLeak-u?
Odpowiedź: na LiveLeaku już w chwilę po obejrzeniu śmierci młodej dziewczyny będziesz mógł poznać seksowną laskę z twojej okolicy.
Tak, wiem, że to efekt głupiego dobierania reklam po słowach kluczowych, ale mogli by zatrudnić kogoś by takie wpadki się nie zdarzały.
p.s. dla zainteresowanych odnośnik do filmu, ale na YouTube. Reklam brak, (być może złudna) weryfikacja czy oglądający na pewno ma 18 lat. Można? Można.
mBank zaskakuje
Wszedłem sobie właśnie na konto, aby sprawdzić czy moje miliony dobrze leżą i poczułem się nieco zaskoczony.

Już niedługo tutorial jak za pomocą FireBuga dorobić się kokosów 😉
Strony bankowe w czasach tak modnego phishingu chyba powinny uprzedzać o redesignie. Aż prawie odruchowo i bym wyszedł.
Co więcej redesign jak na razie oceniam na minus. Wiadomości u góry nie potrzebne. Szybkie opcje pod numerami kont wprowadzają chaos (należą do górnego czy dolnego konta? muszę się zastanowić, a mogli by przecież dać odstęp pomiędzy kolejnymi kontami). Przeprojektowane menu po lewej też do niczego. Aż się wystraszyłem gdzie zniknęło moje konto inwestycyjne.
Jak ktoś nie ma konta w mbanku, a chce się pobawić, to demo jest tutaj. Przy okazji może się przekonać, że interfejs teraz się rozjeżdża (przynajmniej u mnie w tym demo strona jest za szeroka i pojawia się dolny pasek przewijania).
Ubuntu się (ro)zwija
Wraz z wersją 9.04 pojawiły się nowe śliczniutkie (ponoć, bo nie wiem czemu jak dotąd nie wiedziałem ich ani razu, a wcześniej a i owszem) chmurki z powiadomieniami systemowymi (taki odpowiednik widowsowych bladożółtych chmurek w prawym donym rogu ekranu).
Teraz pojawił się pomysł, aby poprawić je jeszcze bardziej. Są jeszcze śliczniejsze!
A to, że otworzenie folderu z ~2tys zdjęć zajmuje około 4 minuty, a to, że w OpenOffice ikony na paskach są tak duże, że mieści się ich tam właściwie kilka, a to, że Ubuntu staje się systemem coraz bardziej do oglądania, a nie używania, coraz mniej jego twórców chyba interesuje. Ważne aby coś robić.
A teraz cisza!
Każdy się chce dam dostać. Może nie każdy jawnie to przyzna, ale nikt by nie pogardził możliwością znalezienia się tam. Sprostać wyśrubowanym wymogom, okazać najwyższe standardy – byłoby się czym chwalić i napawać podczas gdy spoczywać na nas będzie zawistny wzrok konkurencji, mówiącej, że tak naprawdę nie o to przecież chodzi.
Jednak ostatecznie to my sami wybierzemy tego naszego najlepszego kandydata. Kto nim będzie? Pozwólcie, że na chwilę oleję fakt, że trwa właśnie cisza wyborcza i wyraźnie pokażę, kto według mnie powinien zasłużyć na miano najlepszego. Ba! Więcej: będę was jawnie namawiał do takiego samego wyboru, jakiego dokonam ja.
Każdy chce się tam dostać. Oczywiście chodzi mi o stronę Chrome Experiments. Kilka przykładów tego, jak już wkrótce może wyglądać surfowanie po internecie i zarazem kilka przykładów dlaczego niby mielibyśmy wybrać przeglądarkę Google Chrome. Przyznam, że stronę tą pierwszy raz zobaczyłem tydzień temu, ale od razu zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Świetne zabawy z interfejsem za pomocą javascript i nie istniejącego jeszcze języka HTML 5.
Wrażenie niestety połowiczne, bo u mnie, na Linuksie strona cholernie się tnie. Tymczasem widziałem jak chodzi to pod Windows i to nie tylko na Google Chrome, ale i Firefoksie (Internet Explorera na szczęście gość, który mi to prezentował nie odpalał).
Trzeba było znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczegóż to u mnie, na w końcu nie najgorszym (ale i nie najlepszym) komputerze strona zachowuje się jakby przeglądarka miała czkawkę. Procesor 1,3 GHz, 500 MB RAM, karta graficzna 128MB. Wstyd? Wychodzi na to, że wstyd.
