Kategoria: Muzungu komentuje

Jestem łosiem parkingowym

To jest moja odpowiedź na wielce zabawny artykulik na Joemonsterze jak to można “zemścić się” na tych, którzy “nie umieją” parkować. Zresztą Joemonster nie jest pierwszy, który tak podchodzi do sprawy.

Otóż chciałem publicznie oświadczyć, że zdarzyło się wiele razy, że inni widzieli mój samochód zaparkowany podobnie do tego:

źródło: internet

źródło: internet

Wychodzi więc zatem, że jestem łosiem parkingowym. Ba, nawet raz mi jakiś odważny i zabawny sąsiad włożył za wycieraczkę kartkę z napisem mniej więcej (bo już nie pamiętam): “Naucz się parkować debilu”. Szkoda, że tacy bohaterowie nie  potrafią się podpisać, bo bym poszedł pewnie porozmawiać.

Zatem publicznie opiszę jak zostaje się łosiem parkingowym. Ja sobie odreaguje, a może przynajmniej część z osób, które to przeczyta uniknie zrobienia z siebie debila wkładając za czyjąś wycieraczkę podobną kartkę do tej, jaką ja znalazłem.

Otóż łosiem zostaje się tak:

  1. Wracasz samochodem z pracy. Tak się składa, że zawsze jak jeździłem do pracy to wyjeżdżałem najpóźniej z wszystkich moich sąsiadów i najczęściej najpóźniej wracałem, więc zastaję cały parking zastawiony samochodami. Jest tylko jedno wolne miejsce. Niestety wszystkie samochody są tak ustawione, że owo wolne miejsce wypada dokładnie nad linią rozdzielającą miejsca parkingowe. Najwidoczniej albo ktoś już wcześniej zaparkował nieprawidłowo i wszyscy inni do niego doparkowali nieprawidłowo, albo (co wydaje mi się bardziej prawdopodobne) dostało ci się miejsce na linii, bo każdy kolejny samochód doparkowywał z delikatnym przesunięciem względem prawidłowego parkowania. Jak masz w rząd ustawionych 10 samochodów na parkingu i każdy nie chcąc obić drzwiami samochodu obok zostawił o 10 centymetrów więcej miejsca niż powinien, tobie się trafia miejsce parkingowe przesunięte o metr. Siłą rzeczy parkujesz na linii.
  2. Oczywiście zabawny sąsiad  znalazł by w mojej sytuacji sposób aby nie  zaparkować na tym jedynym miejscu. Schował by swój samochód do teczki i zabrał do domu, sprzedał, rozpłakałby się, zaparkowałby na trawniku… cokolwiek. Ja jednak jestem z definicji łosiem parkingowym, więc nie zabieram samochodu do domu, ale – już trudno –  parkuję na tym jedynym wolnym miejscu wiedząc, że parkuję nad linią.
  3. Następnego dnia rano mój samochód na parkingu jest już sam (jak wspomniałem najpóźniej z sąsiadów wychodziłem do pracy), wygląda jakbym faktycznie specjalnie zaparkował nad linią jak ostatni kretyn, za wycieraczką mam karteczkę, że jestem debilem wsadzoną przez kogoś, kto nie ma odwagi podpisać się pod takim stwierdzeniem. Szkoda, bo bym mu w powyższych trzech punktach wyjaśnił kto tak naprawdę tutaj nie pomyślał.
0

Na imię mi Earl

Podróże kształcą. Nawet jeśli nie wydarza się nic specjalnego, nawet nie wydarza się nic przeciętnego, tak jak w czasie ostatniej wyprawy, to zawsze człowiek gdzieś coś podpatrzy.

Od Wojtka znajomych z Warszawy podpatrzyłem, że fajnie jest czasem zapalić jakieś świeczki w domu. Nakupiłem właśnie sporo podgrzewaczy, wyciągnąłem stare świeczniki i voil?. W sumie po co palić światło elektryczne, jak takie też nieźle doświetla pokój wieczorem.

Inna rzecz jaką u nich podpatrzyłem to prosta potrawka, ale smaczna i można się nieźle najeść. Kupujemy ser fetowy (ja kupiłem fetvitę z mlekovity, ale uprzedzam, że jest strasznie słony. wszystkie fety takie są?), kupujemy pomidor. Kroimy pomidor w plasterki i pomiędzy nie nakładamy sera. Całość posypujemy bazylią i podjadamy sobie na kolację. Bardzo dobre.

U Łukasza w Żywcu podpatrzyłem (właściwie to Łukasz sam pokazał) nowy fajny serial. My Name Is Earl czyli Na Imię Mi Earl. Leci co niedzielę na dwójce o bajecznej porze (pierwsza w nocy), ale czekać nie wiem czy warto. Jak ktoś nie śpi to ok. Jednak puszczają tylko jeden odcinek, a każdy nie jest dłuższy niż mniej więcej 20 minut. Serial na necie dość ciężko znaleźć, jeszcze trudniej napisy, ale jak ktoś chce to potrafi 😉 Polecam.

O co chodzi w serialu? Mnie przede wszystkim przekonała obsada, którą częściowo już znam z serialu Drew Carrey Show (strasznie żałuję, że nie ma go już w żadnej stacji), ale i pomysł na komediowy serial jest super. Earl to taki byle jaki gostek. Czasem coś ukradnie, czasem napadnie na jakiś sklep. To znaczy Earl był taki do momentu kiedy spotkał karmę. Zrozumiał, że jego życie jest do dupy, bo jest ono karą za wszystkie jego złe uczynki. Od tej pory (i tu mniej więcej zaczyna się serial) Earl postanawia naprawić wszystko, co do tej pory w życiu zepsuł. Robi listę, a każdy odcinek serialu opowiada o tym, jak Earl wykreśla z niej kolejny punkt naprawiając szkodę jaką uczynił wcześniej.

Szkody jakie naprawia są raczej banalne w ogóle, ale w szczególe dość sprytnie wymyślone. Nie będę opisywał, obejrzyjcie.

Fajne jest też w sumie nietypowe zakończenie, bo w przeciwieństwie do innych sitcomów tutaj każdy odcinek kończy się szczęśliwie. Karma triumfuje i wszystko jest ok.

Ja już obejrzałem pierwszy sezon (co nie trwa długo, zważywszy, że ma on odcinków 24, a jak wspomniałem każdy z nich nie trwa więcej niż 20 minut)

0

Nie tylko Polańskiemu można więcej

Dziś u Szymona Majewskiego była kupa śmiechu z tego, że goszczący u niego Piotr Fronczewski kiedyś wpadł w ręce milicji gdyż wsiadł po pijaku za kierownicę. Puenta była jednak o wiele bardziej śmieszna (sądząc po spazmach Majewskiego), bo Fronczewski, choć zabrali mu z tej okazji prawo jazdy nie zrobił sobie z tego nic i – jak sam przyznał – nadal jeździł samochodem, tyle, że bez papierów.

Fakt, że opowieść o jeździe po pijaku była tylko wstępem i zakończeniem opowieści o tym jak to Fronczewski nie dał się złamać bezpiece. Jednak śmiech Majewskiego, siedzącej obok Muchy i tłumu widzów wygląda bardzo niesmacznie, zwłaszcza, że w dwie godziny wcześniej Fakty biły brawo, że facet który po pijaku rozwalił dwoje dzieci pójdzie siedzieć i biły na alarm, że sąd nie zdecydował się w innej sprawie na areszt faceta złapanego na jeździe na podwójnym gazie.

