Tag: Korfu

Moim superpower/hobby jest znajdowanie miejsc na podstawie zdjęć

Dwa lata temu szwagier wysłał mi takie zdjęcie pisząc, że jest na Korfu:

widok z jego domku. Korfu to duża wyspa, długa mniej więcej jak z Gdańska do Władysławowa. Na takim terenie jest dużo domów.

Jakie są szanse, że na podstawie takiego zdjęcia można ustalić gdzie zostało ono zrobione?

W moim przypadku bardzo duże: zajęło mi to niecałe pół godziny. Oto lokalizacja jaką ustaliłem na Google Maps, a szwagier potwierdził, że się nie pomyliłem (tak naprawdę napisał, że przerażam go, ale odebrałem to jako komplement dla moich zdolności).

Skuteczność w znajdowaniu miejsc mam niemal stuprocentową. Napisałbym, ze stuprocentową bo nie przypominam sobie przypadku bym nie ustalił jakiejś lokalizacji, ale zwyczajnie nigdy tego dokładnie nie liczyłem.

Ustalam tak sobie zawsze lokalizacje domków AirBNB, które jak wiadomo nigdy nie podaje dokładnego miejsca aż do momentu na kilka dni przed przyjazdem, ale to akurat jest łatwe, bo przybliżona lokalizacja jest znana i do tego zdjęć jest sporo. A więc i detali sporo.

Przeglądam sobie domy do kupienia w różnych miejscach świata i tu też gdy jakiś mnie zaciekawi, zanim napiszę do agencji, już wiem gdzie dom się znajduje, ile ma do plaży itp.

Gdy jakiś znajomy wysyła mi zdjęcie, że siedzi w jakiejś knajpie na piwie / obiedzie w innym mieście i gdy wiem jakie to miasto, dla żartu podsyłam mu informacje co mają ciekawego w karcie (albo w drugą stronę: gdy widzę zdjęcie karty, to na bazie menu staram się ustalić gdzie to jest).

To taki mój sposób spędzania wolnego czasu, który chyba przekształciłem już w swoją super moc. Niezbyt przydatną w życiu (ale jeśli ktoś potrzebuje mojej pomocy z tym, piszcie w komentarzach): coś jak rozwiązywanie krzyżówek, granie w tetris itp.

Jak to robię? Patrze na detale i staram się zobaczyć jak najwięcej się da.

Wracając do zdjęcia szwagra:

Po pierwsze od razu na nim widzę, że fotograf ma słońce za plecami. W Grecji słońce jest dość wysoko i cienie są krótkie ale przyjrzyjcie się donicom przy schodach:

widać nawet, że słońce jest trochę z lewej, a wiedząc, że szwagier wysłał mi zdjęcie niemal w południe (założyłem, że scenariusz był taki jak zawsze: wchodzisz do nowo wynajętego domku, jesteś zachwycony widokiem więc cykasz zdjęcie i od razu wysyłasz), kierunek cienia wskazuje dokładną północ.

Dom jest więc ustawiony w kierunku północ-północny-zachód.

Po drugie widzimy morze po lewej. Tak więc mamy już bardzo ważną informację: dom znajduje się przy zachodnim wybrzeżu wyspy. To już z naprawdę dużego obszaru wyspy robi nam wąski pasek na zachodnim brzegu. Długi na kilkadziesiąt kilometrów, ale spróbujmy go skrócić.

Po trzecie widzimy góry. Akurat znam mniej więcej geografię Korfu i wiem, ze gór nie ma w południowej części, więc ten obszar wyspy mogę pominąć (a gdybym nie znał, sprawdziłbym to i tak).

Po czwarte jest zatoka. A przynajmniej nawet jeśli nie zatoka, widzimy charakterystyczne miejsce: część linii brzegowej ułożona będzie na mapie mniej więcej równoleżnikowo (poziomo) z wodą na dole i lądem na górze. Takich miejsc jest już kilkadziesiąt lub kilkanaście (jeśli się doda do tego fakt, że na końcu widać cypel z górką).