A może to winny jest Firefox (3.0), lub może nawet Linux (Ubuntu 9.04)?
Postanowiłem się rozejrzeć jak z obsługą JavaScript radzą sobie inne przeglądarki dostępne w tym systemie. Miałem zamiar użyć ku temu świetnej strony testującej prędkość przetwarzania tego języka, jaką jest Sunspider. Zadanie jest proste: weź zbierz wszystkich kandydatów w jednym miejscu, każ im przejść test Sunspider i porównaj wyniki. Potem zobacz, jak każdy z kandydatów radzi sobie w życiu, czyli wpuść go na Chrome Experiments.
Jak wiemy obecnie w Rzeczpospolitej Linuksowej liczą się dwie siły przeglądarkowe: będący od jakiegoś czasu u władzy Firefox i opozycyjna Opera.
Test Sunspider dobitnie dowodzi, że władza Firefoksa jest uzasadniona. Wykonanie wszystkich zadań Operze 9.62 zajęło 20033 milisekund, natomiast Firefox 3.0.10 miał wszystko ukończone już po 11617 milisekundach. Wynik prawie dwa razy lepszy.
Kto śledzi najnowsze doniesienia medialne, ten wie, że już niedługo ukaże się nowy, ponoć o wiele szybszy Firefox 3.5. Z nowym silnikiem javascriptowym ma ponoć położyć pozostałych konkurentów na łopatki.
Zainstalowałem więc jego czwartą wersję beta i dopuściłem do debaty. Wynik: 5123 milisekundy! Dwa razy lepiej niż starszy brat 3.0 i aż cztery razy lepiej niż opozycyjna Opera.
Poniżej wykres przedstawiający porównanie obu przeglądarek: Opery oraz Firefoksa (tego ostatniego w dwóch wersjach).

Porównanie prędkości javascript w Operze i Firefoksie
Proszę Państwa! Eurokandydat wybrany! Jest nim już i tak panujący Firefox, tyle, że w najnowszej, bardziej przyjaznej zwykłym ludziom, takim jak ja i Ty Czytelniku odsłonie.
Ale zaraz. Wszedłem wszystkimi przeglądarkami jeszcze raz na Chrome Experiments i tak:
Firefox 3.0.10 – wolno i na dodatek z niemiłosierną czkawką. Animacje mają tempo ślimaka i to ślimaka, który co chwila (na oko co sekunde) musi się zatrzymać i zastanowić co ma robić dalej.
Firefox 3.5 beta 4 – to samo co wyżej.
Opera 9.62 – no jaja: ślimak nadal jest ślimakiem takim jak wyżej, ale przynajmniej nie ma cosekundowej czkawki!
Już miałem ogłosić wyniki debaty, wedle których w Rzeczpospolitej Linuksowej nie ma żadnej przeglądarki, która mogłaby szczytnie reprezentować ten system na szerokim forum międzysystemowym. Albo przyznać, że moje 1,3 GHz to stary rupieć.
Tymczasem w piątek, tuż przzed ogłoszeniem ciszy wyborczej (bo jakże mogłoby być inaczej) serwisy doniosły o pojawieniu się w Rzeczpospolitej Linuksowej nowego kandydata. Google oficjalnie wydało swoje Google Chrome pod tą platformę.
Nie było jeszcze za poźno na rejestrację owego kandydata, więc wziąłem się za jego odpytywanie. Wykrywacz kłamstw, czyli Sunspider powiedział, że mamy tu do czynienia 4599 milisekundami. Wynik nieznacznie tylko lepszy od Firefoksa 3.5. Zaktualizowany o nowego kandydata wykres wygląda tak:

Google Chrome - dosłownie rzutem na taśmę. Ale czy równie dobrze poradzi sobie w realnym życiu?
Tak więc mamy zwycięzcę! Nowy, młody (choć już z numerkiem 3.x, ale Opera podobnie zaczynała) i jaki szybki w sondażach! Pięknie prezentuje się na papierze, zachwyca liczbami, imponuje rozmiarem…
I co najważniejsze: na Chrome Experiments działa tak jak powinien! Szybko i bez zacięć. Co prawda strona ta została stworzona właśnie po to, aby udowadaniać przewagę Chrome nad innymi kandydatami, ale szybka przebieżka po innych, nafaszerowanych JS, DOM, XML, WTF i innymi nie większości z Was nie mówiącymi technologiami także pokazuje, że Chrome jest najszybszy.
