Proszę śmiało kopiować i udostępniać, nawet bez podania autora (czyli mnie).



WordPress, przemyślenia i wszystko inne
Proszę śmiało kopiować i udostępniać, nawet bez podania autora (czyli mnie).
Kazachstan właśnie zablokował internet, by przeszkodzić protestującym w organizowaniu się. Gdy na Białorusi wybuchły protesty rok temu, było tak samo.
Bridgefy to komunikator działający bez dostępu do sieci – wykorzystuje wbudowane w telefonie bluetooth do przesyłania wiadomości wszystkim w zasięgu 100 metrów (można też tworzyć prywatne czaty jeden na jeden).
Zainstalujcie go więc, póki możecie i niech sobie leży na telefonie. Gdy będzie faktycznie potrzebny, instalacja nie będzie już tak łatwa czy w ogóle możliwa.
Niby się człowiek łudził, ale… Niby człowiek wie, do kogo pisze ten wpis, ale… Ale mimo wszystko napiszę.
W latach siedemdziesiątych na Uniwersytecie Stanforda psycholog Walter Mischel przeprowadził jeden z najsłynniejszych eksperymentów: położył przed dzieckiem cukierka (dokładniej: piankę marshmallow ale, że nie jest to zbyt znane w Polsce, mówi się u nas o cukierku) i powiedział, że jeśli dzieciak zaczeka 15 minut i nie zje go, dostanie jeszcze jeden.
W efekcie dalszych badań wykazano powiązania pomiędzy zachowaniem w eksperymencie, a cechami i inteligencją dziecka. W skrócie, dzieci które zmusiły się do odczekania są lepsze: lepiej radziły sobie w szkole, ich inteligencja jest statystycznie wyższa itd.
Z drugiej strony oczywiście natychmiastowa nagroda jest lepsza od większej nagrody, ale w przyszłości i to niepewnej bo jedynie obiecanej.
Wnioski z tego eksperymentu wyciągają też politycy. I tu nie będę złorzeczył tylko na obecnie rządzących, ale też opozycję. Bo rządzący wiedząc, że dając szybko cukierka co prawda perfidnie wykorzystali nasze ułomności, ale też opozycja już zrozumiała, że w świecie łakomych dzieci krzyczenie, że takie zachowanie jest złe to strzał w stopę i poddała się już. Ja to rozumiem ale się nie zgadzam.
I jako, że się nie zgadzam a nie jestem politykiem to mogę głośno napisać: rozdawnictwo socjalne jest złe. I to, że się na to łapiecie nie najlepiej świadczy o was samych.
Co jest złego w 500+? W czasie ostatniej kampanii wiele razu usłyszałem od moich znajomych co jest dobrego: bo rząd w końcu coś dał, a nie tylko zabiera. Bo te 500 złotych bardzo pomaga w domowym budżecie. Jak ktoś miał wiele dzieci było mu ciężko, a teraz jest to przeszłością.
To w sumie jest racja jak się spojrzy na sprawę tylko z jednej strony, ale pozwólcie, że wypiszę niżej to, co wolelibyście nie widzieć.
Dlaczego ja w ogóle jestem taki zawistny i o tym piszę? 🙂 Sam nie mam dzieci i skąpię na innych? 🙂 Dzieci mam i też wychodzę na tym “na plus” jak inni rodzice. Ale chcę by każdy widział, że to nie jest tak, że dostaje dokładnie 500 złotych na każde dziecko, bo dostaje mniej – musi od tego co miesiąc odliczyć owe 90 złotych na osobę “abonamentu” za udział w zabawie.
Program 500+ jednak zostanie z nami na lata przez owy wspomniany wyżej cukierek. Cukierek jest bardzo słodki, tak słodki, że ogromnej masie ludzi pozwala zapomnieć o goryczy innych działań rządu. To jest nagroda tu i teraz, a inne nagrody – jak choćby pewność, że wasze dzieci gdy dorosną wciąż będą mieszkać w kraju z wysokim poziomem rozwoju gospodarczego, a nie bankrutującej Wenezueli – to odległa przyszłość i zresztą kto to widział by się tym zajmować?
Dziś, zupełnie bez związku z czymkolwiek, chciałbym przypomnieć co się wydarzyło w Cavalese, włoskim kurorcie narciarskim.
W latach dziewięćdziesiątych stacjonowali tam amerykańscy żołnierze na zasadach na jakich chcieliby stacjonować teraz w Polsce: jeśli coś przeskrobią, nie mogą być sądzeni przez kraj gdzie stacjonują, a jedynie przed amerykańskim sądem.
W efekcie czując, że mogą zrobić wszystko i nic im za to nie grozi, zachowywali się adekwatnie do tego samopoczucia. Brawurowe loty samolotami, często testując swoje umiejętności w niebezpiecznych zachowaniach. Według mieszkańców Cavalese normą było, że w ramach popisów startujące samoloty przelatywało nisko nad ziemią, także pod liną kolejki linowej.
W 1998 taki przelot poszedł nie pomyśli pilota, samolot zerwał linę i zginęło 20 turystów, w tym także z Polski.
Zaraz po wypadku żołnierze zniszczyli nagranie przelotu.
Włosi nie mogli nic im zrobić, bo ja wyżej napisałem spisane zasady stacjonowania wyłączały amerykańskich żołnierzy spod włoskiej jurysdykcji.
