Nie jestem rodzicem, więc może dlatego nie rozumiem przesłanek jakimi kierują się osoby mające sześcioletnie dzieci, ale według mnie coś jest nie halo. Coś się zmieniło od czasów, gdy to ja byłem sześcioletnim dzieckiem.
Dzisiejsi rodzice zebrali milion podpisów by ich sześcioletnie dzieci nie szły do szkół, a pozostały jeszcze ten rok w przedszkolu.
Ja pamiętam, że gdy sam byłem taki mały rodzice kombinowali co by tu zrobić bym do szkoły w tym wieku poszedł. Były jakieś rozmowy ze szkołą, aby przyjąć mnie wcześniej do pierwszej klasy, chyba zdawałem mini egzamin (ale tego pewien nie jestem, dawno to było).
I nie tylko moi rodzice robili takie starania. Wtedy to była całkiem częsta praktyka, rodzice rozumieli, że sześcioletnie dziecko w szkole, a nie przedszkolu to lepszy start w życie i jakby nie było duma z pociechy, że jest mądrzejsza od innych. Ja mądrzejszy się nie okazałem, nie przyjęto mnie przed czasem. Ale znam przynajmniej dwie osoby, które dzięki staraniom rodziny poszły do szkoły szybciej.
A teraz rodzice szkoły się boją. Co się stało przez te ostatnie 20 lat, że już nam nie zależy?
Comments
Spójrz na to ciut szerzej – rodzice nie chcą puszczać 6latków do szkół, potem nie wyobrażają sobie by ich np 11to letnie dziecko pojechało na obóz pod namiot, tylko jeśli już są dość odważni by puścić je same na kolonie to tylko budynek i to najlepiej taki by wszystko było zawsze podane pod nos. Idąc dalej pamiętam sceny ze swojego LO gdzie rodzic chodził za nauczycielem by dziecko mogło napisać poprawkę sprawdzianu… gdy inni uczniowie załatwiali to sami bez problemu – wystarczyło pójść i poprosić… Pozostaje nam czekać aż w spisie wpadek na rozmowach kwalifikacyjnych jako jeden z pierwszych punktów czego NIE robić będzie “Nie przychodź z mamą”.
Czy według Ciebie wysłanie sześciolatków do podstawówki sprawi, że będą mądrzejsze? Tak wnioskuję z tytułu wpisu.
nie wiem. Zauważam jednak, że kolejne pokolenia są coraz głupsze. Jeszcze 4 lata temu przygotowywałem do matury chłopaka, który chciał iść na medycynę, a nie wiedział jaka jest normalna temperatura ciała człowieka. Podobne cyrki widziałem jak byłem nauczycielem w szkole.
Teraz część tego głupiego pokolenia ma swoje dzieci i z jakiegoś dziwnego powodu nie zależy mu, by ich pociechy szybciej się kształciły. Boją się, że będą mądrzejsze od swoich rodziców? 🙂
Konrad – imho to nie chodzi o to by się kształciły lub nie, by były mądrzejsze lub nie. Tu chodzi o samodzielność. Rodzic boi się że dziecko będzie zbyt samodzielne, nie będzie aż tak przyssane do rękawa rodzica i szybko “wyfrunie” z gniazda.
@Konrad dobrze zauważyłeś 🙂 bo tak faktycznie jest, że z każdym pokoleniem mamy coraz mniej rozwinięte dzieci.
Mam w rodzinie nauczycieli z podstawówki, szkoły średniej i studiów – wszyscy jednym głosem mówią, że to wina MEN, który nie wiedzieć czemu okraja/zaniża program nauczania w poszczególnych przedziałach wiekowych.
Chyba chcą nam zrobić drugą Amerykę…
Co mądrzejsi nauczyciele (zwłaszcza starsi) sprzeciwiając się temu dorzucają od siebie trochę wiedzy co (o dziwo) często kończy się oburzeniem rodziców (LOL).