Najszybszy, ale jeszcze nie najdoskonalszy. Prawdę mówiąć wciąż kulawy w porównaniu ze swoim bratem z Krainy Windowsem Płynącej. Nie ma większości opcji, okno przeglądarki nie wygląda tak jak wyglądać powinno, animacje flash w ogóle nie działają…
Ale i tak mój głos oddaję na Chrome! Nie dlatego, że go w całej rozciągłości popieram, bo nie popieram. Ale dlatego, by pokazać – jak namawia do tego Opera – żółtą kartkę przeglądarce rządzącej. Już dawno się mówiło, że ludzie stojący za Firefoksem Linuksa traktują jak system drugiej kategorii (co brzmi wyjątkowo hipokrytycznie, zwłaszcza, że i Linux i Firefox wywodzą się z tej samej idei opensource) i Firefox linuksowy zawsze jest gorszy i wolniejszy od Firefoksa windzianego.
Niech twórcy Firefox zobaczą choć chwilowy spadek w wynikach wyborów. Może to ich zmobilizuje do działania, bo mimo wszystko to dobra przeglądarka i mam nadzieję, że wróci kiedyś do pełni swoich sił.
* * *
Na prośbę wyrażoną w komentarzu, do testu dodaje też Operę 10 beta. W sumie się należy, bo Firefoksa testowałem w wersji beta, Google Chrome to też chyba beta (samo Google prosi o nie używanie tej przeglądarki na razie).
Opery beta nie było, bo nie wiedziałem jak zainstalować ją w Linuksie, tak aby nie nadpisała wersji 9.62. Okazało się to jednak bardzo proste (podobnie jak przy Firefoksie po prostu rozpakowuje sie archiwum i uruchamia bez instalacji).
Wynik opery 10 beta na Sunspider: 18247. Czyli jest lepiej, ale jedynie od opery 9.x i to nieznacznie.
Opera 10 beta na Chrome Experiments: tak samo jak poprzednia wersja – wolno ale bez zacięć.
Zaktualizowany wykres:

...i jeszcze Opera 10 beta. Niestety postęp względem 9.x jest nieznaczny
* * *
Jeśli komuś cały wpis skojarzył się z wyborami do europarlamentu, któraś z przeglądarek z którąś z partii politycznych, to znaczy że nie ma racji. Naprawdę pisałem o przeglądarkach jako o przeglądarkach, nie mam tu zamiaru przemycać w podtekstach jakichkolwiek materiałów agitacyjnych odnośnie żadnej partii. Całość napisałem jak napisałem, aby było ciekawiej niż zwykłym, nudnym tekstem porównującym nudne liczby.
Masz za dużo kasy?
Macie pieniądze, z którymi nie wiecie co zrobić? Zastanawiacie się nad wpłaceniem ich na jakże “kuszące” lokaty po 5,5% w skali roku?
Jeśli tak to lepiej oddajcie je mi 😉 A jeśli nie, to posłuchajcie mojej podpowiedzi i przyjrzyjcie się, co się dzieje z giełdą.
Dwa i pół miesiąca temu kupiłem udziały w jednym z funduszy za 400zł i teraz mam już 500zł. Wzrost o 25%, a w skali roku wychodzi 120% (oczywiście nie wierzę abym po roku tyle właśnie miał). I jak tylko zostaje mi jakaś reszta po zakupie jedzenia (mięsne ścinki dla psów i suchy chleb) wkładam je w inne fundusze. Na razie wszystkie zwyżkują.
Oczywiście zaraz może przyjść krach, ale póki co wychodzę z założenia, że największe dno kryzysu już było (jakby patrzeć na na wykresy giełdowe wypadło ono w marcu tego roku) i teraz będzie już raczej lepiej niż gorzej.
p.s. Jasna sprawa, że jeśli ktoś z Was mnie posłucha i wtopi przez to kasę w fundusze/akcje, które zaczną spadać, to nie biorę za to żadnej odpowiedzialności. Moja porada jest na GPL 🙂 Ale pomyślałem, że warto przynajmniej zwrócić Waszą uwagę na to, że akcje/fundusze się kupuje kiedy spadają, a nie są na szczycie.
