na mojej tematycznej WordPressowej stronie opublikowałem relację z wydarzenia. Zapraszam do lektury.
Tag: wordcamp
Też byłem na Blog Forum Gdańsk
Relację z WordCampu już zamieściłem, teraz czas na opisanie tego, co działo się zaraz po jego zakończeniu. Czyli relację z Blog Forum Gdańsk 2012.
Trafiłem tam właściwie przypadkiem. O BFG wiedziałem od kilku lat, głównie z artykułu na SpidersWeb, gdzie Przemek Pająk tłumaczył dlaczego tam nie pojedzie (było coś o snobizmie i chyba macaniu po jajkach mizianiu po majciorach) i przyznam, że jeśli ktoś tak dowiaduje sie o tym wydarzeniu, to kiepska reklama zniechęca do głębszego zainteresowania. Teraz jednak zostałem poproszony o wygłoszenie tam swojej prelekcji.
Zgodziłem się, bo przemawianie przed tłumem mnie stresuje. Brzmi dziwnie, ale w tym roku postanowiłem sobie, że zwalczę ten lęk, a walczyć będę rzucając się na głęboką wodę. I tak po zgłoszeniu się do wystąpienia na WordCamp Gdańsk 2012 postanowiłem, że nie odmówię też występu na tej drugiej, większej imprezie.
Jak było? Cóż, przeczytałem już chyba wszystkie inne relacje uczestników jakie znalazłem, mam więc od kogo kraść przemyślenia 😉 Wśród osób, które były tak jak ja na WordCampie i BFG króluje niechęć do porównywania tych dwóch wydarzeń. I ja się z tym zgadzam. To tak trochę jak spróbować porównać na przykład ślub i wesele. Niby jest jakiś wspólny mianownik, ale nikt chyba nigdy nie zastanawiał się co z tych dwóch rzeczy wypadło lepiej. Tu wspólnym mianownikiem było miasto i czas. Wszystko inne było… inne.
Skupię się od teraz na samym BFG i do Campa już raczej nie będę wracał.
Pierwsze co zwraca uwagę u prelegenta tego wydarzenia to troska jaką jest otoczony. Na samym wstępie zaproponowano mi sfinansowanie przyjazdu (a gdyby Białystok miał lotnisko, dostałbym bilet na samolot) oraz nocleg w całkiem dobrym hotelu. Właściwie to chyba nawet za dużo jak na kogoś, kto ma opowiadać o tym jak się konfiguruje WordPressa. Jednak nie odmówiłem (jedynie dojazd do Gdańska opłaciłem z własnej kieszeni, bo i tak przecież najpierw wybierałem się na WordCamp – szit, miałem już o nim tu nie wspominać).
Drugie wrażenie – świetny kontakt z organizatorami. Co prawda nie wiem kto tam był szefem wszystkich szefów (wiem, że za większość płaciło miasto Gdańsk, które BFG traktuje jak okazję do wypromowania się), ale osoby którym byłem przydzielony wywiązały się ze swoich obowiązków bardzo dobrze. W tym miejscu bardzo dziękuję za pomoc w odnalezieniu się we wszystkim Agnieszce z BFG (jeśli to czyta) 🙂
Dalej: hotel. Jak być może wiecie jestem fanem hosteli i rzadko bywam w czymś lepszym, ale Scandic w Gdańsku to bardzo dobre miejsce. Znajduje się zaraz przy dworcu głównym (wystarczy przejść przejściem podziemnym) i jest tak wypasiony, że nawet ja sam zobaczyłem słomę w swoich butach 😉 Gdybym chadzał w garniturach, to może…
Tu dodam, że z hotelu i do hotelu jeździł wynajęty bus do przewozu uczestników i prelegentów. Jednak jako że lubię sobie pospać, udało mi się nim zabrać tylko raz z Forum. Na miejsce dojeżdżałem tramwajami, co chyba nie było dobrym pomysłem. Wprawdzie organizatorzy w mailu do prelegentów wylistowali trzy linie, którymi można dojechać, jednak tu zdarzył się mały problem. Jedna z nich jeździ tylko w dni robocze (Forum było w weekend), drugiej nie znalazłem, a trzecia – ponieważ w dniu imprezy akurat rozpoczął się remont torów – wysadziła mnie trzy kilometry od miejsca zdarzenia. Ale nie narzekam, wrzuciłem sobie radio w telefonie i przynajmniej posłuchałem lokalnej stacji podczas dłuższego spaceru.