Nie mam nic przeciwko piętnowaniu pijaków na drodze (wręcz przeciwnie). Ale żarty Majewskiemu dziś nie wyszły jak rzadko. Choć zawsze Fronczewskiego można przecież usprawiedliwić jak innego znanego nam Polaka z kina: że ma wiele zasług dla kinematografii, że to było 30 lat temu i że to przez otoczenie (bo przecież sam chyba nie pił). Oko więc należy przymknąć, a piętnować tylko pospół.

0

Gdy kasa jest ważniejsza od czytelnika

Będzie o Kopalni Wiedzy.

To całkiem dobry serwis z całkiem dobrymi informacjami naukowymi. Co prawda nie idealnymi – raz na jakiś czas zdarzają się tam błędy wynikające chyba z nieodpowiedniego tłumaczenia – ale każdemu może się przecież zdarzyć.

Jakiś czas temu miło zaskoczyła mnie prośba na Kopalni Wiedzy o wyłączenie Adblocka. Była specjalna strona, na której autorzy serwisu pisali uczciwie o co chodzi. Że serwis jest projektem niekomercyjnym i jeśli jakkolwiek się utrzymuje to właśnie dzięki reklamom. Napisano, że fajnie by było gdybym rozważył wyłączenie Adblocka na ich stronie, opisano jak to zrobić (klikamy w strzałkę w dół koło przycisku Adblock i wybieramy na liście “wyłącz blokowanie na [tu adres strony na której właśnie jesteśmy]”). W zamian obiecano,  że reklamy nie będą inwazyjne.

Taki deal mi się podoba. Sam z siebie wyłączam adblock na stronach, które lubię i zwracam uwagę na znajdujące się na nich reklamy. Zwłaszcza na Google Adsense, bo te faktycznie pokazują często linki do treści podobnych, jakie właśnie czytam. Zdecydowałem się zatem na odblokowanie Kopalni Wiedzy.

I co? I czuję się lekko jakby mnie zrobiono w bambuko. Zastanawiam się czy i admini strony czują, że w bambuko robią swoich czytelników. Na Kopalni Wiedzy nie ma już tamtej strony z prośbą o wyłączenie adblocka. Mamy za to latające po całej stronie top-layery, flashowe banery grające muzyczki i inne formy denerwującego spamu.

Ale kaska leci. Szkoda tylko, że serwis stracił twarz.

0

Pamiętanik z Kisangani

No i wyciągam kolejną rzecz polecaną z komentarzy. Paweł wczoraj podesłał link do opisu filmu “Pamiętnik z Kisangani”. Co ciekawe pod linkiem jest nie tylko opis, ale i sam film do pobrania (zgrany z TVP Kultura).

“Pamiętnik z Kisangani” to film dokumentalny, nie do końca mówiący o ludobójstwie w Rwandzie. Raczej o jego następstwach. Grupa dziennikarzy oraz pracowników ONZ i Czerwonego Krzyża w 1997 wjeżdża pociągiem w sam środek kongijskiej dżungli i odnajduje ukrywających się tam uchodźców Hutu z Rwandy. Pokazuje wychodzących z leśnej głuszy ludzi, o których świat już zapomniał. Pokazuje jak przechadzają się wśród martwych ciał.

Pamiętnik z Kisangani

Film mroczny i aż ociekający równikową wilgocią.

0

Nasi nie jadą do RPA

Piłkarzyki ostatecznie i na amen odpadły w eliminacjach do Mistrzostw Świata w RPA. Można by powiedzieć “całe szczęście”, zwłaszcza jeśli się właśnie obejrzało nowy film Petera  Jacksona (to ten od Władcy Pierścienic) – Dystrykt 9 😉

Co prawda i bez filmu są powody dlaczego nie warto jechać do RPA, ale ja najpierw o samym filmie. Lubię filmy o Afryce (punkt zatem dla Dystryktu), nie lubię filmów science-fiction (zabieramy więc punkt dla Dystryktu) chyba, że podobnie jak “Kontakt” Roberta Zemeckisa nie są to filmy tak naprawdę science -fiction, a głównym celem jest zmuszenie widza do jako takiego zastanowienia się nad czymś po obejrzeniu filmu. Dystrykt  9 na 100% jest filmem SF, ale do zastanowienia zmusza. Więc anuluję ostatni minus punktowy i może nawet dam punkt dodatkowy.

W 1980 roku (chyba) nad Johannesburgiem zarzymał się potężny statek kosmiczny, z kórego do miasta przedostali się obcy. ONZ oczywiście od razu ustanowił siły które miały zapanować nad tą niezwykłą sytuacją, obcych zammknięto w czymś w rodzaju obozu dla uchodźców i do czasów dzisiejszych doświadczaliśmy czegoś w rodzaju ponownego appartheidu, tyle że tym razem wymierzonego przez afrykanerów wobec krewetkopodobnych kosmitów. Obecnie kosmiczne getto już naprrawdę zaczęło ciążyć mieszkańcom miasta i trzeba było z nim coś zrobić. I tu zaczyna się kosmiczna rozpierducha  z udziałem laserów, robotów, hologramów i latających wszędzie kawałków mięsa (i kociego żarcia).

Sama rozpierducha bardzo ładnie wykonana, naprawdę (fajny pomysł by większość filmu przedstawić jako reportaż telewizyjny), ale mnie bardziej zainteresowało afrykańskie tło 🙂 Raz, że bardzo fajnie, że spodek nie zawisł nad Nowym Jorkiem, Londynem czy Los Angeles, a właśnie nad położonym w Afryce Johannesburgiem. Z jednej strony być może wróży to jakieś silniejsze zainteresowanie krajami południa, ze strony Hollywoodu. Z drugiej trzeba pamiętać, że Peter Jackson sam jest antypodowy bo pochodzi z Nowej Zelandii. Dla niego południowa hemisfera jest miejscem pierwszej ważności.

Dwa bardzo fajnie pokazany appartheid. Nawet dość zabawnie: na restauracjach i w urzędach wiszą tabliczki z informacją, że kosmici nie są obsługiwani.

I trzy  cała reszta afrykańskości. Widoki (slumsy w jakich mieszkali obcy od razu mi się skojarzyły z Rwandą; jak widać cała Afryka tak chyba wygląda), obcy są łudząco podobni zachowaniem do czarnoskórych obecnie mieszkających w  Johannesburgu (o tym później). Nie zabrakło też wszędobylskich nigeryjskich oszustów. Są dokładnie tacy, jacy są. No może poza jednym szczegółem: Nigeryjczycy w pewnym momencie w filmie zaczynają ze sobą mówić nie po angielsku, a językiem etnicznym. Tyle, że ten język to język klikany; o ile mi wiadomo nie występuje on w Nigerii, a na obszarze pustyni kalahari (która zresztą jest w RPA). Ale i tak fajnie było  znów usłyszeć te foniczne dziwadło 🙂

Podsumowując film polecam wszystkim. Mieszanka afrykańskich slumsów i laserowej strzelaaniny kosmity wyszła naprawdę świetnie!

* * *

A teraz  nieco o RPA i Johannesburgu nie filmowym, a tym rzeczywistym. Otóż spotkałem się opiniami – i jestem naprawdę w stanie w nie uwierzyć –  że jest to miasto bardziej niebezpieczne niż obecnie Bagdad w Iraku. Na ostatnim spotkaniu w Warszawie była dziewczyna, która opowiadała swoje wrażenia z tego miasta sprzed kilku miesięcy. Nikt nie chodzi tam po ulicach, jest zupełnie pusto; co najwyżej raz na jakiś czas ktoś szybko przebiega. Spowodowane to jest grasującymi tam gangami, które aby ukraść komuś pieniądze nie zawahają się napadnięta osobę zabić. Tam nie ma pytań: napastnik podbiega do ofiary, zabija ją maczętą czy strzałem i zabiera wszystko, co przy niej znajdzie.