Czy jesteś głupszy od twórców…
…teleturnieju “Czy jesteś mądrzejszy od piątoklasisty“? Jeśli tak, to współczuje, bo to naprawdę wielka sztuka, aby upaść intelektualnie niżej.
Było już jakiś rok temu w ty programie tak, że na pytanie “jak nazywamy podziemną część grzyba” prawidłowa odpowiedź wedlug kogoś, kto tam decyduje co jest prawdą, a co nie, była “grzybnia”.
Dziś było pytanie: “Jak długo w wierszu Jana Brzechwy Na straganie leżał szczypior?”.
I według kogoś kto tam decyduje, prawidłowa odpowiedź to “od wtorku”. I żeby jeszcze bardziej pogrążyć układającego pytanie, zacytowano fragment wiersza, który niby ma dowodzić, że szczypior więdnie właśnie od wtorku:
Na straganie w dzień targowy
takie słyszy się rozmowy
– Może pan się o mnie oprze
pan tak więdnie panie koprze.
– Cóż się dziwić, mój szczypiorku
leżę tutaj już od wtorku…
To ja nie mam więcej pytań. Poważnie, aż strach jest brać udział w tym teleDurnieju…
Czacha dymi…
Na Wykopie pojawił się na stronie głównej link do filmu, pokazującego umierającego człowieka. Umierającego nie byle jak.
Hindus spaceruje po dachu pociągu (częsty widok na indyjskich stacjach słynących z jednej strony z zatłoczonych pociągów, z drugiej z ludzi, których nie zawsze stać na przejazd), w pewnej chwili chwyta za przewody trakcji. Chwilę później widać już tylko poczerniałe zwłoki. W okolicach szyi na chwilę pojawia się jeszcze ogień. Ciało dymi, w ogóle widok fatalny.
Kontrowersyjne jest to, że taki film pojawia się w internecie i nie zostaje usunięty. Ale nie takie rzeczy już widzieliśmy.
Głupie jest to, że ktoś wrzuca to na Wykop, serwis gdzie możemy zobaczyć “super filmiki, (…) Filmiki z humorem, śmieszne filmy” (cytat z meta tagów ze strony).
Jeszcze głupsze jest to, że film zostaje wykopany na stronę główną.
Ale ręce można załamać czytając rozbawionych komentujących pod filmem.
Rekon: “Że tak powiem – czacha dymi.” (w chwili obecnej ma 91 plusów za ten przezabawny komentarz)
henk: “nie jestem pewnien, czy to powinno się tu dostać… czyżbym zaraz miał się spowdziewać innych filmików z [wymoderowano]” (dla odmiany komentarz zaminusowany 37 razy)
“piorunująca śmierć :)” (zaplusowany)
Xionacz: “Pieczyste!!”
elevation: “zabrzmiało jak dwa szybkie cięcia mieczem świetlnym”
MorfeniX “ile jeszcze ? nie macie dość tych ‘żartów’ ?” (zaminusowany)
To tylko wybór, bo jednak wśród komentarzy coraz więcej zbiera się głosów rozsądku. Ja jednak mimo wszystko ręce załamuje. Ale może ja już nienormalny jestem.
Pewnie tak. Pewnie to jakiś wpływ faktu, że do cmentarza z domu mam jakieś 500 metrów. Pewnie to temu, że leżą tam dzieciaki, które spłonęły kilka lat temu w autokarze pod Jeżewem. Śmierć mnie nie śmieszy.
I dla formalności link.
Proszę Państwa, oto łoś
Jak już mam swojego bloga, na którym mogę pisać o wszystkim, to pozwolę sobie chwalić się tu stronami jakie wykonałem. Na razie stronę wykonałem jedną (przemilczam chwilowo strony, jakie robiłem lata temu i które już nie istnieją w sieci, a swego czasu bywały dość głośne), ale szykuje się już kolejna. No to zaczynamy.
Proszę Państwa – WildPoland – biebrza, białowieża wycieczki (a podlinkuję w ten sposób, to może uda się przepchnąć stronę też nieco w górę w Google). Stronę wykonałem już jakiś czas temu (na początku roku), ale chwalę się dopiero teraz.