No i właśnie samo miejsce zdarzenia. Blog Forum Gdańsk odbywało się na stadionie PGE Arena – tym samym, który dopiero co został wybudowany na Euro 2012. Robi wrażenie, zwłaszcza na kimś takim jak ja, kto specjalnie stadionów nie zwiedza. Na samą murawę nie wchodziłem, ale widownia i wszystkie sale, cała infrastruktura pod nią zlokalizowane, są imponujące. Olbrzymia przestrzeń na jakiej całość się odbywała według wielu działała na niekorzyść. Całość to był wielki hall połączony z restauracją, jedna sala obok niego oraz trzy sale piętro niżej. Jeżeli chciało się odwiedzić wszystkie prelekcje, które nas interesowały, podobno trzeba było się nabiegać. Podobno, bo ja tam nigdzie się nie spieszyłem. Na początku próbowałem z harmonogramem w ręku odwiedzać te wystąpienia, które byłyby potencjalnie interesujące. Szybko jednak okazało się to niemożliwe – z powodu przedłużonych wystąpień (nawet ja nie zmieściłem się ze swoim w czasie) i braku buforu między nimi harmonogram szybko przestał obowiązywać. Tak więc na luzaku chodziłem sobie od sali do sali i patrzyłem czy dzieje się tam coś ciekawego. Jeśli tak, zostawałem.
W powyższym akapicie od opisywania miejsca przeszedłem do wystąpień, więc chwilę się na nich zatrzymam. Oczywiście tradycyjnie wszystkiego nie widziałem – dojechałem na PGE Arenę każdego dnia później i po swoim wystąpieniu też musiałem od razu biec na pociąg, więc być może ominęło mnie coś super. Wśród tego co jednak widziałem, niewiele było rzeczy, które mnie interesowały. Na pewno rozczarowały mnie wystąpienia przewidziane jako główne, te z udziałem mniejszych i większych gwiazd. Wszyscy narzekali, że ile razy można słuchać jak Kominek z Hatalską dyskutują kolejny raz czy z prowadzenia bloga da się żyć. Cóż, ja tę dyskusję słuchałem pierwszy raz, a i tak zanudziła mnie na śmierć. 😉
Ach, i tu od razu uwaga do Kominka, jeśli przypadkiem to czyta. 😉 Kominek powiedział, że według niego ledwo garstka kilkunastu blogerów w Polsce utrzymuje się z blogowania. Kominku, jesteś więc bardzo oderwany od rzeczywistości, bo nawet tak skromny bloger jak ja zarabia na swoim blogu – bezpośrednio i pośrednio. A tylko pomyśleć jaki tłum jest ode mnie popularniejszy i bardziej poczytny i jak to spienięża.
Próbowałem też nie nudzić się na wywiadzie z prezydentem miasta Gdańsk, ale jako, że całość właściwie skupiła się na tym jaka ulica w Gdańsku jest właśnie remontowana i jaki plac porządkowany – kogoś z Białegostoku niespecjalnie to interesuje. Motywem tego wystąpienia miał być blog jako czynnik sprawczy takich zmian i sposób kontaktu z władzami i to do mnie dotarło. Jako ktoś z Białegostoku mogę polecić naszemu prezydentowi by zobaczył tę rozmowę na Youtube i być może sam poszedł z ślady prezydenta Pawła Adamowicza.