Czytałem też jak tam wygląda życie białych. O tym, że bardzo czesto są zabijani na tle etnicznym już Wam pisałem i wspominałem, że jest to regularny temat w mediach (choć nnie tych mainstreaomowych). Ci którzy jednak żyją tam, poruszają się samochodami w grupach. Domy otoczone są wysokimi murami z podwójnymi bramami. Przejeżdżasz jedną bramę, strażnik zamyka ją za Tobą, sprawdza na monitoringu czy nikt nie dostał się przez bramę za Twoim samochodem, wtedy dopiero otwiera drugą bramę i jesteś w domu.

Brzmi nieprawdopodobnie, ale przypomnijcie sobie wiadomość sprzed kilku miesięcy, którą podały chyba wszystkie media. Białoskóry mieszkaniec RPA wystąpił o azyl w Kanadzie podając, że jest w RPA prześladowany.

RPA, a szczególnie Johannesburg to miejsce czegoś w rodzaju stanu wojennego, miejsce, którego nie kontroluje już policja, a władzę przejęły gangi. W tych okolicznościach zastanawia wybranie tego kraju na organizacje mundialu w przyszłym roku.

Z drugiej strony ciekawa tendencja: rok temu olimpiada w Chinach. Za rok mundial w RPA, a następnie olimpiada w także jednym z najbardziej przestępczych miast świata – Rio De Janerio. Obstawiam, że kolejna wielka impreza sportowa (albo nie sportowa? może expo) powinno odbyć się w Mogadiszu w Somalii. Jakby nie  było kraj ten ostatnio się nieźle wzbogacił 😉

0

GoldenLine wpływa na moje życie

Tekst nie jest w żaden sposób sponsorowany, choć będę się w nim pewnie rozpływał w komplementach nad stroną GoldenLine.pl. Po prostu już od dłuższego czasu chodziły mi po głowie przemyślenia, którymi chcę się z Wami podzielić.

Jest jedna strona internetowa, która znacząco wpłynęła na moje życie (i jak się można domyśleć po tytule, jest to strona GL). Nawet bardzo znacząco. Z wszystkich portali społecznościowych tylko tam faktycznie widzę, że korzystanie z jego usług ma dla mnie jakieś znaczenie także w realnym świecie. Nasza-Klasa to serwis gdzie pokazujesz swoim znajomym zdjęcia z wydarzeń, które już się zdarzyły i przeważnie na tym się kończy. Na Wykop wchodzisz po to aby bezproduktywnie zabić wolny czas. Na GoldenLine zarejestrowałem się lata temu za namową mojego kolegi Adasia. Ot, Adaś (tak naprawdę Adam, ale od  lat mówimy na niego zdrobniale, choć jest ode mnie o co najmniej głowę i szyję wyższy 😉 )  był wtedy nauczycielem i ja  byłem nauczycielem. GoldenLine miało być miejscem, gdzie łatwo znaleźć pracę czy kontakty zawodowe, więc obaj mieliśmy nadzieję, że do czegoś nam się przyda: akurat  ofert pracy dla nauczycieli wiele nie ma, więc każde dodatkowe miejsce do szukania takowych powinno być dobre.

I potem powoli się zaczęło.

#1

Już po kilku tygodniach szwędania się po tym serwisie (co ciekawe na GoldenLine wcale nie trzeba często zaglądać;  szczerze to na pierwszy rzut oka nie  ma tam nic zachęcającego do częstych wizyt) trafiłem na ogłoszenie, że jedna z białostockich organizacji szuka wolontariuszy. Zgłosiłem się i tak wszystko się zaczęło 😉

#2

Kolejny moment kiedy przydał się GL to wyjazd do Afryki. Paweł, szef białostockiego wolontariatu miał wznajomych na GL dziewczyny z CWR, skontaktowałem się z nimi za pośrednictwem GL, pomęczyłem i zgodziły się mnei wysłać.

Także za pośrednictwem GL znalazłem sponsorów wyjazdu. Zamieściłem tam ogłoszenia, że jadę do Rwandy i potrzebuję pożyczyć od kogoś laptopa i aparat fotograficzny. Nie wierzyłem że się uda, a tymczasem zgłosiło się kilka firm, z których wybrałem IMPAQ (byli najszybsi).

#3

Także w moich działaniach wordpressowych GoldenLine miał spory udział. To na forum dotyczącym blogów udzielałem się odpowiadając na wordpressowe pytania, to tam pojawił się pomysł na WP Sprzedawcę, to tam informowałem o innych moich  pluginach.

W efekcie nieskromnie powiem, że zdobyłem jako taką renomę jako wp-hacker co już przełożyło się na korzyści zawodowe.

Zgłosiło się do mnie kilka osób z pytaniem  czy nie  pomógłbym przy tworzeniu stron z użyciem wordpressa. Jako, że postanowiłem sobie nie być za bardzo tani większość po napisaniu ile sobie liczę za dany projekt już nie odpowiedziała. Udało mi się jednak nawiązać kontakt z kilkoma  poważnymi osobami: jedna strona już jest zrobiona, dwie kolejne się robią i mam już ustawione co najmniej dwa – trzy (cztery?) kolejne zlecenia. I obietnicę stałego dopływu zleceń kolejnych od kilku osób, którym ufam, że jest to obietnica pewna.

Tu dodam, że tak Flaker w podobny sposób wpływa na moje “kontakty zawodowe”. Jednej osobie właśnie skończyłem już drugie zlecenie, inna osoba właśnie dziś zleciła mi coś nowego. (przy okazji pozdrawiam owe osoby, nie wymienione z  imienia, ale na pewno to czytają i wiedzą o kogo chodzi 😉 )

#4

I wreszcie 12 października jadę do Sopotu na szkolenie wstępne przed nową pracą (szkolenie  będzie połączone z rozmową kwalifikacyjną więc nie chcę zapeszać, ale jak wiadomo jestem genialny i idealny, więc pracę tą dostanę na 100% 😉 ). To także historia z GoldenLine w roli co najmniej drugoplanowej. Tu znów wspomniany na początku Adaś miał swój udział: na początku tego roku podesłał mi link do ogłoszenia na GoldenLine: praca dla szkoleniowca z podstaw obsługi komputerów, wykształcenie pedagogiczne. Jakby nie było wypisz wymaluj ja. W międzyczasie całość się nieco rozlazła czasowo, szkolenia już mają dotyczyć nieco innych rzeczy, ale jak najbardziej niedługo ruszają.

Lista powyżej jest niepełna: wymieniłem tylko te aspekty GL, które miały jakieś większe znaczenie (bo kogo by interesowało, że np jestem tam moderatorem grupy dyskusyjnej o pomocy międzynarodowej i dzięki tej grupie przynajmniej jedną osobę udało mi się wysłać już do Afryki) lub o których chciałem napisać.