Strona wykonana na zlecenie mojego kolegi i bardzo ściśle według jego wytycznych. Całe szczęście, że kolega Łukasz ma dobry gust i bardzo dobrą wizję strony, bo dzięki temu wytyczne nie sprawiają, że swojego dziełka musiałbym się wstydzić.
Łukasz zawodowo oprowadza turystów po atrakcjach przyrodniczych. Najczęściej można go spotkać nad Biebrzą z lornetką w ręku i tłumem nadzianych angielskich i niemieckich turystyów przy sobie. Strona miała na celu pomóc w rozwoju Łukasza biznesu i z tego co wiem już spełnia swoje zadanie.
Wild Poland to mini portal o zwiedzaniu przyrody w Polsce. Łukasz wrzuca tam swoje informacje na ten temat, bloguje na temat zmian w przyrodzie, a wszyscy czytelnicy mogą podzielić się swoimi spostrzeżeniami na zainstalowanym tam forum. Z uwagi na fakt, że całość jest celowana w zagranicznych turystów odwiedzających Polskę, na stronie obowiązuje język angielski.
Łukasz za stronę zapłacił (niestety nie tyle, ile bym chciał, no ale w końcu to kolega 😉 ) więc strona ma mu się zwrócić i z tego co wiem, powoli już się zwraca. Poza oczywistym znajdywaniem przez stronę kontaktu na linii Łukasz – turyści, na stronie zainstalowany jest plugin sklepowy, dzięki któremu Łukasz sprzedaje swój własnoręcznie napisany i opracowany przewodnik po Bagnach Biebrzańskich. Sprzedaż ruszyła całkiem niedawno, ale jak dzwoniłem do Łukasza przed wyjazdem do szpitala, powiedział mi, że już po kilku dniach było pięć pierwszych zamówień. Bomba.
A teraz technikalia, dla tych, którzy je lubią. Że strona napisana jest w HTML i CSS pisać nie muszę. O wiele ciekawszy jest fakt, że całość strony chodzi na skrypcie WordPress-a z zainstalowanymi licznymi pluginami (nawet wspomniany e-sklep i forum to wp-pluginy). Nie wszystko z marsza oczywiście działało tak jak powinno i w kodzie niektórych pluginów musiałem pogrzebać, a część funkcji napisać samemu, ale dzięki temu poznałem jak niesamowicie elastyczny i wygodny jest to skrypt! Od teraz mam zamiar wszystko najpierw próbować zrobić na wordpressowym silniku, a dopiero jak się okaże, że nie jest to możliwe, będę zastanawiał się nad innymi pomysłami.
No ichyba tyle o stronie. Zapraszam do obejrzenia, skorzystania, jeśli tematyka strony leży w Waszym kręgu zainteresowań. Napiszcie też mi w komentarzu tutaj co o wszystkim sądzicie.
* * *
Reklama 🙂
…a dla tych, których strona powaliła na kolana, mam dobrą informację: jestem na sprzedaż 😉 Jeśli właśnie masz zamiar ruszyć z jakimś internetowym biznesem (ale tak na poważnie, bo bardzo nie lubię rozmawiać o czyichś fantazjach), to zapraszam do kontaktu (kkarpieszuk małpa gmail.com). Wiesz już co potrafię (potrafię oczywiście więcej) i jeśli chcesz mnie zatrudnić / zlecić mi prace nad stroną – oczywiście, że się polecam 🙂
Żyję :)
Nie dałem się złamać 🙂 Żyję i wracam do siebie. Wkrótce nawet zacznę pisać 🙂
Póki co szybka refleksja: przez 14 lat udało mi się skutecznie zapomnieć jak to cholerstwo boli 😉 Coś pomiędzy przejechaniem przez dwunastokołowego TIR-a, a… Nie, to chyba jest dokładnie jak przejechanie przez TIR-a. 🙂
Czternaście
Wyszedłem właśnie kupić kapcie i pidżamę, jednak od razu się wróciłem. Właściwie to nawet nie wyszedłem. Stanąłem w pełni ubrany (chłodno dziś) w progu i pomyślałem sobie, że Iwona ma rację. Wystarczą klapki, co je kupiliśmy dwa miesiące temu w Zakopanem, a pidżamę z powodzeniem mogą zastąpić spodnie dresowe i jakaś koszulka.