W Stanach żołnierze doczekali się takiego procesu, o jakich słyszymy gdy na przykład policjant zabija zatrzymanego człowieka. Gdyby nie międzynarodowy skandal, zapewne uszło by im to na sucho, ale wyroki jednak zapadły. Żołnierze zostali skazani nie za zabójstwo 20 osób, a za “zachowanie niegodne amerykańskiego żołnierza” i nieumyślne spowodowanie śmierci.
Rodziny ofiar dostały odszkodowania, ale nie od władz amerykańskich a włoskich.
Więcej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cavalese
http://www.geociekawostki.pl/2014/05/amerykanski-samolot-vs-woska-kolejka.html
Wygląda na to, że ostatnie losy ustawy o głosowaniu korespondencyjnym rozpisane zostaną na niemal godziny: senat będzie zwlekać z głosowaniem (odrzuceniem) ustawy już nawet nie do ostatniego dnia, ale do ostatniej godziny by odesłać odrzuconą ustawę tuż przed północą by sejm głosował ją jeszcze raz dopiero kolejnego dnia. Może to będzie nawet w piątek, ostatni dzień przed ciszą wyborczą.
Pamiętacie jeszcze “rządzie publikuj”? Akcję gdy rząd nie chciał opublikować wyroku Trybunału Konstytucyjnego, choć miał taki obowiązek?
Może by tak teraz senat pokazał, że to broń obosieczna i raz, że nie dotrzymywał terminów (to ryzykowne, bo PiS może uznać, że jeśli nie głosowali jej w terminie to obowiązuje), a dwa zagłosował za odrzuceniem, ale dał sobie powiedzmy tydzień na odesłanie jej do sejmu?
Definicja covidiot dostępna po kliknięciu.
Zachęcam innych posiadaczy blogów i stron o podobne podlinkowanie, tak by ludziom łatwiej udawało się znaleźć to w Google.
Staram się przynajmniej raz w tygodniu pojechać do pracy autobusem i z pracy autobusem wrócić. Gdzieś kiedyś zobaczyłem fajne #showerthoughts mówiące, że jeśli tak się robi, zmniejsza się swój samochodowy wpływ na środowisko i smog o 1/5 (jeśli pracujemy pięć dni w tygodniu). W takiej proporcji to wygląda na bardzo znaczące.
Muszę jednak przy tym się wykazywać bardzo dużą wyrozumiałością i uporem. Powodów jest wiele, ale jeden jest najbardziej wkurzający, a ilustruje go wczorajszy zrzut ekranu z jakdojade:
Autobusy “Odjechał” tak naprawdę nie odjechały, bo ich nie było.
Od dwóch lat tak raz w tygodniu jeżdżę i wracam z pracy autobusem i przysięgam: niemal nigdy autobus powrotny nie przyjechał na czas. Na obrazku widać, że aż dwa autobusy po prostu nie przyjechały. Wyszedłem z pracy około 15:35, a autobus zjawił się około 16:05. Po pół godzinie czekania na mrozie. Oczywiście cały zapchany do oporu ludźmi, którym tak samo jak mi nie udało się wsiąść do któregoś z dwóch poprzednich, których nie było.
I teraz tak:
Dla kontrprzykładu, jak jadę samochodem do Łodzi czy Zakopanego, nawigacja google podaje mi o której tam będę i na tak długiej trasie myli się może o 10 minut. Googlowy algorytm wyprzedza inteligencją naszych białostockich planistów rozkładów autobusów.
Tymczasem miasto właśnie postanowiło, że ceny biletów mają pójść drastycznie w górę i zniknie bilet dwudziestominutowy. Ma się to zdecydować na jednej z przyszłych rad miejskich. Jeśli do tego dojdzie, to obiecuję: rezygnuję z komunikacji. Walczcie sobie ze smogiem sami, ja się nie będę więcej poświęcał za co w nagrodę dostaję podwyżkę.
(Tak, wiem, że powodem podwyżki jest fakt, że PiS obciął dotacje dla miast by znaleźć pieniądze na bombelkowe ale nie chcę brać udziału w tej grze politycznej. A właśnie za cyniczną grę polityczną uważam podnoszenie cen komunikacji przy jednoczesnym udawaniu, że się walczy ze smogiem)
Żyjemy w kraju, w którym co chwila ktoś był niszczony wyciągniętą teczką z czasów komuny, ujawnieniem współpracy z SB czy donoszenia na kolegów.
I nagle w poprzedniej kadencji przy prezesie partii który od lat powtarza, że trzeba zerwać z prl-owską przeszłością i zbudować nowe elity pojawia się były prl-owski prokurator, który w swoim życiu zapewne widziałem niejedne kompromitujące akta i niejedną załączoną do nich teczkę.
I stoi u boku tego prezesa, który nadal głosi rozliczanie z komunizmem, ale temat tego prokuratura szybko ucina. Prokurator tymczasem niczym Dyzma bryluje i szczerzy zęby w uśmiechu.
Dochodzi nawet do tego że antykomunistyczny prezes robi ekwilibrystyczne triki by komunistyczny prokurator, który przegrał wybory najpierw jednak został posłem, a gdy to się nie udaje, wbrew głoszonej własnej woli nakazuje wepchnięcie go do Trybunału Konstytucyjnego. Nawet jego własni posłowie dziwią się tym zabiegom.
I nikt nie potrafi połączyć wątków w jedną całość.
W 10 minut dobrze wytłumaczone. TL;DR: to nie są de facto pożary lasów, a wypalanie traw w miejscach wykarczowanych pod uprawy rolne. Ilość wypalań jest taka sama jak w ubiegłych latach, a temat został sztucznie rozdmuchany (po co, to zobaczcie już w filmie). I kilka innych kwestii związanych ze znaczeniem lasów amazońskich dla planety.
