Trzyletnia córka bawiła się sama na podwórku. Razem z innymi dziećmi, ale bez opieki kogoś dorosłego. Miałem na nią zerkać przez okno, ale właśnie się zorientowałem, że już chyba od pół godziny nie wyjrzałem ani razu.
Spojrzałem teraz, ale jej nie było. Był bardzo słoneczny, ciepły, letni dzień. Przez firankę widziałem inne dzieci, ale mojej córki nie było widać.
Wybiegłem szybko przed blok i zapytałem dzieciaki, czy ktoś wie gdzie ona jest. Widać było po ich minach, że też właśnie się zorientowały, że jej tutaj nie ma i właściwie nie wiadomo kiedy zniknęła.
Zacząłem ją wołać, ale bez rezultatu. Inne dzieciaki gdzieś sobie pobiegły. Zdenerwowanie rosło.
Pobiegłem na drugą stronę bloku i zawołałem ją jeszcze raz.
“Tato, pomóż mi”, usłyszałem z żywopłotu pod balkonami. Podszedłem i zobaczyłem moją córkę leżącą twarzą do ziemi w makabrycznie nienaturalnej pozycji, powywijaną między krzakami żywopłotu. Jej kręgosłup musiał być złamany i zastanawiałem się czy mogę ją w ogóle dotknąć.
Obudziłem się. Koszmary senne wchodzą na zupełnie inny poziom przeraźliwości gdy zostajesz rodzicem.
Dodaj komentarz