Wczoraj przed zasnięciem znów sobie przypomniałem o Ryśka pracy magisterskiej z filozofii i o tym, że pisał coś, że w życiu tak naprawdę zataczamy koła. Nie zdarza się nic nowego, a jedynie powtarzamy coś, co już przeżyliśmy. Tylko inaczej, bo jesteśmy bardziej doświadczeni.
Kolejny raz wydaje mi się, że coś w tym jest. Mam dwadzieścia osiem lat i znów wracam tam, gdzie byłem czternaście lat temu. Życie mi się dzieli na odcinki po czternaście lat. Ciekaw jestem co będzie po kolejnej czternastce.
Kilka dni temu odkryłem, że zupełnie się nie stresuję. Nie boję się tak jak niby powinienem się bać. Według niektórych chyba powinienem się bać, widzę to z ich oczu. Opowiadam im więc, że to banał, błahostka i tak naprawdę nie ma o czym myśleć. Za czternaście dni będzie po wszystkim. Tak naprawdę nie wiem jak będzie, ale wierzę, że mam rację.
Wkurza mnie jedynie, że zostało coraz mniej czasu. Wkurza mnie, bo w takich sytuacjach chce się jeszcze coś zrobić, coś co się na pewno nie zdąrzy ukończyć. Ułożyć podłogę, skończyć serwisik internetowy nad którym pracuję od jakiegoś czasu, dziś nawet wiem, że nie uda mi się wyjść na piwo. Powinienem odprowadzić rower do domu mamy, bo potem nawet tego mogę nie dać rady.
I trzeba więc już tylko spakować się i siedzieć bezradnie i czekać. Pociąg odjedzie w niedzielę po dwudziestej.
Co kilka dni przypominają mi się drobiazgi sprzed tych czternastu lat. Pamiętam dmuchanie w wiatraczek aby rozciągnąć zbyt małe płuca. Pamiętam omdlenie i upadek i zaraz potem rodziców w moim pokoju. Gdy tylko otworzyłem oczy, kazali szybko spróbować poruszyć nogami. Udało się, ale strachu się wszyscy najedliśmy.
Wyjazd jest niczym w porównaniu z powrotem. Pakuję się więc jak najskromniej, bo wiem, że założenie nawet małego plecaka może być dużym problemem. Prawdę mówiąc chyba się poddam i zadzwonię po wszystkim do kogoś, by po mnie przyjechał.
Zadzwoniła do mnie we wtorek Justyna, zapytała kiedy wyjeżdżam. Odpowiedziałem, zapytałem czemu pyta. Nie odpowiedziała, powiedziała, że ot tak sobie i się rozłączyła. Uśmiechnąłem się, bo widać wyraźnie, że coś kombinują. W pierwszej chwili pomyślałem, że szykuje się pożegnalna impreza – niespodzianka. Ale teraz obstawiam, że chcą mnie odwiedzić gdy będę tam.
Dwa miesiące temu. Szpital w Zakopanem nieco się zmienił. Pałac wygląda jak wyglądał, ale nie jest to już szpital tylko dla dzieci. Teraz dzieci wracają tam już jako dorośli. Wąski korytarz poczekalni, wtedy zatłoczony ludźmi został zastąpiąny obszerną poczekalnią, z wygodnymi, skórzanymi fotelami. Przejechałem całą Polskę i obojętnie rozłożyłem się w jednym z nich. Nie zastanawiałem się na co czekam. Wiedziałem to dobrze. Pokazać zdjęcie, zaakcpetować diagnozę, podpisać zgodę, wyznaczyć termin.
Pozwoliłem sobie jednak wypytać od razu lekarza o wszystkie za i przeciw, choć wiedziałem, że jeśli nie teraz, to kiedyś i tak będę musiał być za.
Tym razem to bardziej zabieg niż operacja. Zostanę na dwa tygodnie i wracam do domu. Rozcięcie, wycięcie, zaszycie i pa pa. Oczywiście ryzyko jest, bo zawsze jest. Mogę umrzeć, mogę nie chodzić do końca życia. Może się coś nie udać.
Może mnie ktoś zabić, może mnie potrącić samochód, mogę mieć zawał serca, może się zdarzyć wiele pozaszpitalnych okazji do pożegnania się z tym światem. Szalki wagi stoją właściwie na równi, więc podpisałem. Kolejny raz do Zakopanego mam przyjechać 4 maja. I zostać na dwa tygodnie.