Na Youtube właśnie pojawił się ostatni odcinek minicyklu opisującego jak to się stało że niegdyś najbogatszy kraj Ameryki Południowej stoczył się do poziomu trzeciego świata i naprawdę szczerze polecam.
Kanał dodany do subskrybowanych a jak tylko uda mi się przebić przez błędy Patronite, na pewno rzucę kilkoma złotymi. Widać, że filmy są zrobione solidnie, więc warto wspierać.
Nie należy i nie będzie.
Każdy zna mapkę “widać zabory” na której także każdy błędnie widzi, że Polska wschodnia głosuje na PiS, a zachodnia na PO / Koalicję Europejską.
Części ludzi na widok tej mapy skacze tak ciśnienie, że rozwiązanie podzielonej Polski widzi w wywaleniu wschodniej części kraju do jakiegoś innego bytu, oczywiście gorszego. I wtedy w tej lepszej Polsce będzie się żyć już naprawdę OK.
Moi drodzy znajomi i nieznajomi, którzy wpadacie na takie pomysły: jak się mocno przypatrzycie, to na tej mapce w żadnym z niebieskich województw nie jest napisane, że PiS dostał 100% głosów.
Tam jest napisane, że PiS w okręgu podlasko-warmińskim ma o mniej więcej 10% więcej głosów niż na przykład w okręgu wielkopolskim. I tylko tyle jest na tej mapce.
Chcecie wyrzucić z Polski na przykład Białystok, bo nie lubicie PiS? Oto wyniki z Białegostoku:
Bum. Właśnie pozbyliście się ludzi, którzy zagłosowali głównie na PO/KO.
(swoją drogą, zwróćcie uwagę jaka jest różnica w ilości głosów; niech ktoś teraz powie, że nie warto głosować bo jeden głos i tak nic nie zmieni)
Chcecie zostawić na przykład gminę Rakoniewice, bo jest w Wielkopolsce, którą autor infografiki pomalował na pasujący wam kolor?
Bum, właśnie jako radykalni przeciwnicy PiS zostawiliście sobie PiS w swojej nowej lepszej Polsce 🙂
Także podsumowując, postarajcie się nie proponować takich radykalnych rozwiązań, ok? 😉 Osobiście mnie lekko denerwuję jak słyszę, że ktoś mnie chce wyrzucić z kraju, mimo, że nigdy nie głosowałem i nie mam zamiaru głosować na PiS. Tu na wschodzie też są zwolennicy innych opcji, jest nas jedynie ciut mniej niż “u was”. Ale tylko ciut!
Wyciąg z raportu z obserwacji Planety Ziemia w galaktyce Drogi Mlecznej, 7. maja 2019 czasu ziemskiego. Raport sporządził starszy inspektor z planety Mun w galaktyce In Don Tyh przebywający z układzie słonecznym z misją obserwacyjną.
“Zauważono znaczące zmiany w podejściu do wierzeń wśród osobników zamieszkujących Polskę (północna hemisfera, Europa Środkowa). Poprzednie raporty wskazują, że zdecydowana większość osobników identyfikuje się z wyznaniem katolickim (religie postjudaistyczne, chrześcijańskie). Najnowsze obserwacje wskazują na dryf wierzeń.
Osobniki zamieszkujące Polskę według obserwacji rozwieszają w miejscach większych osiedleń zdjęcia martwych płodów gatunku Homo sapiens. Płody wydają się poaborcyjne, widoczna jest krew i limfa ludzka. Zdjęcia takie prezentowane są przez okres długotrwały z wydawać się może czcią. Osobniki gromadzą się w ich okolicach, co może wskazywać na rytuały religijne.
Obrazy nie są usuwane, co wskazuje na co najmniej akceptację działania. Jednakże w ostatnich dniach wydaje się, że próbowano dać opór dryfowi i zawrócić ku katolickim podstawom. W jednej z osad wywieszono wizerunek Maryi, z którym wciąż identyfikuje się najwidoczniej pewna część społeczeństwa.
Siły porządkowe aresztowały osobnika, który dopuścił się wywieszenia wizerunku Maryi, a władze poinformowały o sukcesie. Wskazywać to może na dryf także na szczeblach najwyższych.
Podsumowując, obserwacje wskazują na dryf religijny w kierunku satanizmowi (religie postjudaistyczne, chrześcijańskie). Dalsze obserwacje będą prowadzone. Ryzyko wzrostu agresji na razie nieustalone.”
Powoli już wszyscy zapominamy o sprawię poćwiartowania żywcem dziennikarza w ambasadzie Arabii Saudyjskiej, ale sama Arabia przychodzi nam z pomocą i nie daje zapomnieć czym jest.
Właśnie ścięto głowę 37 osobom, w tym ex-dziecku (dokładniej, miał on szesnaście lat gdy rażąc go prądem wymuszono na nim przyznanie się, że to on rozsyłał te wiadomości, po czym odmówiono adwokata i na tym proces właściwie się skończył).
https://www.thesun.co.uk/news/8926874/saudi-arabia-teenager-16-beheaded-protests-whatsapp/
…to amerykańska kongresmenka, która zdobywa ostatnio dużą popularność (jest najmłodsza chyba kobietą zajmująca to stanowisko). Sukces zawdzięcza serwisom społecznościowym, w tym głównie Facebookowi.