***

A w tym samym czasie w innych serwisach? Na naszej klasie dodałem stu kolejnych znajomych do listy i tyle. Żadnych nowych, bo to osoby które znam od lat. W życiu nic mi to nie zmieniło. Tymczasem na GL mam na liście znajomych chyba niecałe 20 osób (nawet nie wiem), w tym tylko niewielką część znam  (bądź znałem kiedy dodawałem do listy) w realnym świecie, a serwis ten sprawił że zwiedziłem kawał świata i zarobiłem jako takie pieniądze. Na Wykopie obejrzałem milion głupich obrazków i filmików – dzięki GL zrobiłem już jedną i robię drugą stronę, na którą użytkownicy mogą wrzucać głupie obrazki i filmiki 😉

I co ciekawe wszystko to  bez większego wysiłku. Nie szperałem tam godzinami w poszukiwaniu pracy, nie reklamowałem się jako twórca stron, nie grzebałem w poszukiwaniu opcji wyjazdu do Afryki. Wszystko się potoczyło samo z siebie. Być może i bez GL zdarzyło by się wiele w moim życiu, ale tego już się nie dowiem 🙂

0

Zanussi nie widzi nic zdrożnego

Od dwóch dni oglądam zwątpiony jak upadają mniejsze i większe autorytety. Moje własne, jak Radek Sikorski jak i powszechnie uznawane za autorytety jak Andrzej Wajda czy Krzysztof Zanussi.

Bodajże Kazimierz Kutz (jeśli nie on, to ktoś inny ze świecznika) powiedział, że to dobrze, że Roman Polański  nie poszedł do tej pory siedzieć, bo świat nie doczekałby się tylu wspaniałych filmów. Myślę, że teraz każdy z pedofilów, którzy to przeczytali powinien się zastanowić na ile wielki potencjał artystyczny w nim drzemie i podle owych przemyśleń powinien pójść ruchać dzieci, albo nie pójść ruchać dzieci.

Na pewno Krzysztof Zanussi u Moniki Olejnik powiedział, że skoro świat zmierza obecnie do takiej swobody obyczajów, gdy coraz więcej wszystkim wolno, on jest zdziwiony dlaczego akurat “tego” robić nie wolno. Tak, Krzysztof Zanussi publicznie zastanowił się dlaczego świat, społeczeństwo i prawo są tak niesprawiedliwe, że nie wolno dorosłym, 45-letnim facetom wkładać penisa w pochwę dziecka.

I dobrym podsumowaniem jest dzisiejszy Skaner Polityczny na TVN24. Prowadząca zacytowała stanowczy komentarz Migalskiego, w którym pyta czy tym wszystkim celebrytom nadal tak samo by łatwo przychodziło bronienie faceta, który wyruchał dziecko i zwiał przed sprawieliwym sądem, gdyby chodziło w tym wypadku o ich dzieci. Na to jeden z zaproszonych do studia odpowiedział, że Migalski się nie umywa do Polańskiego, więc nie powinien się wypowiadać. I to była cała jego odpowiedź.

Otóż to. Kończę już więc ten wpis, bo jakim prawem mogę komentować zachowanie jaśnie przewspaniałego Polańskiego (co prawda pedofila, ale jakże zasłużonego dla światowej kultury) czy też zachowanie jaśnie wspaniałych jego kolegów i jego koleżanki (co prawda orędowników pedofilii, ale jakże zasłużonych dla światowej kultury).

Ten koleś wyruchał kiedyś dziecko, a potem zrobił mnóstwo super filmów

Ten koleś wyruchał kiedyś jedno dziecko, a potem zrobił mnóstwo super filmów

Ten koleś zrobił kiedyś mnóstwo fajnych filmów i potem raz powiedział, że to niesprawiedliwe, że nie można ruchać dzieci

Ten koleś zrobił kiedyś mnóstwo fajnych filmów i potem raz powiedział, że to niesprawiedliwe, że nie można ruchać dzieci

1

Twoja stara to mistrzyni ciętej riposty

Taka myśl mi przyszła po zajrzeniu do najnowszego wpisu na blogu Naszej Klasie odnośnie Śledzika. Zresztą jak nie wierzycie, zajrzyjcie sami.

Oto kilka na szybko zrobionych zrzutów ekranu z komentarzy pod wpisem. Moja ulubiona pani to ta ostatnia 😉

No to ja na razie 5P13RD474M 3P4Ć 😉

0

Była sobie przeglądarka

Dawno, dawno temu, gdy większość ludzi nie potrafiło odróżnić przeglądarkę od wyszukiwarki, była sobie Mozilla. Nawet nie Mozilla Suite, ale Mozilla, bo nie trzeba było do jej nazwy dodawać żadnych rozwinięć celem odróżnienia od Phoeniksa, Firebirda czy Firefoksa. Phoenix, później nazwany z powodu plagiatu nazwy Firebirdem i później znów nazwany z powodu plagiatu nazwy Firefoksem nie istniał.

Z Mozillą zetknąłem się pierwszy raz w wersji 0.9 cośtam i choć była ciężkim kolosem jak na tamte czasy, od razu polubiłem. To był chyba rok 2003 i z internetem łączyłem się jeszcze przez tepsowy modem, więc trzeba było być prawdziwym entuzjastą sieci by ściągać te 11 megabajtów (sic!) przez wdzwaniane połączenie. Co więcej ściągać trzeba było co kilka tygodni, bo co tyle właśnie pojawiały się nowsze wersje i nie było jeszcze znanego z Firefoksa mechanizmu aktualizacji, który by wymagał pobrania tylko zmienionych plików.

Pobierało się więc cały ten pakiet – bo Mozilla to nie była tylko przeglądarka, ale i klient poczty, i edytor stron, i klient IRCa – z pewnym przyzwoleniem na te roztycie Mozilli. Bo wtedy Mozillę używało w Polsce około 30 tysięcy osób i to było coś. I używały jej głównie osoby robiące strony WWW, które miały już dość niekompatybilnego z jakimkolwiek standardem Internet Explorerem.

Mozillę lubiło się z wielu powodów. Między innymi za nowatorskie jak na tamte czasy zakładki, między innymi za fakt, że nie wyświetlała estetycznie stron, które miały ładnie wyglądać, ale ich kod nie trzymał się standardów W3C. Mozilla była buntem przeciw rozejściu się sieci w dwóch kierunkach. W kierunku “Tą stronę najlepiej jest oglądać w IE4 lub nowszym” i w kierunku “Tą stronę najlepiej oglądać w Netscape Navigatorze 4 lub nowszym”. Od teraz miało już być “Tą stronę można oglądać w każdej dobrej przeglądarce”.

I to się stało, a stało się głównie za sprawą Mozilli i jej rosnącej popularności. Webmasterzy – ci od domowych klepaczy po zawodowców – coraz częściej zamiast robic strony we Front Page zaczęli zaglądać do specyfikacji języka HTML i CSS. W między czasie urodził się i wielokrotnie przepoczwarzył Firefox, a oba te elemnty stworzyły sprzężenie zwrotne dodatnie skutkujące sukcesem zarówno standardów jak i sukcesem  przeglądarki. Z 30 tysięcy użytkowników Mozilli mamy teraz kilka milionów użytkowników Firefoksa w samej jednej Polsce.

Niestety proszę Państwa: chcemy tego czy nie, ale jesteśmy właśnie na szczycie popularności tej przeglądarki. Lepiej już nie będzie. Zatem cieszmy się z sukcesu, zanim przeminie.

Rewolucja zjada własne dzieci, Firefox staje się ofiarą własnego sukcesu i nie sądzę by udało mu się wyjść z problemów, jakie go teraz trapią.

Jednym z sukcesów, które stały się problemem jest to, że użytkownicy sieci nauczyli się, że Internet Explorer nie jest jedyną przeglądarką. Jeśli ktoś już raz zmienił IE na Firefoksa, wie już, że równie dobrze może teraz zacząć kozrystać z Chrome, Opery czy innych. I zrobi to tak często, jak często w Firefoksie coś mu nie będzie się podobało.

