Tag: żywiec

Po bombardowaniu

Mniej więcej niedawno wróciłem z podróży na południe (niestety jedynie na południe kraju). Poprzedni wpis o niespaniu pisałem starając się nie zasnąć czekając na wyjazd. Czułem, że wpis zrobi nieco zamieszania, ale (być może na szczęście) całe ono mnie ominęło.

Ktoś wpis dodał na Wykop (ten ktoś pisał też do mnie na maila, nie odpowiedziałem więc niech będzie, że teraz jakby odpowiadam), a ja przemiszczając się pomiędzy kolejnymi miastami i miasteczkami obserwowałem raz na jakiś czas jak moją skrzynkę zalewa fala informacji o nowych komentarzach, masa prywatnych listów, w których przeważnie pisaliście, że też się obudziliście; podglądałem też wykopy na Wykopie i tamtejsze komentarze.

Na całość nie jestem w stanie odpowidzieć, więc teraz tylko punkt po punkcie porusze kilka spraw.

Za wykopanie tekstu dziękuję, jeszcze bardziej dziękuję za wsystkei komentarze. Już jakiś czas temu uznałem, że nie piszę nic aż tak ciekawego by spamować tym Wykop, więc bardzo mnie cieszy, że sami tak uznaliście 😉 Kolejny ciekawy wpis już za kilka miesięcy, więc zostańcie tu na dłuzej 😉

Na komentarze nie jestem w stanie odpowiedzieć (w rozsądnym czasie). Komuś się wpis nie podobał: spoko. Ktoś powątpiewa w jego szczerość, też spoko. Zostawie to bez komentarza, bo naprawdę nie chcę tutaj nic zmieniać 🙂 Teraz muszę jak najszybciej brać się znów do roboty i nadrabiać wordpressowe zaległości.

Sam wyjazd niestety bez większych rewelacji. Na Zakopane już niedługo nie będę mógł patrzeć. Byłem tak tak wiele razy; kiedyś to nawet liczyłem ale poddałem się gdzieś koło trzynastego, czternastego wyjazdu wiele lat temu. Jak na złość trafiliśmy tam teraz w dniu pochmurnym więc nawet widok gór nie potrafił nam zrekompensować 10 godzin za kierownicą, tylko po to, by posiedzieć godzinę w szpitalu. Dlatego też staram się by teraz wypad do Zakopanego był tylko dodatkiem do wypadu prawdziwego. Teraz zwiedziliśmy kilka miejsc w Polsce południowej i po trasie. Niestety lekarz powiedział, że w maju przyszłego roku znów musze drałować do Zakopanego. Właśnie sprawdziłem, że z perspektywy Białegostoku Budapeszt wcale nie jest tak daleko od naszych Tatr, więc kto wie. W Budapeszcie jeszcze nie byłem (a z kolei Słowacja jakoś w ogóle mnie nie pociąga).

Potem był Żywiec. Drugi raz w moim życiu. Kompletnie pusty. Ani turystów, ani autochtonów. Wszyscy młodzi ludzie wyjechali na studia, więc knajpy wieczorami puste.

Potem był Cieszyn, też drugi raz w życiu i drugi raz w życiu na kilka godzin. Polski Cieszyn nadal ładniejszy niż Czeski Cieszyn, ale ten drugi za to nadrabiał festynem zorganizowanym na rynku 😉

Że potem była Warszawa, już Wam nie wspomnę. Zamiast tego napiszę jako ciekawostkę, że gdy mnie nie było, Was z kolei na blogu było w liczbie 20 tysięcy wizyt. Były jakieś poważniejsze problemy z dostępem do strony?

0

Malaria już mi nie grozi (raczej)

Wiecie, że to już ponad rok od kiedy wróciłem w Rwandy? Wiem, że nie wiecie, to znaczy teraz jak to napisałem pewnie  sobie przypomnieliście, że faktycznie rok temu mniej więcej płakałem na poprzednim blogu  jaka to Polska jest zimna, ludzie nieludzcy a problemy zachodniego świata abstrakcyjne.

Ja jednak sobie dokładnie wszystko liczę i wszystko dobrze pamiętam. To 13 listopada rok temu zakończył się mój pobyt w Rwandzie.

To z kolei oznacza, że jestem teoretycznie wolny od malarii. Wspominałem już o tym wiele razy w czasie pobytu w Afryce, ale nie wszyscy wiedzą, że malaria może się objawić jeszcze przez rok po zarażeniu. Tak więc jeśli ktoś z Was w te wakacje odwiedzał Egipt, Indie czy inne kraje tropikalne i jeśli właśnie odczuwa dreszcze, ma poty i wysoką gorączkę (lub któryś z innych objawów, więcej informacji znajdziecie na przykład tutaj), to wcale nie musi oznaczać, że złapał świńską grypę 😉 To może wciąż być pamiątka z wakacji.

No ale dla mnie to już nie grozi. Teoretycznie, bo podejrzewam, że zarodźce malarii raczej luźno podchodzą do naszego ludzkiego kalendarza i wyciągają kopyt (czy może lepiej: nie wyciągają witek) w równe 365 dni po wprowadzeniu się do naszego organizmu. Póki co czuje się jednak dobrze, malarii już się nie boję, grypy zresztą także 🙂

* * *

Co jeszcze u mnie?

Nadal większość czasu spędzam na robieniu stron internetowych. Wpadam niestety w lekką panikę, bo kończą mi się stałe zlecenia i od połowy grudnia prawdopodobnie nie będę miał już co robić. Jeśli ktoś z Was więc szuka pomocy z WordPressem lub ogólnie tworzeniem stron, zapraszam do działu kontakt 😉

W tym tygodniu trochę pozwiedzam. Jutro mam kontrolę pooperacyjną w Zakopanem, ale jako, że już po prostu nie znoszę tego miasta i nie mógłbym tak po prostu przejechać całą Polskę, posiedzieć w szpitalnej poczekalni, dać się obmacać i znów przejechać całą Polskę, jadę (a właściwie jedziemy) na mini urlop. W Zakopanem spędzimy tylko kilka godzin, a zaraz potem jedziemy dalej do Łukasza do Żywca na kilka dni. Na pewno będzie fajnie 😉

0