Mimo to teraz ogłosiła, że opuszcza FB dla zdrowia psychicznego.
https://www.cnet.com/news/alexandria-ocasio-cortez-dumps-facebook/
Nie ściemniam. oto ten dworek:
Historia jest taka, że nauczyciel zarabiając aż nadto postanowił nadwyżkę zainwestować. Założył firmę turystyczną i wciąż mając jeszcze pieniądze odnalazł zniszczony stary dworek na skraju puszczy białowieskiej, kupił go, wynajął ludzi, którzy przez kilka lat remontowali go (miesiąc w miesiąc wypłacając im pensje) i teraz każdy może tam spędzić trochę czasu.
Historię znam od mojego znajomego, który ów dwór remontował. Nie jest zmyślona.
WTF, zapytacie? Więc jak to, że strajkują, że mało zarabiają?
Otóż nauczyciel ten jest nauczycielem w Szwajcarii. Kraju, gdzie średnia pensja nauczyciela to w przeliczeniu na złotówki 35 tysięcy PLN miesięcznie.
W Szwajcarii w edukacji w ogóle jest inaczej niż w Polsce. Raz, że nie ma tam jednego systemu edukacyjnego, a chyba 27 (każdy kanton ma swoje własne, kompletnie odrębne zasady). Przez to tworzy się konkurencja. Nauczyciel będąc niezadowolonym ze swojej pensji może się przenieść o kilkadziesiąt kilometrów i zarabiać więcej.
Dwa, to pozycja nauczyciela. W Szwajcarii by zostać nauczycielem nie wystarczy nie znaleźć innej, lepiej płatnej pracy. Absolwenci studiów przechodzą drogę do bycia nauczycielem porównywalną z drogą do zawodu lekarza. Muszą skończyć studia wyższe, muszę skończyć kolejne studia dydaktyczne/pedagogiczne, zdać egzaminy państwowe (kantonowe?) i pokonać innych konkurentów do wakatu. Gdy już się to uda, stają się przedstawicielami szanowanego zawodu, w wolnym czasie nie udzielają korepetycji, a jeżdżą sobie po świecie i nie zawsze wiedzą co robić z nadwyżką zarobionych pieniędzy.
To tyle, jeśli chodzi o cegiełkę ode mnie w sprawie strajku nauczycieli 🙂 Może jeszcze dodam, że sam kiedyś byłem nauczycielem, zaraz po studiach zarabiałem 400 złotych miesięcznie (nie dostałem pełnego etatu), rok później zrobiłem awans na nauczyciela kontraktowego, co podniosło moją podstawę pensji, ale znów skrócono mi liczbę godzin i zarabiałem 200 złotych.
Pod koniec drugiego roku dyrektor szkoły zapowiedziała, że być może będą redukować etaty nauczycieli biologii, na co od razu odpowiedziałem, że mogą śmiało wyrzucać mnie w pierwszej kolejności. Byłem tak odważny, bo zarabiając 200 złotych miesięcznie musiałem złapać się innych źródeł finansowych. Widziałem już jak duża jest przepaść między zarobkami nauczyciela, a zarobkami w innych zawodach i rozstaliśmy się ze szkołą polubownie 🙂 Bardzo dobrze na tym wyszedłem.
Jeśli to czyta jakiś nauczyciel, który teraz co chwila słyszy “za mało? zmień zawód!” i myśli, że to może faktycznie dobry pomysł, no to ja mówię, że tak. Choć oczywiście wiem, że to zawsze jest indywidualna decyzja.
Stało się (czy też jak to teraz jest modne, zakrzyknę: mamy to!). Postanowiłem nie używać Facebooka i zobaczyć co się stanie.
Jako datę początkową wybrałem sobie 1 kwietnia i zrobiłem to po cichu (dopiero teraz, po tygodniu, mówię to głośno pierwszy raz). W tym wpisie opiszę powody, jak się do tego przygotowałem, jak mi idzie i kilka innych spraw organizacyjnych.
Rozwód nie jest zupełny. Nazwałbym to miękkim rozstaniem. Nie skasowałem konta, wciąż używam Messengera (w wersji Lite na telefon, a na laptopie przez stronę messenger.com). Tam wciąż są moi znajomi i nie będę ich dla eksperymentu poświęcał.
Nie zacznę od prywatności. Najważniejszym powodem jest to, że lubię sobie robić takie eksperymenty na sobie: czy potrafię odstawić jakąś używkę, czy to jednak ona trzyma mnie w szachmacie? Robię tak z różnymi aspektami życia, poczynając od kawy, przez sposób pracy po spędzanie wolnego czasu i surfowanie po sieci. Teraz przyszła pora by sprawdzić czy dam radę nie tracić czasu na sprawdzanie 15 razy na dobę czy ktoś dodał jakieś nowe zdjęcie czy wpis (nope, nie dodał, 15ty raz widzę ten sam wpis o polityku/wakacjach/gejach/aborcji/szkole/… ale to nie przeszkodzi mi wejść kolejne 10 razy by zobaczyć znów to samo).
Tak oto przeszliśmy gładko nad drugim powodem – marnowaniem czasu na rzeczy, które będę na starość żałował, że zmarnowałem na nie czas – i można już przejść do trzeciego powodu:
Właśnie prywatności. Są dwie wielkie firmy żrące nasze dane, zwyczaje, zachowania, to co lubimy, a czego nie, z kim się całujemy, a z kim lepiej nie i jak moglibyśmy to byśmy mu w mordę dali. Ale z tych dwóch firm to właśnie Facebook jest arcy-do-szpiku-wierutnie chujem.