O wiele przyjemniejsze były wstąpienia na najmniejszej sali, czyli w szatni. W ogóle pomysł taki uważam za świetny. Prawdziwa szatnia piłkarska miała swój urok i bardzo się ucieszyłem gdy zobaczyłem, że moja prelekcja też tam ma być. Żadna wielka sala, ale mały pokoik, w którym przy popularniejszych wystąpieniach ludzie stojący na zewnątrz wyciągali szyję by zobaczyć co dzieje się w środku. To właśnie w szatni odbyły się dwa wystąpienia, które spodobały mi (i patrząc na reakcję innych wiem, że nie tylko mi) się najbardziej. Pierwszego dnia Dorota Kamińska z Pozytywnej Kuchni wtłoczyła w salę dużo humoru pokazując ciekawe wideo blogi kulinarne. Sporo było śmiechu i polecam wszystkim odnaleźć to wystąpienie na YouTube (gdy to piszę, jeszcze go nie ma, ale pojawiają się już inne). Drugiego dnia największe wrażenie na wszystkich zrobił Piotr Konieczny z Niebezpiecznika. Co prawda kompletnie nie mówił o tym co zapowiadał w harmonogramie tytuł prelekcji – miało być o bezpieczeństwie bloga, a de facto było o bezpieczeństwie w ogóle – ale na sali co chwila było słychać łał! zachwytu. Bardzo ciekawa odskocznia od głównego nurtu forum.
Moim osobistym rozczarowaniem byli niestety ludzie. Powinienem się chyba był tego spodziewać w miejscu, w którym przewijało się podobno 300 osób, ale atmosfery nie było tam żadnej. Nie była to też atmosfera z jakichś targów wystawienniczych. To było takie dziwne zoo, w którym ktoś w jednej klatce zebrał wszystkie zwierzęta, dodał do nich zwykłych ludzi i rozwinął czerwony dywan. Nawet było trochę komicznie. Wielcy blogerzy chcąc tego lub nie byli wyalienowani i na świeczniku (przy bliższym poznaniu okazywali się normalnymi ludźmi, ale szepty wokół nich nie pozwalały im w ukryć się w tłumie). Zresztą co tam wielcy blogerzy – najweselsza była grupa wszelkich szafiarek i hipsterów. Zupełnie czym innym jest spotkać taką osobę pojedynczo gdzieś na ulicy, a czym innym gdy są w stadzie. No ale nic, nie będę się nad tym specjalnie rozwodził; takie to już czasy, że młodzi ludzie wyglądają właśnie tak, a nie inaczej. Zresztą, chyba się już starzeję 😉
W każdym bądź razie duża przestrzeń, trzystuosobowy tłum i ubiór pod tytułem nie podchodź do mnie bo mnie zasłonisz nie sprzyjały wytworzeniu dobrej atmosfery i na PGE Arena właściwie jeśli z kimś rozmawiałem, to był to ktoś kogo znałem już wcześniej osobiście. Liczyłem na osobiste poznanie z kilkoma osobami, których blogi czytam od lat, jednak to się nie udało.
Gdy jednak ten tłum się zmniejszył, upakował się w mniejszej przestrzeni i wlało się w niego “odrobinę” alkoholu, sytuacja zmieniła się znacząco. Mówię tutaj o tym, co zaczęło się jako middle party w klubie Dobry Dźwięk, a skończyło – przynajmniej dla mnie – jako test cierpliwości obsługi hotelowej. Middle party było kolejnym potwierdzeniem profesjonalizmu i rozmachu organizatorów. Trzypiętrowy klub wynajęty tylko dla uczestników BFG, open bar czyli alkohol i jedzenie bez ograniczeń oraz koncert na żywo Smolika i jego ekipy. Łał. Dziwnym trafem, gdy tylko w klubie alkohol przestał być darmowy, klub opustoszał, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Spora część ludzi przeniosła się wtedy do hotelu, gdzie krążyliśmy między imprezą w hotelowym lobby a imprezą w pokoju jednej z blogerek. To właśnie tu te wszystkie wyżej wspomniane papugi, pawie i pawiany okazały się bardziej ludzkie niż na forum ogólnym. Bardzo dobrze, że tak się stało, bo na następny dzień atmosfera była już przyjemniejsza. Co prawda głowa bolała strasznie, ale nic tam 😉
Opisałem już chyba wszystko co najważniejsze, czas więc przejść do podsumowania. O swoim występie pisać nie będę, bo go jeszcze nie widziałem, a że zaraz po wystąpieniu musiałem biec na pociąg (organizatorzy byli tak mili, że wynajęli mi taksówkę na dworzec), nie udało mi się zebrać jakiegokolwiek feedbacku od słuchających mnie. W każdym bądź razie było kilkanaście osób słuchających, co sprawiło, że się nie stresowałem specjalnie. Na szczęście dopiero potem dowiedziałem się, że przez internet oglądało mnie na żywo zapewne kilka tysięcy, jeśli nie kilkanaście tysięcy osób.