Tu odpalam mapę Google i przeglądam pasujące miejsca. Wyszukuje ujęć z plaży, jedno po drugim aż znajdę mniej więcej ten sam widok:

Bingo! Chciałoby się powiedzieć, że jesteśmy w domu, no ale w domu jednak de facto jeszcze nie jesteśmy, ale już blisko.

Po piąte i szóste charakterystyczna okolica domu. Widzimy podejście z łukowatym murkiem. Trudno go będzie od razu wypatrzeć, więc najpierw spójrzmy na dom po lewej:

Jest podłużny z dachami opadającymi na wschód i zachód (choć na dolnej części mapy będziemy mieć już w tym domu pewien galimatias spadów, ale za to kolejną charakterystyczną rzeczą jest inny rodzaj dachówki). Takie coś będzie łatwo wypatrzeć z widoku satelity i rzeczywiście tak właśnie było:

Potem tylko wystarczy spojrzeć w prawo, czy murek i schody pasują i rzeczywiście jesteśmy w domu:

Ciekaw jestem czy taką moją umiejętność dałoby się przekształcić w źródło dochodu 😉

1

Grecja, Korfu, #najlepiej

To jest wpis sprawozdawczy z wakacyjnego wyjazdu na Korfu, z którego właśnie wróciłem. Jeśli komuś nie chce czytać, to w skrócie: to był najlepszy wyjazd wypoczynkowy jak do tej pory i już siedzę i sprawdzam opcję jak tam wrócić. Jeśli ktoś szuka miejsca na wakacje z dziećmi i chciałby uniknąć ogromu turystów, zdecydowanie polecam. Dziękuję za uwagę. 😉

Dlaczego tam

Wyjazdy wakacyjne dzielę na dwa rodzaje: wyprawy i wypoczynkowe. Wyprawą jest wypad do Gruzji czy Iranu gdzie jedziesz głównie zwiedzać, a w czasie wyjazdów wypoczynkowych spędzasz czas opalając się i ewentualnie raz na jakiś czas zwiedzając okolice. Wyjazd na grecką wyspę Korfu był wyjazdem wypoczynkowym.

Rok temu byliśmy w chorwackim Splicie i siłą rzeczy pojawią się tu porównania z nim. Tym razem z żoną i znajomymi zrobiliśmy sobie głosowanie gdzie chcemy jechać (każdy mógł podać dowolną liczbę miejsc gdzie by chciał i zwyciężało te miejsce, które miało najwięcej głosów) i wypadło na Grecję. Był to dla mnie pierwotny wybór na zasadzie “może być”, a dopiero na miejscu się ogromnie pozytywnie zaskoczyłem. Dlaczego Korfu a nie jakieś inne miejsce w tym wielkim kraju z tysiącem wysp, już nie pamiętam. Chyba zdecydował relatywnie tani i bezpośredni lot.

Sugerowałem też znajomym by tym razem spróbować może gotowy wyjazd z biura, ale wszyscy byli przeciw. Jak zwykle na mnie spadło zorganizowanie większości spraw, ale ja to nawet lubię 🙂

Samolot

Na Korfu z Warszawy lata LOT i Wizzair. LOT jest tańszy od Wizza jeśli chce się lecieć z bagażami (a to jedyna opcja jak się leci na dwa tygodnie i z dziećmi). Za bilet zapłaciliśmy około 900 złotych w obie strony. Samolot lata w niedzielę.