Trzy miesiące temu. Ból w krzyżu tym razem nie ustępuje, więc idę do lekarza. Od noszenia mebli minął już dłuższy czas. Ból zazwyczaj przechodził w kilka dni. Tym razem to już przecież ponad miesiąc. Trzeba więc zrobić zdjęcie rentgenowskie.
Zdjęcie pokazuje, że to już ten moment.
Nie przejąłem się specjalnie. W dużej mierze o dziwo dzięki stronie nasza-klasa.pl. Niesamowite było znów spotkać tych wszystkich znajomych i przyjaciół sprzed czternastu lat. Ha, z Łukaszem z Żywca tak nam się stara przyjaźń odbudowała, że był już u mnie kilka razy, ja byłem u niego, byliśmy na Ukrainie i przeszliśmy pieszo niemal cały Bornholm!
A przy okazji odkryłem, że jedno mnie różni od nich wszystkich. Ola jest już po operacji wyjęcia implantów. Ewa też. Beata, Kaśka i Magda tak samo. Kogo bym nie zapytał, zostałem już tylko ja. To nie może być przypadek, a ja nie jestem wyjątkowy. Jeśli oni już są po, to znaczy, że ja po prostu jestem jeszcze przed. Pytanie brzmi nie “czy?”, ale “kiedy?”.
Spoglądam na zdjęcie i widzę, że to właśnie już teraz. Już za kilka dni czy miesięcy. Idę do lekarza rodzinnego, pokazuję palcem na złamany implant, mówię, że kiedyś był prosty i w jednym kawałku. Lekarz oczywiście daje mi skierowanie do Zakopanego, ja oczywiście jadę tam i oczywiście lekarz mówi, że implanty trzeba wyjąć. Oczywiście się zgadzam i dołączam do pozostałych znajomych ponownie znalezionych na Naszej Klasie. I tyle.

Huston, mamy problem 😉
Czternaście lat jako dziecko żyłem bez implantów, ale z krzywym kręgosłupem. Czternaście lat dorastałem z implantami, ale prosty. Teraz będę pewnie czternaście lat dorosły, a potem czternaście lat stary. Wychodzi 58 lat życia.
* * *
W listopadzie gdy wracałem z Rwandy, pełen optymizmu i pomysłów snułem plany co będę teraz robił. Kolejne podróże, super praca, własny biznes. Taki scenariusz nie przyszedł mi do głowy.
* * *
Kwestie zdrowotne dla wielu osób to sprawa intymna. Dlaczego więc napisałem ten wpis?
Po pierwsze sam bardzo długo uważałem to za sprawę intymną. Jako piętnastolatek nie wychodziłem na plażę, nie zdejmowałem przy nikim koszulki, bo wstydziłem się swoich blizn na plecach. Minął jednak jakiś czas, przymyślałem kilka spraw. I wpadłem na to, jakie to jest głupie wstydzić się siebie samego. Jakie to małe przeżyć całe życie zakompleksionym. Położyć się kiedyś na przysłowiowym łożu śmierci i powiedzieć sobie: “kurwa… przez kreskę skóry innego koloru, zjebałem sobie całe życie. Nie wychodziłem na plaże, nie zwiedzałem świata, pewnie i wstydziłem się rozebrać przy dziewczynie. I co z tego mam? Nic.” Tak się składa, że życie to nie gra komputerowa i jak jest game over, to jest to game over i nie da się nic zrestartować. Mam pójść do piachu nie przeżywszy swojego życia?
Tak więc teraz paraduję sobie po plażach i nawet mi się podobają te spojrzenia ludzi. Ten wstyd w ich oczach, że się patrzą, bo przecież nie wypada. Widzę, że to oni mają problem, a nie ja 🙂
Tak samo nie widzę powodu aby zniknąć na dwa tygodnie i nawet nie napisać na blogu dlaczego nie będzie nowych wpisów prze jakiś czas. Zatem już wiecie 🙂 Czujecie się zażenowani tym wpisem? 😉 Że nie powinniście go czytać? ;P
Drugi, ostateczny powód dla którego zdecydowałem się jednak napiać to blog http://l73th.blox.pl/, na który wczoraj trafiłem. Człowiek opisywał swoją śmiertelną chorobę dzień po dniu aż do samego końca. Ten mój jeden wpis powyżej zatem przy tym to betka. 🙂
Do zobaczenia za dwa tygodnie!