Tą pierwszą firmą jest oczywiście Google. I Facebook, i Google zapuścili wszędzie gdzie tylko mogą swoje macki. Oczywiście chcą wiedzieć o nas jak najwięcej, nie po to by nas zniszczyć przy jakiejś okazji, a “jedynie” by lepiej nas sprzedać reklamodawcom i dlatego panoszą się gdzie tylko mogliby nas zastać i podejrzeć: przyciski “lubię to” na stronach węszące po cichu gdzie przesuneliśmy myszkę, system operacyjny na telefon uczący się czy bardziej jesteśmy wierni żonie/mężowi w książce telefonicznej czy kochance/kochankowi w tinderze (żono, jeśli to czytasz, nie mam tindera, jak nie wierzysz, zapytaj google-a) i tak dalej, i tak wszędziej.
Podczas gdy Google to wszystko robi, daje nam w zamian całą masę narzędzi za darmo (tzn za naszą prywatność, a nie za faktyczne pieniądze): dobry system operacyjny na telefony, bardzo dobrą wyszukiwarkę, dobrą pocztę elektroniczną, kalendarz, przeglądarkę, pakiet biurowy, statystyki stron, serwery CDN, DNS, mapy i dokłada do tego swoją wartość dodaną, której nie otrzymamy korzystając z tych wszystkich usług osobno, ale od różnych dostawców: wykorzystuje nasze dane nie tylko by sprzedać nas reklamodawcom, ale i by uczynić swój ekosystem inteligentniejszym. Gdy szukasz trasę w mapach do Warszawy, Google wie skąd wyruszasz. Gdy szukasz “post” w internecie, wie że jesteś programistą i wyniki odnośnie HTTP requests będą wyżej od wielkanocy.
To wszystko nadal jest złe i niewygodne, ale to jest jednak jakiś tradeoff: oddaj nam swoją prywatność, a dostaniesz coś w zamian. Ja się na to godzę lub nie.
A co daje nam Facebook? No właśnie, co? 🙂 Wall do scrollowania gdy nie masz nic ciekawszego do roboty. Wielki mi dzięki za wielkie mi coś.
Daje ci dostęp do znajomych? O nie, wręcz przeciwnie. Znajomych, mój drogi i moja droga, to Facebook trzyma jako zakładników byś nigdy nie skasował tam konta. Przekonasz się o tym, gdy spróbujesz to zrobić.
Zobaczysz wtedy, że jest to niemożliwe. Nie zmusisz się do skasowania konta i poświęcenia tych dziesiątek kontaktów, wśród których są tacy, do których piszesz codziennie i tych, których dodałeś bo pamiętasz go/ją z podstawówki i na tym wasza interakcja się skończyła.
Facebook nie daje nic. Wysysa z ciebie twoją prywatność, podsyła ci fake newsy, angażuje w troll-dyskusje, szturcha, że może ziemia faktycznie jest płaska i szkraba lepiej nie szczep, bo i tak twoje dziecko umrze, co za różnica czy na starość czy przed ząbkowaniem i ponad to wszystko dzieli nas wszystkich na wielu możliwych płaszczyznach. Znacie to uczucie, że poznajecie kogoś fajnego, rozmawiacie jak całkiem dobrzy kumple, któregoś dnia dodajcie się do znajomych na fejsie i przypał, bo dopiero wtedy się dowiadujesz, że on/ona jest socjalistycznym lewakiem albo prawicowym debilem szerującym memy wyśmiewające innych? Choć wolałbym aby ludzie tego nie robili (po co?!) to jako, że nie mogę tego sprawić, opuszczając Facebook przynajmniej nie będę tego oglądał. Od razu robi się słoneczniej.
Albo nie. Wiecie co, ten wpis już jest za długi 🙂 Więc podzielę go na serię wpisów i tu na razie skończę.
Jak was zaciekawiło co i jak piszę, to jakoś zacznijcie obserwować mój blog (dodajcie do czytnika RSS, do zakładek w przeglądarce,… w sumie to zaraz wrzucę link do tego na – o zgrozo, ale tam wciąż jesteście, a nie tu – fejsa i będę wrzucał do kolejnych wpisów).
W kolejnym wpisie/wpisach opiszę jak się pozbyć pamięci palców (po odstawieniu serwisu odruchowo na niego się wraca klepiąc “face” w pasek adresu i przyciskając enter) i co jeszcze zrobić by się nie chciało wracać.
Acha, pod wpisem jest takie serduszko co można kliknąć. To taki lokalny odpowiednik polajkowania, z tym że bez tracenia danych czy prywatności (nawet nie będę wiedział kto kliknął, będę wiedział tylko ile osób). Jest też formularz, w którym można komentując porozmawiać ze mną.
Na facebooku tego wpisu nie komentujcie. To znaczy: róbcie jak chcecie, ale tam waszego komentarza jednak nie przeczytam 😉
Miałem zamiar wyrazić tu oburzenie odnośnie przyjęcia tak zwanego Acta2, ale popełniłem błąd: sprawdziłem o co w tym wszystkim chodzi.
I już mnie to nie oburza.
Co, przeczytałeś tytuł i myślisz, że jakiś nowy sondaż był? Nie, to nie to.
Robert Biedroń w swoim programie ma, że chciałby aby w Polsce najniższa krajowa stanowiła 60 procent średniej pensji.
Ja poważnie nie wiem. Czy ja jestem za głupi by to zrozumieć jak to ma się udać, czy odwrotnie: za mądry by uwierzyć, że to się może udać?