Moje lifehacki związane z LOTem:

Lifehack numer jeden: jeśli kupujesz 2 bilety dla dorosłych i 2 dla dzieci, dorosłym kup bilet bez bagażu (jest tańszy) a dzieciom z bagażami (jest tańszy bo dla dzieci, a bagaż ma wliczony za darmo albo w niższej cenie niż dla dorosłych, teraz już nie pamiętam)

Lifehack numer dwa: takie jak wyżej kombinowane kupowanie nie jest możliwe na stronie (wszystkie bilety musisz kupić takie same) więc trzeba dzwonić na infolinię i tak kupować. Za kupowanie przez infolinię jest dopłata, ale wystarczy powiedzieć, że dzwonisz bo strona nie działa i wtedy nie ma tej opłaty. Ja akurat dzwoniłem bo faktycznie nie działała, ale po kilku miesiącach widzę, że to jest po prostu norma: nawet dziś nie udało mi się sprawdzić cen biletów bo co chwila wyświetlała, że “sesja wygasła”. Tak więc możecie śmiało dzwonić i mówić, że nie działa (pracownicy po drugiej stronie słuchawki są już chyba do tego przyzwyczajeni), albo jak chcecie byś super uczciwi, poczekajcie kilka chwil i strona padnie i można z czystym sumieniem dzwonić 😉

Miejscowość i nocleg

Większość turystyki na Korfu koncentruje się na północnej części wyspy, ale my wybraliśmy skrajne południe. Przypadkiem, po prostu szukałem na AirBnb jakiejś fajnej chaty dla sporej grupy osób (6 dorosłych i dwójka dzieci). I znaleźliśmy po prostu miejsce arcyrewelacyjne.

W polu, nieco na nadmorskich mokradłach, a nieco na zarośniętych nieużytkach, w połowie drogi między między umiarkowanie turystycznym Lefkimmi, a umiarkowanie turystyczną plażą stoi ten oto dom:

Różowy domek jak z bajki. Lewa część zamieszkana jest przez teściów właściciela, prawa to parter plus dwa piętra do wynajęcia.

Bardzo ładny, zadbany i przemyślany dom z mnóstwem zacienionych miejsc chroniących przed greckim słońcem, udogodnieniami i zabawami dla dzieci (łóżeczka, huśtawki, ślizgawka, dużo zabawek po dzieciach gospodarza…). Nocowałem w wielu miejscach z Airbnb i te jest naj-le-psze. Jeśli wrócę na Korfu (a na pewno wrócę), to do tego właśnie domu.

Nagrałem krótki film prezentujący dom. Nie wszystko udało się pokazać, bo np w pokojach akurat ktoś był albo łazienka na piętrze była zajęta, ale proszę:

Myślicie, że kiepsko jest mieszkać z jakimiś tam teściami za ścianą? Otóż wręcz przeciwnie! Rewelacyjni ludzie. Nic im nie przeszkadzało,  a biegające dzieci były dla nich atutem, bo sami mają wnuki, za którymi tęsknią. Bawili się z nimi nieco, nauczyli kilku słówek po grecku. Nam z kolei co chwila przynosili greckie jedzenie. Tacy dobrzy sąsiedzi co na koniec płakali ze wzruszenia jak wyjeżdżaliśmy! Serio!

Wady domu? Nie zauważyliśmy.

Plaża

Tak wygląda:

Nazywa się Bouka i ma bar:

I cała zastawiona jest leżakami:

W skrócie:

  • plaża piaszczysta w całości (na plaży i pod wodą)
  • woda oczywiście przezroczysta
  • fale małe, jedynie od przepływających statków
  • zejście łagodne, dorosła osoba może spokojnie dojść po dnie na jakieś 150 metrów w dal
  • pod wodą niestety brak widoków poza przepływającymi rybkami, więc pływanie z rurką i maską jest nieco nudne
  • leżaki są za zamówienie czegoś w barze, ale bar nie zwraca uwagi jak dużo zamawiasz (w ekstremalnym przypadku można nawet przesiedzieć cały dzień pijąc jeden soczek za 2,5 euro)
  • bar nie zwraca na to uwagi, bo nie ma tam za dużo turystów i zawsze jakieś leżaki są wolne. Głownie lokalni turyści mówiący po grecku, widoczna grupa turystów z innymi językami, Polaków spotkaliśmy tam może 3 razy w ciągu 2 tygodni
  • bar ma świetne jedzenie, więc na pewno na jednym soczku za 2,5 euro nie skończysz
  • obok plaży wypływa rzeka, oddzielona falochronem. Niestety raz jak wiał od niej wiatr, było dość mocno śmierdząco