Czy Chrome zyskałby tak szybko tak dużo użytkowników, gdyby nikt wcześniej nie wymyślił Mozilli/Firefoksa i Firefox nie był obecnie tak popularny?

Drugim sukcesem, który jest już problemem Firefoksa jest liczba jego użytkowników. Twórcy Firefoksa wiedzą jak dużo osób go używa, wiedzą że używają go z uwagi na nowatorstwo i nie mają już odwagi zwolnić z cyklem wydawniczym. W Firefoksie  co chwila musi się pojawić jakaś nowa funkcja – a to inteligentny pasek adresu, a to obsługa HTML5, a to nowy silnik JavaScript, wbudowane filmy wideo bez odtwarzacza Flash czy właśnie ogłoszone renderowanie elementów trójwymiarowych.

Niestety nikt już się nie przejmuje, że wraz z ilością nowych rozwiązań sspada ich jakość. Pasek adresu jest tak niedopracowany, że wpisanie w niego kilku pierwszych liter na starszych komputerach powoduje zawieszenie przeglądarki na około 10 sekund zanim wczyta się baza danych paska. JvaScript może i jest szybki (choć wolny w porównaniu z tym obecnym w Chrome), ale co z tego, skoro uruchomienie Firefoksa zajmuje już tyle samo co uruchomienie całego systemu operacyjnego (mój Ubuntu startuje w 19 sekund, Firefox startuje w 23 sekundy)?

O problemie z niezwalnianiem pamięci przez kolejne otwierane i zamykane zakładki w Firefoksie, problemie istniejącym od samego początku tego programu nikt z jego twórców już nawet nie myśli. Wskutek tego już po pół godzinie pracy Firefox zabiera ~400 MB ramu z 500 dostępnych (pozostałe 100MB zabiera cały system operacyjny).

Ktoś mi kiedyś powiedział, że RAM jest przecież po to, żeby z niego korzystać. Śliczne wytłumaczenie ułomności przeglądarki.  Jeśli czegoś nie potrafimy naprawić, powiedzmy, ze tak właśnie ma być. Kiedyś Bill Gates skrytykowany za to, że Windows startuje o wiele wolniej od pozostałych systemów, powiedział, że rozwiązaniem jest nie wyłączanie komputera z Windows.

Ciekaw jestem jak wielką grudą soli w oku twórców Firefoksa jest obecnie Chrome. Przeglądarka, która powstała jako ostatnia, przeglądarka posiadającą niemal wszystko to, co Firefox posiada, a startująca na moim komputerze w 4 sekundy i po wielu godzinach pracy zużywająca tyle samo pamięci, ile używała na początku (czyli jakieś 40 MB).

Niestety nie ma idealnego programu, ale Firefox diabelnie blisko tego ideału był. Niestety był.  Ten wpis to moje ostateczne pożegnanie się z tą przeglądarką, a właściwie pożegnanie się z fascynacją tą przeglądarką. W Firefoksie nic mnie już nie zachwyca. Nie co prawda też siermiężnie nie zniechęca, ale nie ma już powodu dla, którego miałbym ją używać. Tydzień temu Firefoksa odinstalowałem i niezrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Używam sobie Chrome, a jak muszę zobaczyć jakąś stronę zawierającą flash i zależy mi na wyświetleniu tego flasha, szybko klikam na ikonkę przegądarki Midori czy Opera.

W końcu Firefox mnie tego nauczył, że przeglądarki można swobodnie zmieniać.

0

Żałoba według prezydenta

Tak to mniej więcej wygląda

Tak to mniej więcej wygląda

Hipokryzja na maksa. Pamiętaj: patrząc na ten obrazek nie wolno Ci się śmiać przynajmniej do godziny 6:00 rano w środę.

0

Twoi znajomi nie są chyba jednak tacy głupi

Wniosek wyciągam na bazie moich znajomych. I chodzi mi tutaj o słynnego śledzika.

Postanowiłem sobie kilka dni temu wywalić z listy znajomych wszystkich zamieszczających łańcuszki na śledziku. Taki własny protest przeciwko i śledziowi i głupocie ludzkiej. Ciężko było (bo oczywiście długa lista znajomych na Naszej Klasie to lans najwyższej formy) ale pomyślałem sobie, że nie jestem pewien czy chcę być na liście znajomych potencjalnych spamerów. Zresztą jakby nie było, to też pewien wstyd przyznawać się do znajomości z kimś kto ma inteligencję gołębia. OK, znajomym może być, tolerancyjny jestem, ale niech pozostanie znajomym prywatnie.

No zostawmy wszelkie próby znalezienia argumentów do wywalenia naiwniaków z listy znajomych. Bo ja nie o tym. Faktem jest, że wywaliłem i aż się zdziwiłem jak mało ich było.

List znajomych na Naszej Klasie po wywałce zmniejszyła się o jakieś 15%. Czyli okazuje się, że to tylko wrażenie, że większość ludzi to debile. Większość jest w miarę inteligenta, tyle, że siedząc cicho zostaje przykryta warstwą debili.

* * *

Ciekawa sprawa, że ja po wywaleniu poczułem się lepiej, natomiast wywaleni poczuli się chyba gorzej i to niezwykle szybko. Jeszcze zanim skończyłem czyścić listę dostałem wiadomość od jednej osoby z pytaniem dlaczego usunąłem ją z listy i od razu zaproszenie do ponownego powrotu na listę. Do dziś w sumie trzy wywalone osoby pokazały mi w ten sposób, że za mną tęsknią.

Na razie z ponownego dołączenia do znajomych nie skorzystałem. Na pytania czemu usunąłem je z listy znajomych odpowiadałem uczciwie, że wyczyściłem ją z osób wierzących w łańcuszki szczęścia. Oczywiście odpowiedź była taka, jak się spodziewałem: “Ja w to nie wierzę, ale kto wie, może akurat zadziała?”

Uwaga! Jeśli w przeciągu 15 sekund po przeczytaniu tego wpisu wstaniesz od komputera, rozpędzisz się i walniesz z całej siły głową w ścianę, do Twoich drzwi zapuka Angelina Jolie stojąca pod rękę z Bradem Pitem.

Szczerze mówiąc nie wierzę w poprzedni akapit, ale muszę już kończyć i się nieco przebiec po pokoju… Polecam też wszystkim innym. Kto wie, może zadziała?

0

Uwaga, usunąć śledzika! Wklejcie to na swojego…

Lubię takie dni, w których nagle się dowiadujesz jak wielu spośród twoich znajomych ma inteligencję gołębia. Wystarczy aby jeden gołąb zerwał się do lotu, a zerwie się bezmyślnie całe stado. Pokrążą, jeden za drugim, pokrążą jeszcze chwilę i znów usiądą tak jak siedziały wcześniej. Dziobną ziarenko, gruchną. Nic się przecież nie stało, więc i nie ma czego się wstydzić.

Aż do następnego gołębia, spłoszonego przypadkowym, kontrolnym przeskokiem impulsu na synapsie nerwowej.

0

Siostra w telewizji :)

I to nie byle gdzie, bo w głównym wydaniu wiadomości TVP 🙂

Filmik jest tutaj (niestety, choć strona zrobiona za mój abonament, to  bladź po linuksem nie rusza i musiałem oglądać na windowsie).  Zaczyna się w 13 minucie, siostra jest nieco później i to tylko przez kilka sekund. Ale dobre i to 🙂

Gratulacje, siostra 🙂 Nie bój nic, nikt nie zauważył jaka jesteś zestresowana ;P

0

To ja wymyśliłem Flakera!