Jak ktoś studiował biologię to ma całkiem nieźle przepracowane hasło sprzężenia zwrotnego i jak widzi taką zapowiedź to od razu mu się włącza “oj Robercik… to je*”
No bo policzmy to sobie razem. Załóżmy, że w Polsce najniższa pensja to 1000 złotych, najwyższa to 7000 złotych, a średnia więc to 4000 złotych (dość naciągnięte założenia i nie tak prosto się liczy średnią ale pozwólcie na te uproszczenia, bo chce jedynie pokazać mechanizm, zadziała on tak samo przy prawdziwych danych), a waloryzacja najniższej pensji “po biedroniowsku” będzie odbywać się co roku.
Robert dochodzi do władzy tej jesieni i wprowadza prawo w życie. Pensja 1k PLN to tylko 25% średniej pensji 4k PLN, więc… podnosimy! Podnosimy ją więc do 60% z 4000 czyli do 2400 PLN.
Najsłabiej zarabiający Polacy zarabiają od 2020 roku 2,4k PLN (juhu!), najlepiej zarabiający wciąż 7k PLN i jest super. Najbiedniejsi doganiają najbogatszych.
Ale zaraz. Jaką mamy teraz średnią?
2400 + 7000 / 2 daje nam 4700 PLN.
Średnia oczywiście wzrosła. Czy nadal więc najniższa krajowa stanowi jej 60%? Sprawdźmy:
2400 / 4700 * 100 to jest… 51,1%! Skandal i Minister Finansów do dymisji!
Trzeba więc znów sprawić, że najniższa to 60 procent średniej więc od 2021 roku wprowadzamy dekret, że najniższa pensja to teraz 2820 PLN.
Pensja najniższa znów urosła ale co za tym idzie… znów oczywiście urosła średnia. Heloł panie Biedroń, jeśli jeszcze pan nie zaczął rozumieć, to proszę czytać z ruchu moich ust:
Średnia wynika z wartości najniższej i zmieniając wartość najniższą (i/lub najwyższą), zawsze zmieni się średnia. Uzależnienie wartości najniższej od średniej to jest sprzężenie zwrotne dodatnie, które zawsze – czy to w przypadku przyrody czy ekonomii – prowadzi do katastrofy.
Proszę dołożyć sobie do sztabu ekonomistę i nie obiecywać ludziom katastrofy zapakowanej w cukierkowy papierek. A międzyczasie proszę samemu sobie dokończyć symulację co się będzie działo w kolejnych latach. Można ją oczywiście wzbogacić w faktyczne zmiany pensji najwyższej (bo te oczywiście będą rosnąć).
Jako, że ja uwielbiam głośno snuć proroctwa co się ma wydarzyć (już w dzień po brexitowym referendum pisałem, że obstawiam, że Wielka Brytania jednak w Unii zostanie) i choć przeważnie się mylę, to wygłoszę jeszcze raz:
W zapowiadanej olbrzymiej aferze PiS, która ma wybuchnąć jutro rano będzie chodzić o Rydzyka.
Taką aferę zapowiadają na twitterze Tomasz Lis, Giertych i Jarosław Kurski z Gazety Wyborczej. Ma to być najważniejszy dzień w historii PiS.
Wszyscy sugerują, że chodzi o Jarosława Kaczyńskiego, ale mi tu pasuje ojciec Tadeusz: on może się nazywać najbogatszym Polakiem, zdarza mu się łamać prawo oraz dzień wcześniej aresztowano Bartłomieja M. wywodzącego się z środowiska Radia Maryja.
Zobaczymy czy mam rację. Być może nie, ale wpis piszę, bym mógł ewentualnie pokazać, że już dzień wcześniej się domyślałem 😉
Chiny tak zmanipulowały ruch internetowy, że przechodził on w całości przez terytorium Chin. Przez mniej niż minutę cała globalna sieć dostawała informację “prześlij ten pakiet przez chińskie serwery, tak będzie najszybciej” i tak też przesyłała.
Minuta to nie dużo, ale trzeba pamiętać, że mowa o całym globalnym ruchu. Ile informacji wysyłanych jest w ciągu niecałej minuty na całym świecie?
Po co Chińczycy to robią (pamiętam, że jakieś 5-6 lat temu zrobili to samo przez kwadrans)? Aby to przeanalizować.
W ciągu tej krótkiej minuty poza klikaniem lajków i oglądaniem filmów z kotami na YouTube, część ruchu to były oczywiście także połączenia wykonane przez pracowników amerykańskiego wywiadu, wojska, emaile z Białego Domu i inne rzeczy, które bardzo Chińczyków mogą interesować.
Oczywiście takie tajne informacje podróżują w sieci zaszyfrowane. Ale raz, że kopia tych danych już na zawsze została zapewne w Chinach i jest tylko kwestią czasu kiedy zostaną rozszyfrowane. A dwa, nie wiadomo czy już nie są rozszyfrowane – jeśli Chińczycy potrafią łamać obecnie istniejące algorytmy kryptograficzne, na pewno się tym głośno nie pochwalą.
Źródło: https://internetintel.oracle.com/blog-single.html?id=China+Telecom%27s+Internet+Traffic+Misdirection
Może się starzeję i nie mam już ciekawszych rozrywek, a może zaczyna mi zależeć bardziej niż zależało. Faktem jest, że pierwszy raz ruszyłem się z domu na protest polityczny.
Mogę nawet uwierzyć w dobre intencje ministra Ziobry. Może i jestem naiwny, ale jak mówi, że polskie sądy działają nieskutecznie, to mogę się zgodzić, że on naprawdę tak myśli. Jestem podejrzliwy, że tak nie jest, ale przyjmuję taką możliwość.