Porównując do Splitu, poza gorszym widokiem pod wodą, wszystko na plus. Nie trzeba męczyć się na kamieniach, ceny w barze niższe, a leżaki za darmo (tam albo leżaków nie było, albo trzeba było za kilkadziesiąt zł wypożyczyć na cały dzień)

Dodam jeszcze, że do plaży od domu można dojść w 5-9 minut.

Transport

Choć jest jakiś autobus między stolicą Korfu (która też się nazywa Korfu) a Lefkimmi, to jednak trzeba wynająć samochód. Koszt to 900 złotych na dwa tygodnie za najmniejszego Fiata Pandę czy Nissana Micra (wynajeliśmy te dwa właśnie). O dziwo można tam się zmieścić z dwoma fotelikami (trzeba dopłacić 140 euro za wynajęcie), dwoma walizkami i nawet wózkiem.

Dom znajduje się za miastem, a do samego Lidla jest ponad 4 km. Nie da się więc ogarnąć codziennych zakupów bez takiego transportu, a i czasem trzeba coś pozwiedzać.

Zwiedzanie

Na samym Korfu nie ma zbyt wiele zabytków, a na pewno nie ma nic monumentalnego. Miejsca, które zwiedziliśmy:

Angelokastro – zamek na wzgórzu nad bardzo ładnymi plażami. Jeśli ktoś lubi nurkować z rurką to polecam właśnie tam w jednej z zatoczek. Ale uprzedzam, że trafiła się nam wtedy wyjątkowo lodowata woda

Widok z Angelokastro na zatoczki

Miasto Korfu – starówka bardzo przypominała mi Split, nawet tłumy te same

Zamek Gardiki – trochę lepiej zachowany zamek od Angelokastro i nie trzeba wspinać się na górę. Do tego obok znajduje się laguna, która też jest jakąś atrakcją

wejście na zamek

Wyspy Paxos i Antipaxos – całodniowa wycieczka statkiem z wpłynięciami w morskie jaskinie, kąpielą z pokładu statku i zwiedzaniem na własną rękę miasta na Paksos.

Albania – Korfu leży przy granicy tego kraju, więc musieliśmy się wybrać. Okazało się, że najtaniej będzie wykupić wycieczkę, która autokarem dowiezie do portu, wsadzi na statek, na miejscu zwiedzanie na własną rękę. Zobaczyliśmy w ten sposób miasto Saranda i pobliski park Butrintit z zabytkami z czasów rzymskich. Kraj bardzo fajny, ale jakość gastronomii fatalna.

Samo Lefkimmi to jak wspomniałem dość mała miejscowość bez widocznych w dzień turystów, położona nad rzeką. O dziwo wieczorami wszystkie 4 knajpki nadrzeczne były zapełnione.

Jeśli komuś znudzi się sielanka, obok Lefkimmi jest mega turystyczne Kavos. Nie mam żadnych zdjęć, bo nie ma tam nic do fotografowania: jedna długa ulica przeładowana straganami z pamiątkami i dziesiątkami barów i dyskotek, zatłoczona pijaną młodzieżą, głównie z Wielkiej Brytanii.

Kuchnia grecka

Kolejne bardzo pozytywne zaskoczenie. Choć z greckiej kuchni już prze wyjazdem lubiłem ich Suvlaki po tym jak odkryłem, że to przecież dokładnie to samo co rwandyjskie szaszłyki, które tam ciągle jadłem, odkryłem teraz, że z tej kuchni mi wszystko smakuje! Jestem fanem. Saganaki, moussaka, tzatziki (nie uwierzycie, ale nie próbowałem do tej pory)… Co nie spróbowałem, to super!

