Pod prąd

Właśnie zdałem sobie sprawę, że w Berlinie i Warszawie kiedyś zdarzyła mi się ta sama sytuacja: wjechałem w jednokierunkową ulicę pod prąd. Nigdy mi się to nie zdarzyło w rodzinnym mieście, ale w obcym, to jest nawet trochę zrozumiałe.

W Berlinie pamiętam kobietę z naprzeciwka, która bardzo szybko zorientowała się co robię i w swoim ciemnoniebieskim samochodzie zaczęła trąbiąc dawać mi znać, co właśnie się dzieje i panicznie pokazywać ręką na znak, który za chwilę miałem przegapić. Po kilku latach myślę, że była w tym cząstka niemieckiej porządności, choć wtedy w jej oczach widziałem strach o mnie, czy nic mi się nie stanie. Uśmiechnąłem się do niej, na znak, że już wszystko rozumiem i zawróciłem.

W Warszawie było trochę inaczej. Kierowca z naprzeciwka też zaczął błyskać mi światłami i trąbić, a gdy zrozumiałem co robię, podniosłem rękę w geście przeprosin i wyjaśnień po czym szybko skręciłem w prawo w boczną uliczkę, bym mógł za chwilę zawrócić. Usłyszałem jeszcze jeden klakson, przeciągły, spojrzałem w lusterko wsteczne, gdzie ujrzałem wyciągnięty środkowy palec mojego drogowego nauczyciela, który specjalnie zatrzymał się by dać mi tę ostatnią lekcję.

10

Comments

SpeX pisze:

Pod tym względem podoba mi się odpowiednik naszego znaku B-2 w Danii. A dokładniej jego częściowo wygięta konstrukcja. Dzięki czemu już przed skrętem w ulicę poprzeczną jesteś w stanie dojrzeć charakterystycznego minusa

Konrad Karpieszuk pisze:

@spex nie mogę zgooglać jak to wygląda, ale chyba sobie wyobrażam 🙂

Konrad Karpieszuk pisze:

o, o google street view nie pomyslalem 🙂 dzieki

Przemysław Niewiadowski pisze:

Bardzo ciekawy pomysł z tymi znakami z Danii. Wracając do wątku wpisu, jak myślisz, dlaczego ta sama sytuacja wyglądała różnie z Twojej perspektywy?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.