Sam w sądzie byłem już kilka razy, w różnym charakterze (choć w tym negatywnym jeszcze nie byłem: zdarzyło mi się nie przyjąć mandatu i sprawa została skierowana do sądu, ale jeszcze przed rozprawą zreflektowałem się i wysłałem do sądu pismo, że jednak dobrowolnie poddaję się karze) i nie zauważyłem opieszałości. Sprawy, w których brałem udział trwały czasem nawet zero sekund: złożyłem pozew do sądu i ze zdziwieniem odebrałem zawiadomienie, że sąd wydał wyrok zaocznie (na moją korzyść). Czasem trwały dłużej, ale było to w miarę dla mnie zrozumiałe.
Ale rozumiem, że Ziobro ma poglądy jakie ma i reprezentuje ludzi o tych samych poglądach. Może są wśród nich tacy, którzy od lat nie mogą doczekać się wyroku za odebrane mienie, za dom pod budowę drogi, czy wreszcie wciąż wierzą, że komuna nie upadła, a dowodem na to ma być fakt, że byli zbrodniarze stalinowscy czy zwykli UBecy spokojnie sobie dogorywają teraz na emeryturach (lub w Szwecji, jeśli wiecie o kim mówię). I pewnie minister z prezesem wpadli na pomysł, że trzeba takich sędziów teraz przegonić i zastąpić skutecznymi.
Dlaczego przy tym zrozumieniu poszedłem jednak na błaszczykowy spacer? I to w deszczu?
Bo jeśli w konstytucji jest zapisane, że sędzia sądu najwyższego wybierany jest na 6-letnią kadencję, to nie można ustawą dopisać tam, że jednak można go wysłać w stan spoczynku. I kolejnego wybiera minister. Czy jeśli w konstytucji jest zapisane, że prezydent jest wybierany na kadencję 5-letnią, to zgodzilibyście, się by kolejna partia, która dochodzi do władzy też go wysyła w uśpienie i wybiera prezydenta swojego? Nie w wyborach, a decyzją jakiegoś ministra? Mam nadzieję, że teraz osoby, które tematem się nie interesują, bo kwestie sądowe to dla nich inna galaktyka, przez tę analogię zrozumiały co minister Ziobro z prezesem chcą zrobić.
Obecna ekipa rozpoczęła rządzenie złamaniem konstytucji i chyba zobaczyła, że jest za to bezkarna. Stąd pewnie teraz kolejny raz to robią. Bo przecież mogą, prawda? Do wyborów każdy o tym zapomni, tak jak już powoli zapominamy o co chodziło z tym całym zamieszaniem z trybunałem konstytucyjnym i sędziami dublerami (skoro zapomnieliśmy już kompletnie, że poprzednie zamieszanie rozpoczęła Platforma jeszcze za swojej kadencji…).
Gdy ludzie pod sądem w Białymstoku zaczęli skandować “Precz z kaczorem, dyktatorem” zrozumiałem, że oni już nie zapomną. A już szczególnie jeśli ich głos zostanie zlekceważony.
Pamiętacie protesty przeciw ACTA za czasów Platformy? Wtedy też na ulice wyszły tłumy by protestować przeciw Donaldowi Tuskowi. Jest jednak różnica: Platforma wtedy ustąpiła (wystraszyła się czy też posłuchała głosu wyborców, nazwijcie to jak chcecie) i dzięki temu część z tych ludzi poszła i w kolejnych wyborach samorządowych czy parlamentarnych znów na PO zagłosowała.
Tymczasem PiS protestujących z najlepszym wypadku lekceważy (i na przykład spokojnie wypoczywa sobie na Helu), jeśli nie nazywa zdradzieckimi mordami, gorszym sortem czy łże-elitami. Jarosław Kaczyński rozstaje się z coraz większą grupą Polaków. Kawałek po kawałeczku zmierza do stanu, w którym obrazi chyba każdego.
Prawdopodobnie te fatalne przepisy wejdą w życie. Jak zadziałają, to na razie nie ma większego znaczenia dla mnie.
Istotne jest, że tak jak już piszą prawicowi publicyści to już jest koniec PiSu. Zlekceważonych czy obrażonych ludzi nie da się już znów przekonać.
I jeszcze bardziej istotne jest, że te przepisy zostaną na czasy po PiSie. Wszyscy chcemy wierzyć, że te czasy to będą czasy Platformy czy Nowoczesnej. Ale zwróćcie uwagę jak cichutko w całej sprawie zachowuje się Kukiz otoczony ONRowskimi doberamanami.
Byłem wczoraj pod sądem by pokazać nie, że z PiSem się nie zgadzam, ale że nie zgadzam się na łamanie konstytucji. I dziś pewnie znów pójdę. Szczególnie, że zobaczyłem jak różni ludzie pod sąd przyszli. Nie wiem jak w innych miastach, ale to nie był wiec KODu, nie było żadnej flagi czy emblematu partyjnego (byli politycy ale zachowali się w miarę skromnie). Faktycznie tak jak mówią w telewizji było sporo ludzi w wieku studenckim, jeszcze przed trzydziestką. Byli rodzice z dziećmi. Było to dla mnie wielkie “łał” zobaczyć to wszystko w Białymstoku – kolebce PiSu.
Też się przejdzcie na ten “spacer”. Sami zobaczcie nim wam ktoś powie jak to wygląda.
Na blogu cicho, a ja muszę gdzieś zamieścić wyniki ankiety odnośnie zbliżających się wyborów. Można więc blog choć na chwilę ożywić.
