Jakiś czas temu wzruszałem się tutaj jakim to fajnym serialem jest My Name Is Earl, dziś będzie o serialu jeszcze lepszym.
Nie wiem co wokół serialu The Office – bo o nim teraz mowa – dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ale jestem całkiem pewien, że dorównuje on obecnie popularnością serialowi Przyjaciele w czasach jego świetności. Świadczyć może o tym to, jak często na różne wzmianki odnośnie Biura trafiam w tej amerykańskiej części sieci. Choćby na przykład dziś, ktoś na diggu dał powiększenie dyplomu Michaela wiszącego w jego biurze. Kilka dni temu moim Google Readerem wstrząsnęła wiadomość o tym, że aktor grający Michaela ma zamiar odejść z serialu. Miesiąc temu Amerykanie śmiali się z tej fotografii, podczas gdy przeciętny Polak zapewne nie wiem co w niej może być specjalnie śmiesznego.
Jakby nie było, internet mi podpowiada, że oglądam ten serial razem z zapewne milionową widownią po drugiej stronie Atlantyku. Tymczasem do obejrzenia The Office na razie udało mi się skłonić jedną osobę i po kilku odcinkach, podobnie jak ja, została fanem owego serialu. Ja obejrzałem już wszystkie odcinki (czyli jak na tą chwilę 118).
Czym jest The Office, serial, który w Polsce nie jest wyświetlany przez żadną telewizję, a tymczasem na świecie doczekał się już wielu “lokalizacji” (własne wersje ma telewizja kanadyjska, brazylijska, czilijska, niemiecka, a sam The Office oryginalnie był serialem brytyjskim)? Niby nic wielkiego: opowiada o firmie sprzedającej papier do drukarek. Jest szef (Michael Scott), jest sekretarka (Pam), dział sprzedaży (w którym najważniejsze postacie to Jim i Dwight) oraz dział kadrowy. Aha, jest też koleś z działu kontroli jakości 😉 (puszczone oczko zrozumieją osoby, które serial widziały). Serial opowiada o tym jakim dupkiem może być szef, jak wkurzający może być twój współpracownik z sąsiedniego biurka, jest też biurowy romans (albo biurowe romanse). I tyle. Kurcze, raczej poprzednimi zdaniami nie zachęciłem Was do obejrzenia, co? 😉 To tak jakbym napisał, że serial Przyjaciele jest serialem o grupce zwykłych ludzi.
Ciekawa jest forma w jakiej kręcony jest serial. Jest to tak zwane mockumentary czyli coś pozorowanego na dokument. Bohaterowie często zwracają się bezpośrednio do kamery, kamera często filmuje ich z ukrycia, wykorzystane są ujęcia z kamer przemysłowych. Całość ma sprawiać wrażenie dokumentu opowiadającego o pracy w biurze; jest jednak oczywiście reżyserowana. Z mockumentary spotkaliście się na pewno oglądając Blair Witch Project czy też odcinki My Name Is Earl, kiedy to gościł u głównego bohatera program Cops.
Najważniejsze w serialu są osobowości wszystkich bohaterów, specjalnie groteskowo przesadzone. Jedyne normalne osoby w biurze to sekretarka Pam oraz sprzedawca Jim. Obok nich wszyscy inni mają jakieś wady. Michael Scott to szef będący totalnym idiotą (ale jak się często okazuje o wielkim sercu). Dwight Shrute – sprzedawca z sąsiedniego biurka względem Jima – to koleś, który zrobi wszystko by przypodobać się szefowi. Kelly jest intelektualną blondynką (choć włosy ma czarne, jak przystało na hinduskę), jest też kobieta z totalnie niską samooceną, jest facet, który nie ma pojęcia co robi w tej firmie, jest zimna suka i inne archetypy.
Stałym elementem serialu są dowcipy jakie robi Jim (czasem w asyście Pam) dla Dwighta. Oto krótki filmik ze zbiorem kilku z nich. Nie wiem czy potrafi on rozśmieszyć kogoś, kto jeszcze serialu nie widział, ale proszę bardzo:
http://www.youtube.com/watch?v=3Pw_eX97TUw
To tyle 🙂 Jest tu ktoś poza mną, kto ten serial oglądał? 🙂
* * *
Trochę się boję, że serial ten nigdy nie trafi do polskiej telewizji w wersji amerykańskiej, a jedynie obejrzymy jego lokalizację. 🙁 Kiedy pomyślę co np z oryginalną Nianią zrobił TVN, przychodzą mi pesymistyczne myśli.