No bladź 🙂

Zarejestrowałem się we Flakerze tydzień temu i wciągnął mnie jak nie wiem. Przede wszystkim dlatego, że już na pierwszy rzut oka wyglądał znajomo. Bardzo znajomo.

Znajomo do tego stopnia, że moi prawnicy już piszą pismo do Netguru z pozwem o plagiat pomysłu. Bo to ja wymyśliłem Flakera!

Mniej więcej półtorej roku temu, (raczej więcej niż mniej) wymyśliłem, że dobrze by było zrobić serwis gdzie każdy by mógł ujawnić w jakim serwisie społecznościowym ma jakie konto. Bo fakt jest, że serwisów społecznościowych jest już tak dużo, że aż za dużo. Nie wiem czy mam się udzielać na Naszej Klasie, czy na Facebooku. A może na MySpace? A filmy wrzucać na YouTube czy na DailyMotion? A może na Wrzutę? Twitter czy Blip?

Gdziekolwiek bym nie wrzucił, wychodzi na to, że jestem rozpieprzony po całej sieci. Tu trochę, tam trochę. I jakbym chciał by znajomi widzieli wszystkie moje aktywności, to dupa.

Dupa była oczywiście do momentu gdy wpadł mi do głowy pomysł na serwis serwisów. Rejestrujemy się i podajemy jak się nazywamy na YouTube, a jak na DailyMotion. Pod jaim nikiem blipujemy, a pod jakim twitterujemy. I każdy pod mójserwis.pl/nick może zobaczyć co robię wszędzie. Pomysł był genialny.

A teraz kurde pomysł mi ukradł Flaker. Bo to właśnie dokładnie to, co wymyśliłem.

* * *

Wychodzi na to, że ja więcej myślę niż robię, bo nie tylko Flakera wymyśliłem. Śmiejcie się lub nie, ale Nasza Klasa to też mój pomysł. Stary jak nie wiem, bo na to wpadłem chyba w pierwszych chwilach korzystania z netu. Autorzy NK chodzili pewnie jeszcze do podstawówki, a mi właśnie chodziło o to, że chciałem znaleźć ludzi, których poznałem w czasach podstawówki. Ludzi ze szpitala, z różnych kolonii. Wszystkich tych, których poznałem jak jeszcze nie było internetu. Wtedy się na koniec turnusu podpisywało każdy dla każdego na zdjęciu grupowym, pamiętacie? 😉 Teraz się pewnie wymienia numery komórki i Gadu Gadu.

I jakiś czas temu powstała Nasza – Klasa, kolejny skradziony mi pomysł. W sumie dobrze, bo zrobiła to, o co mi chodziło. Z Łukaszem z Żywca, kumplem sprzed 14 lat po 10 latach nie widzenia się, spotykamy się średnio co pół roku. Jak jest pomysł by skoczyć na Ukrainę czy Bornholm, to jedziemy razem.

Ale z drugiej strony świadomość ile właściciele NK zarobili na moim pomyśle nieźle gniecie 😉

* * *

Pomysłów mam jeszcze wiele i chyba będę je mniej więcej ujawniał. Bo wszystkich nie zrealizuję, teraz się skupiam na Aukcjotece (skupienie jak widać słuszne, bo już zarobiłem pierwsze na niej pieniądze, po dwóch tygodniach działania) i inne pomysły mogę uwolnić.

Coś jak na blogu Netto, gdzie kiedyś była fajna inicjatywa “Nie bądź psem ogrodnika”. Ludzie ujawniali swoje pomysły na serwisy, inni komentowali. Chyba nawet coś z niektórych wyszło, o ile pamiętam.

Więc swoje też ujawnię. Ale jeszcze nie dzić 😉

0

Wykop kontra 4chan

http://vbeta.pl/2009/08/18/4chan-i-neonazisci-zalatwia-jutro-wykoppl/

Naprawdę nie wiem komu dopingować. Właściwie dopinguję obydwu stronom. Niech się zbombardują na amen.

0

Miłość, która nie istnieje

Kolejny artykuł, w którym komuś się wydaje, że poznał miłość swojego życia i kolejny raz okazał się idiotą. I kolejny raz idiotą jest tutaj kobieta.

Brakuje trochę historii, w których to facet okazuje się naiwniakiem. Któremu odbija, gdy tylko nie widzi swojej żony dłużej. Ale to dotyczy obu płci.

Na przykład w Rwandzie ksiądz opowiadał mi o pracowniku Caritasu. Budowlaniec, który przyjechał do tego kraju na kontrakt. W domu żona, prawie już pełnoletnie dzieci. A on już po kilku dniach miał nową czarną kobietę, a  żonie napisał, że to koniec.

Mówię Wam baby i chłopy: nie puszczajcie swoich lubych na drugi koniec świata samych. 🙂 Nie wierzcie w zapewnienia o miłości. Ile byś był/była z tą drugą osobą, nic nie powstrzyma faceta czy kobiety przed “zakochaniem się”. Przecież tysiące kilometrów od domu to już zupełnie inna planeta, to już zupełnie inny świat i całkiem nowe życie. The Sims – restart gry. To co było wcześniej już się nie liczy.

Część z Was myśli teraz sobie, że co ja mogę wiedzieć 🙂 Może i macie rację, ale najpewniej jej nie macie. Wyobraź sobie, że lądujesz w zupełnie innym kraju, w którym dziewczyny ci mówią, że jesteś przystojny, po chwili rozmowy stwierdzają, że cię kochają najmocniej na świecie. W głowie może się przewrócić. Szkoda tylko, że nie wszyscy rozumieją, że “kocham cię” w tym przypadku znaczy “kocham twoje pieniądze, kocham zachodni świat do którego chcę byś mnie zabrał i liczę na to, że dzięki tobie wyrwę się z tej nędzy, w jakiej żyję i w jakiej nie chcę umrzeć”.

Od tego samego księdza słyszałem o tych Rwandyjczykach i Rwandyjkach, którym się udało. Zakochani dotarli do Europy. Po kilku tygodniach polski mąż czy polska żona zostawali sami z smsem, że ci, którzy ich tak mocno kochali już są w Paryżu, w jednej z dzielnic pełnej afrykańskich imigrantów.

Wrócili do swoich. Tyle, że teraz już są w zachodnim świecie. Właśnie rozpoczęli zupełnie nowe życie. The Sims – reset gry. Ty się już nie liczysz.

0

Dyplomacja – Piotr Wołejko

Dyplomacja – Piotr Wołejko.

Jak dla mnie mistrzostwo dziennikarstwa blogowego, czy dziennikarstwa w ogóle. Przede wszystkim niesamowita merytoryczność. Widać, że czytamy teksty kogoś, kto się na danym temacie zna i nim pasjonuje.

I powalająca obiektywność. Co prawda na blogach niby można, a nawet trzeba wyrażać swoje zdanie, ale p. Piotra mogliby się uczyć dziennikarze telewizyjni lub prasowi.

0

Czarni oszuści, białe idiotki

Czarni oszuści (blog już nie istnieje). “Fajny” blog założony przez babki, które wyszły za mąż za Afrykańczyków i teraz są zdziwione, że ich mężowie mają inne kobiety na boku.

Blog mógłby równie dobrze się nazywać “Białe idiotki”. Bo oburzanie się Polek na to, że mąż wychowany w poligamicznej kulturze nie chce wytrzymać u boku jednej kobiety, to trochę jakby mieszkanki Arabii Saudyjskiej, które wyszły za Polaków w oburzeniu założyły bloga “Mój mąż pije alkohol!”.