Czy wybiorę się jeszcze na Blog Forum Gdańsk? Bardzo bym chciał, ale nie wiem czy nie jestem za słabym blogerem, aby się tam załapać (była ostra selekcja i dostałem się tylko temu, że byłem nie uczestnikiem, a prelegentem). Przedsięwzięcie to było olbrzymie i naprawdę robił wrażenie ten cały rozmach. Gratuluję miastu Gdańsk pomysłu na taki rodzaj promocji. Wszyscy uczestnicy na pewno odnieśli mniejsze lub większe wrażenie, że Gdańsk jest cool, skoro zamiast robić kolejny festyn z okazji dnia truskawki, robi coś tak nowoczesnego. Co więcej ci uczestnicy i prelegenci wrócili do domów i dalej blogują o tym. Sami pomyślcie ile osób usłyszało nazwę miasta Gdańsk w kontekście blogowania i internetu, a ile słyszało o – dajmy na to – Lublinie bo jego urząd miasta zamówił filmik promocyjny, który wrzucił na YT. Tak się to właśnie powinno robić.
Mam do rozdania wejściówki na tegoroczny WordCamp
Przyjąłem sobie, że na tym blogu o WordPressie już nie piszę, wszelkie moje WordPressowe porady znajdziecie teraz na dev.wpzlecenia.pl. Tyle, że to nie jest porada.
W tym roku WordCamp odbędzie się w Gdańsku w dniach 11-12 października. Jeśli ktoś chce się na nim zjawić, wejściówki może kupić na tej stronie.
Jeśli ktoś chce wejściówkę za darmo, może ją wygrać na tej stronie – spieszcie się, bo rozdajemy je do piątku, do południa.
Ja oczywiście na WordCampie będę. Raczej nie jako prelegent, bo nie potrafię znaleźć tematu, o którym mógłbym mówić, który byłby ciekawy dla słuchaczy i który sam bym bardzo dobrze znał. Ale się jeszcze zobaczy 😉
p.s. Termin i miejsce WordCampa specjalnie zostały tak dobrane, by wydarzenie to przylegało do odbywającego się w weekend Blog Forum Gdańsk, także miejcie to na uwadze i zastanówcie się czy nie warto zaliczyć obu spotkań na raz.
2011 miał być rokiem urządzeń mobilnych. Według mnie nie będzie.
W czasie WordCampu, jaki zorganizowaliśmy w grudniu ubiegłego roku ktoś z prowadzących prezentacje powiedział, że rok 2011 ma być rokiem przełomowym dla urządzeń mobilnych. Jakaś ważna instytucja (przepraszam za ogólniki, ale nie pamiętam na kogo się wtedy powołano) prognozowała, że w tym roku liczba wejść na strony z urządzeń z małym ekranem ma być większa niż liczba wejść z tradycyjnych PC-tów czy laptopów.
Wszyscy się wtedy tym przejęliśmy. Brzmiało to wielce. I kłopotliwie zarazem bo prawdę mówiąc wielu z nas do tamtej pory nawet nie sprawdzało jak nasze strony wyglądają na komórkach.
Za chwilę mamy maj, za dłuższą chwilę minie pół owego przełomowego roku. Postanowiłem więc zajrzeć do statystyk moich stron. Nie są to na pewno do końca wiarygodne dane – nie odwiedza mnie na pewno tak bardzo statystyczny czytelnik jak na przykład czytelnik onetu czy demotywatorów – jednak stron mam kilka i na wszystkich wynik jest zadziwiająco podobny.