Dlatego też maluchy powinny uczyć się poprzez zabawę a do szkół powinien wrócić rygor (jakkolwiek by to zabrzmiało) – za moich czasów było ciężko ale to co było za czasów moich rodziców to dopiero była jatka – wtedy przyjść nieprzygotowanym na lekcję było większym przeżyciem niż skok na bungie 😉
Trudno się mówi, nie wyszło bezstresowe wychowanie to trzeba to zmienić. Nauczyciel musi mieć szacunek wśród uczniów, a nie kosz ze śmieciami na głowie i siniaki…
Sam nie chciałem, więc Ci wyjaśnię: sześcioletnie dziecko źle toleruje długie siedzenie w ławce. ?Nowy? program nauczania w klasach pierwszych jest z grubsza identyczny jak ?stary? program zerówki, te same literki i cyferki poznają. Faktyczna różnica wprowadzana przez reformę polega na tym, że w zerówce zajęcia są przy stolikach, przerywane zabawami, bez dzwonków (a przy zerówkach przedzkolnych na doczepkę z normalnymi posiłkami, stałym rytmem dnia itd), a w jedynce są normalne lekcje w ławkach i na dzwonki (koło mnie na doczepkę prowadzone w chaotycznym układzie ?trzy dni rano, dwa po południu? lub podobnym)
A ja posłałem dziecko do pierwszej klasy w wieku 6 lat i jestem bardzo zadowolony. Szkoła była przygotowana, dzieci 6-letnie mają swoją klasę. Pewnie dużo zależy od dziecka. Zapewne również, gdyby córka poszła jako 7-latka też byłbym zadowolony. Jednak najbardziej wkurzający jest właśnie fakt przekładania i nie trzymania się podjętych decyzji. Gdy wysyłaliśmy dziecko, był to z założenia ostatni rok, w którym był wybór. Jedną z ważniejszych przesłanek było więc, że w następnym roku miał być duży tłok w klasach. Tymczasem termin został przesunięty, teraz znowu pomysł referendum. Dla dzieci niewiele się zmienia, bo program jest do nich dostosowany (wg mnie wręcz wymagania są zbyt niskie), natomiast bałagan nie jest stanem właściwym dla planowania przyszłości ludzi. Stałość prawa w tym względzie jest taka jak w pozostałych obszarach naszego państwa, czyli żadna. Ktoś bez pełnego przygotowania coś wprowadza, potem 10 razy przesuwa terminy.
Trochę jak z OFE – ktoś wprowadza, ktoś inny trochę później stwierdza, że brakuje kasy, więc zróbmy skok na kasę. Trudno wierzyć jakimkolwiek gwarancjom. I nie twierdzę, że OFE są idealne, tak jak reforma szkolnictwa, ale w tym kraju trudno obywatelowi cokolwiek planować, bo zawsze może dorwać się do władzy ktoś, kto wyróci wszystko do góry nogami. I zwykle staje się to prędzej niż później.
http://www.rp.pl/artykul/19,1021033-Sanepid-demaskuje-ministra.html
Ja dzieci nie mam ale widzę u znajomych czy rodziny że nie każde dziecko się nadaje, jedne już myśli o życiu inne o lalkach. To pomysł rządzących by głównie wspierać gospodarkę bo dziecko wcześniej w szkole to wcześnie wydatki, mniej nauczycieli zwolnionych z powodów demografii. Widzę u niektórych dzieci że gdyby poszły tak wcześnie do szkoły to jak się źle zacznie to później zaległości się mnożą bo się nie zna podstaw, rozumiem że niektóre dzieci się nadają i niech będzie wybór, w czym problem ? Kto chce niech da dziecko kto nie niech czeka ? Za 15 – 30 lat ocenimy czy jest jakaś duża różnica ? Dla dzieci niewielka ale dla gospodarki duża, ponadto niektórym dzieciom może zaszkodzić, nauczyciele i tak muszą się liczyć z redukcją etatów skoro miliony ludzi wyjechało na saksy, a teraz średni model rodziny to 2 + 1 a nie 2+2 czy więcej. Pozdrawiam