Różnice kulturowe. Nam się może nie podobać, że są na świecie kraje, w których facet oficjalnie ma jedną żonę, a na boku kilka kobiet i żona mu na to pozwala. Ale nie zapominajmy, że i my mamy cechy, które inne narody mogą uznać za wady.

0

Najarany jak wykopowicz

Wykop.pl był kiedyś rzeczywście fajny. Jednak od jakiegoś czasu (ponoć od czasu promocji na naszej klasie) poziom spadł drastycznie. Pisałem już o tym i pewnie napiszę jeszcze wiele razy.

Wczoraj w komentarzach zostałem zaminusowany po stwierdzeniu faktu, że 4chan to przechowalnia treści rasistowskich i pedofilskich.

Pewnie minusujący byli po paru skrętach. To całkiem możliwe, bo tydzień temu euforycznie wykopali tekst o tym, że Czuma częściowo zalegalizuje trawkę.

Dziś chyba stan najarania przeszedł bo nagle odkryli, że Czuma wcale nie powiedział tego co powiedział. Nagle wszyscy są oburzeni, że tydzień temu się mówiło o tym, że trawa będzie legalna, a teraz niby ministerstwo dodało, że chodzi jedynie o nie karanie tych posiadających, którzy doniosą na swojego dilera. Zdrada! Czy aby na pewno?

Zobaczcie materiał w Faktach TVN z zeszłego tygodnia. Od razu wszyscy mówili – w tym i ministerstwo – jak to ma działać. Tydzień temu jednak wszystkich to ucieszyło, teraz wszystkich oburza.

0

Telewizja Vectra – opinia

Już mi się nie chce dzwonić do rzeczników konsumenta, zamiast tego wyżalę się na blogu. Podejrzewam, że skutek może być bardziej dobitny dla firmy.

Ostatnio jakoś coraz więcej rzeczy mnie dobija.

Gdy wróciłem z Afryki, zauważyłem, że z telewizji zniknął kanał TVN Meteo. Nawet nie wiecie jaki to ból wrócić z Afryki i nie móc sobie popatrzeć na Omenę Mensah 😉 Ale ok. Vectra zawsze działała jakby była rodem wyjęta z PRL-u więc to norma, że raz na jakiś czas jakiś kanał znika, inny jest zastąpiony przez fiołkową planszę, że sygnał jest właśnie nieosiągalny i tak dalej. Kanał wraca za jakiś czas, więc trzeba czekać.

Tymczasem jednak TVN Meteo nie wracało. Skanowałem częstotliwości kilka razy, ale nic. I tak przez ponad pół roku.

W między czasie odkryłem, że w moim pakiecie powinno być kilka kanałów, które mieć powinienem, a nie mam. Na przykład Comedy Central.

W poprzednim tygodniu zniknęły Discovery Science i niemiecki RTL i wygląda na to, że nie wrócą.

Dziś dostałem kolejny plik rachunków z Vectry. WTF?! Abonament podniesiony z chyba 37 złotych (nie pamiętam dokładnie) do 55,90 złotych. Za telewizję która działa byle jak i nie odbiera przy byle mniejszej burzy, z której znika co chwila jakiś kanał, płacę już więcej niż za 4 megowy internet. Czuję się nieźle krojony, więc postanowiłem zadzwonić do Vectry (pierwszy raz w życiu, aż wstyd, że nie przypierdoliłem się do nich już wcześniej). W końcu czy dostarczenie analogowego sygnału kablowego kosztuje ich drożej niż położenie przez mojego internetowego operatora sieci światłowodowej? No ba: w Erze płacę miesięcznie 50 złotych i rozmawiam praktycznie bez dodatkowych opłat.

Dodzwonienie się wcale nie jest takie proste. Na rachunku jest podany tylko numer BOK-u na całą Polskę.

(Tu streszczę perypetie związane z dzwonieniem na kilka numerów, przełączaniem mnie aby ostatecznie połączyć się z serwisantem).

Serwisant poinformował mnie, że faktycznie: TVN Meteo zostało wycofane z mojego pakietu prawie rok temu. Comedy Central nigdy w Białymstoku nie był dostępny (a w ulotkach roznoszonych po bstoku jest!) i od tygodnia wycofane zostały Discovery Science oraz RTL.

Zapytałem więc czy planowane jest zastąpienie ich innymi kanałami. W końcu przecież płacę za konkretną ilość kanałów (pomijam już fakt, że także za konkretne kanały). Odpowiedź: nie.

Ale abonament podnieśli.

I tak właśnie postanowiłem przestać dać się doić i traktować jak mięso, służące do zarabiania na nim. Co także polecam i innym. Idę szukać innych opcji dostępu do telewizji.

0

Linux Ubuntu: Sterowanie głośności w Karmic Koala znów w pionie

Blog o Linux Ubuntu: Sterowanie głośności w Karmic Koala znów w pionie.

Normalnie bomba. Niczym polski rząd. Najpierw wprowadzamy coś, co potem hucznie usuniemy ogłaszając sukces.

A błędy jak były, tak dalej są. Ale nic. Ważne, że Ubuntu zajmuje się korytarzami pionowymi/poziomymi, sterowaniem głośnością, jaką tapetę dać w nowym wydaniu i jaki kolor ma mieć tło tego lewego guziczka w trzecim rzędzie czwartego panelu.

Coś czuję, że już niedługo znów zmienię dystrybucję. (ale na jaką?)

0

Świat (nie) potrzebuje taśmy takiej ta

TesaChavez.previewNapis na taśmie: Świat potrzebuje taśmy takiej jak ta.

Ciekawy pomysł na reklamę, ale merytorycznie mi się nie podoba. Jakby nie było Chavez jest kontrowersyjny, ale wybrany demokratycznie. Jest wrzodem na naszej demokracji i kapitalizmie, ale póki nie jest dyktatorem, sam bym się go nie czepiał.

Więcej reklam (między innymi z Sylvio Berlusconim i Georgem Bushem) pod adresem Tesa | Ads of the World: Creative Advertising Archive & Community.

0

Linux.pl :: Strategia czasu rzeczywistego – 0 A.D. uwolniona

“0 A.D. jest wieloplatformową strategią czasu rzeczywistego, wzorowaną na popularnej pozycji z tego gatunku – Age of Empires.”

via Linux.pl :: Strategia czasu rzeczywistego – 0 A.D. uwolniona.

Brzmi super, bo Age of Empires to jest chyba jedyna rzecz za jaką tęsknię na Linuksie (o zgrozo gra zrobiona przez MS, ale naprawdę świetnie).

Jednak to nie pierwsze takie ogłoszenie, że jakaś firma uwalnia kod gry, a potem z tego g* wychodzi. Ciekawe jak będzie tym razem.

0

Klasa!

Ale film właśnie widziałem!

Zapiera dech w piersiach, tym bardziej, że opowiada prawdziwą historię. I wkurzył mnie niesamowicie, bo opowiada o tych czasach w życiu, w których jakoś strasznie nie znoszę. Co więcej opowiada właśnie w ten sposób, aby wkurzyć. Siedzisz przed ekranem i czujesz niemoc.