Na stu odwiedzających, zaledwie jedna osoba (w porywach do półtorej) łączyła się z urządzenia mobilnego (komórki lub tabletu). A z nich tylko 10% użytkowników podłączyło owe komórki i tablety do sieci za pośrednictwem ery, plusa, playa czy orange.
Gdzie tu jest więc mobilność? Jedna osoba na tysiąc pod koniec kwietnia łączy się z siecią spoza domu i przegląda strony na małym, dotykowym ekranie. W życiu nie uwierzę, że jeszcze w tym roku liczba ta wzrośnie 500-krotnie.
Czyżby kolejna bańka spekulacyjna? Domyślam się, że taka zapowiedź, jaką usłyszeliśmy w grudniu podziałała nie tylko na nas – twórców stron – ale także naszych klientów. Wielu z nich na pewno słysząc podobne słowa zdecydowało się wydać dodatkowe kwoty, tylko po to by nie przegapić tych potencjalnych 50% klientów własnych, którzy będą szukać ich usług mobilnie.
Jak widać – nie będą.
Ale może się mylę. Jak u Was wyglądają statystyki odnośnie odwiedzin mobilnych?
Moja prezentacja na temat tworzenia wtyczek
Niedługo na stronie WordCampu pojawią się wszystkie prezentacje, ale postanowiłem, że już teraz na swoim blogu zamieszczę tę, którą używałem podczas tłumaczenia w jaki sposób tworzy się wtyczki do WordPressa.
Filmy z WordCampu
Osoby, które nie były, osoby, które były, ale chcą zobaczyć jak wypadły jako prelegenci lub po prostu "przeżyć to jeszcze raz" informuję, że wszystkie filmy z WordCampu są już dostępne w sieci w serwisie YouTube.
Na początku miałem się nie przyznawać, ale jak na siebie patrzę z boku to jednak wypadłem przynajmniej średnio a nie fatalnie, jak o sobie myślałem. Na ekranie nie widać jaki zestresowany byłem w środku (jednak widać, że stres ów odbił się na jakości merytorycznej wystąpienia).
W sobotę jestem od części 18. W niedzieli jeszcze siebie nie znalazłem 🙂
Dojazd na WordCamp z Białegostoku przez Warszawę (i inne miasta)
W sieci pojawiają się już wątki komunikacyjne* odnośnie dojazdu na WordCamp wspólnym samochodem. Pomyślałem, czemu by nie zapytać? 🙂
Nie mam samochodu, ale jadę do Łodzi w piątek przez Warszawę z Białegostoku. Jeśli ktoś po tej trasie będzie także jechać i chce zabrać pasażera, to zapraszam do kontaktu 🙂 kkarpieszuk@gmail.com
Jak się nikt nie zgłosi, jutro, tak jak planowałem, idę kupić bilet na pociąg.
*) Inne propozycje wspólnej jazdy, jakie widziałem:
Z Legnicy/Wrocławia jest tutaj: http://www.wordpress.org.pl/Dojazd-na-WordCamp-Polska-t11498.html
Z Krakowa jest tutaj: http://wordcamp-polska.pl/aktualnosci/program-konferencji/ oraz tutaj http://www.goldenline.pl/forum/1352018/spotkanie-fanow-wordpressa/s/3#38700380
Zapomniałem powiedzieć, będzie pierwszy polski WordCamp
No tak, to się jakoś mieści w ramach powiedzeń typu szewc bez butów chodzi.
11 i 12 grudnia 2010 w Łodzi odbędzie się WordCamp – spotkanie osób, które w jakiś sposób mają coś wspólnego z WordPressem. Jeśli masz bloga opartego o tę platformę, jeśli tworzysz takie blogi czy strony, jeśli chcesz poznać inne osoby zainteresowane WordPressem a przy okazji dowiedzieć się czegoś nowego, zapraszam 🙂
Tak się składa, że jestem współorganizatorem tego wydarzenia, udzielę także dwóch krótkich wykładów. Tym bardziej wstyd, że choć całość się już organizuje od dawna, to nadal o tym nie napisałem na swoim blogu 🙂
Zatem: widzimy się w Łodzi? 😉