Jak ktoś wie, gdzie w Białymstoku znajdę sklep z pitą (pieczywem takim), dajcie znać w komentarzu.

Ceny

Na koniec jeszcze ceny. Jest taniej niż z Chorwacji, powiedziałbym, że są zbliżone do cen polskich. Oczywiście w turystycznych barach i restauracjach jest nieco drożej, ale tylko nieco. W Lidlu właściwie tak samo, a wino taniej.

  • wino w Lidlu po 2,6 euro za 1,5 litra (czyli jakby dwie butelki za jakieś 15 złotych łącznie)
  • suvlaki po 2 euro za szaszłyka w barze na plaży
  • sok pomarańczowy, ice coffee po 2,5 euro podane do leżaka na plaży
  • wino na plaży po 3 euro za “kieliszek” (plastikowy kubek)
  • piwo w barach po 2-3 euro za przeważnie 330 ml
  • piwo w Lidlu po 1,8 euro za 0,5 puszkę

Ceny w restauracjach

Oto kilka zdjęć kart z różnych restauracji, ceny oczywiście w euro:

Minusy

Były też pomniejsze wady i półwady.

Na pewno wadą jest ogromna ilość os. Latają wszędzie i przeszkadzają w jedzeniu. Dowiedzieliśmy się, że to pora roku na nie ale też nauczono nas sztuczki: trzeba podpalić trochę zmielonej kawy i osy uciekają, bo nie lubią tego zapachu.

Półwadą jest południowa bylejakość. Śmieci składowane są ogromnych hałdach przy drogach (ale są zbierane przez śmieciarki i wywożone). W domach, barach itp śmieci się w ogóle nie segreguje. To wkurzało, bo podczas gdy cała Polska zmieniła domowe kuchnie w mini punkty segregacji  śmieci (kosz pod zlewem na zwykłe śmieci, jakaś skrzynka na papierowe, reklamówka na klamce na plastiki i jeszcze jakiś kubełek na bio) i powiedziano nam, że to temu, że Unia wymaga, no to halo: Grecja też jest w Unii i tam nikt tego nie robi.

Ta byle jakość jest półwadą, bo objawia się też w stylu jazdy. Jeździsz jak chcesz, parkujesz gdzie chcesz. Mi to się podobało, bo nie ma żadnej spiny. Nikt na nikogo nie krzyczy jak człowiek zatarasuje całą drogę zostawiając samochód na środku i idąc do kiosku pić gazetę. Wszyscy czekają i nikt nie trąbi 🙂

Podsumowanie

Napisałem, że będę porównywać ze Splitem, a właściwie nie porównywałem, więc może zrobię to w podsumowaniu:

  • mieszkanie było nieziemskie. W Splicie też z Airbnb właścicielka wysyłała nam smsy byśmy nie szurali krzesłami, bo ona mieszka na dole, a tu nikomu nic nie przeszkadzało, łącznie z przesiadywaniem na podwórku do 3 w nocy. Do tego w każdym pokoju klimatyzacja (w Splicie tylko w salonie, a sypialniach sauna)
  • woda w morzu codziennie ciepła, przezroczysta. Dno lepsze niż w Chorwacji bo bez kamieni. Widoki podwodne jednak gorsze
  • Ceny niższe niż chorwackie
  • Ludzie super mili. Wystarczyło, że na chwilę w Korfu zatrzymaliśmy się z dziećmi czekając na znajomych, a z budynku poczty wyszedł Pan i powiedział nam, żebyśmy weszli do środka schować się przed upałem lub, że przyniesie nam wodę.
  • Brak turystycznych tłumów jakie były normą z Splicie (oczywiście to porównanie wioseczki w Grecki z wielkim miastem, ale fakt jest faktem)

Od właściciela domu wziąłem namiary by zarezerwować w przyszłości dom bez pośrednictwa Airbnb i na pewno tam wrócę!

4