(btw. To nie jest kolejny tekst sponsorowany)

Film nosi tytuł Klass i leżał u mnie na dysku już jakiś czas, bo nie znoszę skandynawskiego kina. Nie znoszę, bo widziałem dwa filmy Aki Kurosmaki (nawet nie chcę sprawdzać czy dobrze napisałem) i było to o dwa filmy za dużo. No ale dziś, nie mogłem znaleźć nic ciekawszego, więc zaryzykowałem. Rezultat: właśnie skończyłem oglądać i zamiast iść spać, piszę o wam o wrażeniach z projekcji 🙂

Film jest o licealnej klasie (bez obaw, nie zdradzę smaczków, więc możecie śmiało czytać) i o klasowym popychadle. Jest też oczywście klasowy macho, który popychając popychadło pokazuje co chwila, że jest samcem alfa w tym stadzie szczeniaków. Potem pojawia się, ktoś, kto chce popychadłu pomóc i sprawa się tak komplikuje, że widz sam, uprzedzony delikatnie na wstępie o zakończeniu, zaczyna się godzić z tym, co ma nastąpić.

Powinien go obejrzeć każdy rodzic, każdy licealny uczeń i każdy nauczyciel. W czasie filmu przypominały mi się wydarzenia, na bazie których film mógłby być wzorowany. Strzelaniny w amerykańskich szkołach, dziewczynka w Gdańsku, która upokożona przez klasę się powiesiła. Które zakończenie tu się pojawi? A może jeszcze coś innego?

* * *

Wiek licealny to najgorszy wiek w życiu człowieka, takie jest moje zdanie. Wszyscy przez niego przechodzimy i zapominamy, przez co ostatecznie wydaje nam się, że wcale nie było tak źle. Mi się jednak zdarzyło wrócić do liceum po kilku latach jako nauczyciel i zobaczyć to wszystko jeszcze raz, tyle, że już mądrzejszy życiowym doświadczeniem. Widziałem te wszystkie kąsanie się młodych wilków, widziałem klasowe popychadła. Kurde, jakie to było wszystko durne. Kumpel się źle ogolił? – wyśmiać! Ktoś inny założył koszulkę niepopularnego zespołu? – wyśmiać! Byle tylko uwaga innych wyśmiewających nie skupiła się na nas. Nie ma co się okłamywać: wszyscy albo leczyliśmy swoje kompleksy poniżając innych, albo byliśmy poniżani. Trzeba to przetrwać, a chyba jest z tym coraz trudniej.

* * *

Najlepszy cytat z filmu: “Mam wejść czy wyjść?”. Mocne.

* * *

Podsumowując podejrzewam, że Estończycy potrafią robić dobre filmy. Wiele lat temu byłem w Akademii Filmowej w Tallinie, gdzie pokazano mi produkcję tamtejszych studentów. Ponoć dostała jakieś nagrody i się nie dziwię. Niestety nie pamiętam już tytułu, ale film był świetny. Opowieść o złotej rybce, sparafrazowana, sielska i uwspółcześniona. Tak ją pamiętam.

0

Niekiepskie CV

How To Create A Great Web Design CV and Résumé? | How-To | Smashing Magazine.

Przyznam, że widziałem już kilka fajnych projektów i zastanawiam się nad tym czy i sobie nie zrobić coś a’la w podobie.

0

Histmag.org ? Obama: dość zwalania winy na kolonializm

A jednak Google OS

Official Google Blog: Introducing the Google Chrome OS.

Z jednej strony bardzo dobrze. Zwłaszcza, że obiecują, że będzie szybko, a tego mi właśnie w moim obecnym Ubuntu brakuje. A patrząc jak działa Google Chrome, można by uwierzyć im na słowo.

Z drugiej strony mają zamiar oprzeć to na jądrze Linuksa. Więc nie będzie to zupełnie nowy system operacyjny, a być może kolejna dystrybucja GNU/Linux; może bardzo zmodyfikowana. Mam tutaj nadzieję, że faktycznie wywalą to wszystko co obecnie spowalnia inne dystrybucje.

W każdym bądź razie możecie się spodziewać, że będę jednym z pierwszych, którzy przynajmniej wypróbują to na własnej skórze.

0

Książka na podstawie bloga z Afryki wydana

Nie, nie moja (ale wiedziałem, że klikniecie w czytniku RSS na sam widok tytułu wpisu 😉 )

Pamiętacie blog “Do ciepłych krajów”? Tego gościa, co jechał na rowerze z zamiarem objechania całego tego kontynentu, ale niestety z powodu nieoczekiwanych zdarzeń w Kinszasie przerwał swoją wyprawę? Ja bloga – niestety nie od początku – czytałem z zapałem. Świetnie napisany, spokojny; widać, że człowiek ma poukładane w głowie (nawet mimo naprawdę odważnego zakończenia swojej przygody).

Dziś właśnie widziałem tą książkę na półce w Empiku. Na początku przyciągnęła mnie jaskrawą okładką, gdy oglądałem dział z literaturą podróżniczą (rekonwalescencja i poszukiwanie pracy nie zabiły we mnie tęsknoty za wielkim światem). W pierwszej chwili nie skojarzyłem co to jest, ale dość szybko przypomniałem sobie o blogu i że w prywatnej korespondencji z jego autorem dowiedziałem się, że jest plan aby blog ukazał się pismem drukowanym. I jest! Kurcze, bloga cały czas mam w RSS, mógł napisać i na blogu, a nie człowiek przypadkiem się dowiaduje.

Moja recenzja tej książki będzie krótka, gdyż jeszcze jej sobie nie kupiłem 🙂 Treść jak już wspomniałem znam (choć nie w całości). Obiecywałem sobie, że książkę kupię jak tylko się ukaże, ale nie wiedziałem jaka będzie moja sytuacja finansowa.

No ale odnośnie recenzji: na pewno zabrzmię jak Jaś Fasola – ekspert od malarstwa współczesnego, który zachwalał ramę obrazu zamiast jej wnętrza. Otóż powala książki gabaryt: prawie 500 stron. Człowiek się nieźle rozpisał, więc będzie na pewno dużo do czytania. Ciekaw jestem ile z tego już przeczytałem.

Podoba mi się też opracowanie graficzne i nawiązanie książki do bloga. Co chwila w treści pojawiają się mapki (coś, czego brakowało mi w wersji elektronicznej). Fajne jest też wplecenie w treść także komentarzy pod wpisami na blogu. Najciekawsze pytania jakie czytelnicy zadawali Pawłowi i odpowiedzi na nie także są w książce. Wiedziałem, że książka będzie wydawana przez małe wydawnictwo i bałem się, że sobie nie poradzi, ale jestem pozytywnie zaskoczony. Całość wygląda bardzo dobrze, a jeśli treść książki nie odbiega od treści bloga, można się spodziewać, że będzie co czytać!

Minus: cena. Kurde, książki są i tak drogie, ale 39 złotych w Empiku (online nieco taniej) to jak dla mnie teraz kwota bardziej niż zaporowa. Ja wiem, że 500 stron, ja wiem, że koszty, promocja i Pawłowi się w ogóle należy finansowa gratyfikacja za taki kawał dobrej pisaniny. Ale ja z zakupem (bo na pewno kupie) poczekam na razie na stałą pensję.

* * *

Uczciwie informuję, że post ten zawiera link referencyjny do jednej z księgarni online, w której jestem partnerem w progrmie partnerskim. Jak ktoś z Was kupi tą książkę przez link dostanę 5%. Dlaczego wybrałem tą księgarnię a nie inną napiszę kiedy indziej.

0

Jak się zmieniał Michael Jackson

Każdy ponoć dziś musi coś napisać o Michaelu Jacksonie. No to teraz ja.

Witrualna Polska postanowiła w dniu jego śmierci prześledzić obrazek po obrazku jak zmieniał się muzyk.

mj

Jestem zboczony biologicznie, bo spodziewałem się takich obrazków:

Sperm-egg

bruzdk

800px-Gastrulation

Kurcze, nie trafiłem. Fotki były inne

0