Tydzień temu zadałem na moich profilach na Facebooku, Google+ i Wykopie trzy pytania: na kogo masz zamiar głosować w drugiej turze, czy masz zamiar iść oraz na kogo głosowałeś w turze pierwszej. Odpowiedziało ponad 160 osób.
Jaki wniosek? Przede wszystkim zacznę od tego, że wyniki nie są miarodajne, nawet pomijając to jak mała grupa ludzi odpowiedziała. Skąd to wiem?
Oto wyniki odpowiedzi na pytanie na kogo głosowaliście w turze pierwszej (na wszystkich wykresach przedstawiony jest procent odpowiedzi):
Wynik kompletnie odmienny od tego oficjalnego, zatem grupa odpowiadających nie była próbką odzwierciedlającą całe społeczeństwo.
To tyle słowem długiego wstępu, teraz bawimy się dalej.
Oto wyniki odpowiedzi na najważniejsze pytanie, aczkolwiek jeszcze raz: daleko tej odpowiedzi do tego, co można by się spodziewać w niedzielę.
Na kogo macie zamiar zagłosować w drugiej turze?
No. Niby ma wygrać Andrzej Duda. Czy wygra, zobaczymy.
Czy można z tej kiepskiej ankiety dowiedzieć się czegokolwiek na poważnie? Można spróbować. Bardzo dużo z odpowiadających głosowało w 1. turze na Pawła Kukiza. O jego głosy zabiegają obaj kandydaci.
Oto jak wygląda odpowiedź na pytanie: “Jeśli głosowałeś w 1. turze na Pawła Kukiza, na kogo zagłosujesz w turze drugiej?”
Większość wyborców przepływa znów na Dudę, bardzo dużo ma zamiar te wybory zbojkotować.
I to tyle. Jeśli ktoś jeszcze chce sobie powyciągać jakieś dane, tutaj jest arkusz z pełnymi wynikami.
Najdroższe Google, najmilsze NSA,
ten wpis jest moimi przeprosinami i wielką prośbą abyście nie wpadali do mnie jutro rano znienacka. Nie teraz. Jutro wyjeżdżam na urlop, bardzo długo na niego czekałem, a właśnie zrobiłem w sieci coś bardzo niedobrego. Wy już dobrze wiecie co zrobiłem, więc wytłumaczę to tylko czytelnikom, którzy nie wiedzą o co chodzi.
Otóż właśnie czytałem o szybkowarach. Poważnie.
Czytałem o szybkowarach, bo czytała o nich pewna pani mieszkająca w USA. W tym samym czasie w tym samym domu i tej samej sieci, ale z innego urządzenia jej mąż czytał o plecakach. Chwilę wcześniej informacji o szybkowarach i plecakach szukali oni w Google. Chwilę później pod ich drzwiami stała jednostka antyterrorystyczna.
Okazuje się, że czujniki Google ustawione są tak, że googlanie tych dwóch informacji włącza gdzieś tam czerwoną lampkę, a przynajmniej gdzieś na czyimś ekranie zaczyna migać – jak w kiepskim filmie sensacyjnym – wielki napis “terrorist detected!”.
Poważnie, to co wyżej opisałem faktycznie się wydarzyło. Pewne małżeństwo szukało jakichś informacji w google, a antyterroryści w supermagiczny sposób o tym wiedzieli. Czujecie to?
Zapewne zadajecie sobie pytanie co mają oba zwroty do terroryzmu. Też sobie zadałem to pytanie. OK, ja mniej więcej po zamachach w bostonie domyślam się czemu zestawianie z jakimś terrorystycznym terminem słowa “plecak” może budzić niepokój u wielkiego brata, ale czemu terminem terrorystycznym jest szybkowar?
Głupi ja, postanowiłem pogooglać. Tak – chwilę temu czytałem, że Google donosi o googlaniu i chwilę później sam googlam i to bardzo dogłębnie na dokładnie ten sam temat. Dogooglałem się do filmików z wybuchami, do artykułów naukowych. Po całych tych poszukiwaniach wiem już wszystko, ale pojawił się kac “co ja do cholery właśnie zrobiłem?”
Drogie Google, najmilsze NSA, pozwólcie więc, że przynajmniej na koniec powstrzymam innych przed błędem jaki właśnie popełniłem, a zrobię to wyjaśniając co ma szybkowar do terroryzmu.
Bez wgłębiania się w szczegóły: w szybkowarze wyprodukować można dwutlenek difluoru (szit! właśnie kolejny raz użyłem Google by sprawdzić czy to właśnie tak będzie po polsku), który w temperaturze pokojowej (a nawet bardzo bardzo nisko poniżej zera) rozpuszcza wszelkie substancje organiczne, w tym i ludzkie ciało.
Zestawienie więc wyszukiwania informacji o plecakach (które jak wiadomo są podstawowym narzędziem do roznoszenia terroryzmu) z urządzeniem do produkcji substancji rozpuszczającej ludzkie tkanki – nawet jeśli większość ludzi urządzenia tego używa do gotowania – zaczyna nabierać sensu.
Nabierać sensu zaczynają także wyznania Snowdena. Straszne.
Niestety, ale jeśli chce się zabierać udział w dyskusji, która się teraz toczy, trzeba to zobaczyć. Ciężko mi było, ale dotrwałem do końca.
I pamiętajcie: to na co patrzycie nie jest tym co się Wam wydaję. To po prostu sposób na walkę z bezrobociem jaki proponuje PSL, Solidarna Polska i większość Platformy Obywatelskiej. Oglądajcie i powtarzajcie sobie to w myślach.
Znalezione tutaj.